Sygnatury Paiste – czyli ile artysty w instrumencie?

Dodano: 28.06.2024
Autor: Staszek Piotrowski i Artur Baran

Talerze sygnowane przez muzyków to temat nieco grząski. Wszystko związane jest z jedną prostą zasadą.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

A jest ona niezwykle prosta – czy artysta faktycznie korzysta ze swoich instrumentów? Nie jest to tak oczywiste, szczególnie gdy chodzi o Paiste. Pamiętamy talerze Nicko McBraina czy Joeya Jordisona, które przeznaczone były raczej dla młodych i początkujących perkusistów. Nie były to jednak pojedyncze blaszki, a całe serie stworzone przy współpracy (mówiąc inaczej - "ty nam wizerunek, a my ci procent ze sprzedaży"). Sęk w tym, że wprowadzało to lekką konfuzję i niektórzy mylnie odbierali intencje producenta. Na poniższej liście sprawa ma się nieco inaczej. To są faktycznie modele stworzone przy udziale artystów z racji ich potrzeb.

Sygnatury Paiste

Talerze szwajcarskiej fabryki, stworzone przy współpracy z artystami mają oczywiście jasny cel marketingowy, chociaż nie wolno im odjąć oryginalności związanej z indywidualnością każdego z muzyków. Paiste jest jedną z tych firm, która robi to bardzo wymownie, dosłownie, mówiąc inaczej – wprost. W odróżnieniu od np. Zildjian, który nie angażuje się za bardzo w takie działania, a jakiekolwiek powstałe talerze przy współpracy z artystami (np. K Custom ze Stevem Gaddem) nie są oczywistością dla odbiorców.

Paiste – co jest logiczne – próbuje tworzyć instrumenty bardzo specyficzne, wyróżniające się od katalogowych, by nie powiedzieć taśmowych (co w przypadku Paiste nie jest zbyt trafne). Mamy tu instrumenty następujących perkusistów:

I w takiej kolejności będziemy je przeglądać. A na końcu wyciągniemy wnioski.

LISTA PAISTE „ARTIST INSPIRATION”

Dave Lombardo - Rude Power ride "Reign" 22” - To ostry, jasny, wyrazisty ride, bardzo mocny, ale przy tym czytelny. Zdecydowanie oddaje charakter gry Dave’a. Tym samym przeznaczeniem jest tu metal, ostry metal w każdej odmianie, ale też sytuacje, kiedy potrzebujemy wyraźnego „ping”. Ma w sobie dużo elegancji i dojrzałości.

W praktyce? Tak, Dave Lombardo używa tego ride’a bardzo, bardzo często.

Do kupienia >TUTAJ

Dave z widocznym Reign podczas koncertu z Testament w Krakowie w 2022 r. Foto: Robert Wilk.

John JR Robinson - 2002 Swish ride "Signature Groove" 24” - Ride w formie wielkiej, odwróconej chinki. Bardzo specyficzna blaszka rytmiczna, rzadziej akcentowa. Jasna, trzeszcząca, świetnie buduje wyraziste tło.

W praktyce? JR używał takiego talerza już ponad 30 lat temu, jeszcze w czasach gdy był w Zildjian. Jest to raczej dodatek, ale faktycznie stosowany.

Do kupienia >TUTAJ

JR podczas występu w Chorzowie w 2017 roku z widocznym Swish. Foto: Szopix

John JR Robinson - Masters Deep Ride "Signature Groove" 24” - Jak nazwa wskazuje jest to naprawdę głęboki typ brzmienia. Głównie z racji rozmiarów. Wspaniały instrument do wielu stylistyk, kiedy potrzebujemy przestrzennego, ciepłego, ale wyrazistego ride.

W praktyce? Tak, JR regularnie korzysta z tego ride, chyba że pomieszczenie w którym gra, jest mniejsze.

Nicko McBrain - Signature Reflector Bell ride "Powerslave" 22” - Ogólnie seria Signature wydaje się być jedną z najlepiej zbalansowanych serii talerzy w ogóle, nie tylko w Paiste. Talerz Nicko należy akurat do kategorii ciężkich, głośnych (lecz nie wiercących), jasnych, ale zaskakująco ciepłych. Wpisuje się w muzykę i akcentowanie Iron Maiden. Doskonały ride heavy, godny inwestycji. Tylko trzeba dbać o jego piękny wygląd.   

W praktyce? Jak najbardziej Nicko regularnie korzysta z tej blaszki na koncertach Iron Maiden, już od bardzo dawna. Słyszymy ją też na płytach.

Do kupienia >TUTAJ

Nicko i jego „Powerslave”. Foto: John McMurtrie.

Daru Jones - PST X DJ's 45 crash 12”, PST X DJ's 45 hats 12”, PST X DJ's 45 ride 12” – Trzy, tak od razu dajemy trzy sygnatury sympatycznego Daru Jonesa, ponieważ najczęściej to w takim pakiecie są sprzedawane (łączna cena 1150 zł). Nazwijmy jest „nowoczesnymi”, ponieważ nie są to klasyczne brzmienia talerzowe, co sugeruje już sama seria PST X. Mięciutki crash, a raczej po prostu dziurkowany splash, podobnie hi-hacik. Znajdzie to spore zastosowanie we współczesnej muzyce. Gorzej z ride, który sprawia wrażenie najmniej uniwersalnego i dopracowanego. Tak czy inaczej, sympatycy sesji nagraniowych i oryginalnych brzmień sekcji powinni przyjrzeć się bliżej. Ci co lubią eksperymentować, nakładać jakieś połamańce itp.  

W praktyce? Zależy co i z kim Daru gra. Wśród opisywanych sygnatur Daru korzysta ze swoich blaszek chyba najrzadziej. To kwestia specyfiki instrumentów, niemniej perkusista regularnie przypomina się z tymi blaszkami, kiedy siada za swój kosmicznie połamany zestaw. 

Cały set do kupienia >TUTAJ

Alex Van Halen - 2002 Big ride "Reverend Al's" 24” - Piękny, klasyczny rockowy ride. Dużo szumu, soczysty, mięsisty. Szybko się wzbudza eleganckim jasnym tłem. Sprawdzi się także jako wielki crash z racji tego, że jest to blacha wystarczająco cienka by nie dzwonić.

W praktyce? Alex jest już od dawna na emeryturze, ale był oddanym użytkownikiem swojego ride, który towarzyszył 20 calowym crashom.

Do kupienia >TUTAJ

Stewart Copeland - Signature Blue Bell ride "Rhythmatist" 22” - Jasny, przenikliwy ride, mimo że jego większa powierzchnia jest powlekana, dlatego jest też odrobinę suchy. Moc ataku i definicja wychodzą tu na pierwszy plan. Stewart lubi grać agresywnie i ten ride wpisuje się w taką właśnie grę. Jest przy tym bardzo czytelny i przejrzysty. 

W praktyce? Ogólnie tak. Przy dużych koncertach i nagraniach telewizyjnych Stewart będzie bił w swoją niebieską blaszkę, ale pamiętajmy, że to tak kolorowy muzyk, że lubi korzystać też bardzo często z innych modeli.

Do kupienia >TUTAJ

Stewart jest muzykiem bardzo urozmaiconym, stara się korzystać ze swojego Blue Bell, ale w domu bije np. w stary Twenty. Foto: Robert Downs.

Signature Combo Crisp hi-hat "Rhythmatist" 12” – Stewart Copeland – Po sukcesie swojego ride, Stewart opracował hi-hat. Mały, nie każdemu przypadnie do gustu z racji wygody gry, chociaż teraz kompaktowe zestawy są modne. Tylko że ten instrument jest zaskakujący mocny, jak na swoje gabaryty! Stabilny, konkretny o jasnym i ciepłym charakterze. Świetnie sprawdzi się w nowoczesnej muzyce. Pełnoprawny hi-hat, więc nie mówimy tu o eksperymentalnym graniu. Warto go rozpatrzeć jako główny! 

W praktyce? Podobnie jak w przypadku ride, Stewart raczej trzyma się tego hi-hatu na występach live.

Do kupienia >TUTAJ

Ndugu Chancler - Masters Crisp Ride "Rosie" 22” - Seria Masters wykonana jest z brązu B20, ale ten ride jest zaskakująco jasny, do tego czysty z przejrzystym punktem. Średniej wagi, średniej grubości. Bardzo uniwersalny, jak nie najbardziej uniwersalny na naszej liście. Zawodowa blacha!

W praktyce? Ndugu nie grał na nim zbyt długo (zmarł w 2018 r.). Na jego najważniejszych nagraniach nie usłyszymy tego ride. W chwili, gdy został stworzony legendarny bębniarz z „Billie Jean” Michaela Jacksona był już emerytowanym muzykiem.

John Dolmayan - Rude Mega Power Ride "Eclipse" 24” – No dobra, to jest tarcza przeciwrakietowa. Inferno korzystał z tego ride, ale podczas nagrania sam stwierdził, że realizatorzy uznali tę blachę za „too brutal”. Wielki, gruby, kawał blachy z główką mieszczącą się wygodnie na głowie. Monumentalnie wygląda i monumentalnie brzmi, chociaż ma w sobie zaskakująco dużo ciepła. Chyba tylko na duże sceny. Rytmika na nim jest rytmiką bezkompromisową.

W praktyce? Koncerty System Of A Down zawsze miały oparcie na tym ride.  

Do kupienia >TUTAJ

John podczas koncertu w Polsce. Talerz Eclipse testuje wytrzymałość statywów Tama.

Carl Palmer - Signature Duo ride "Vir2osity” 20” - Ukryta perełka wśród ride’ów! Wspaniały instrument podzielony na dwie sekcje, co świetnie wpisuje się w styl gry Carla Palmera. Ciężki talerz, ale w wersji 20”, dlatego nie jest przesadnie głośny, a przy tym jest wygodny do umiejscowienia w zestawie. Część „czysta” jest głośna, podczas gdy cześć „surowa” bardziej wytłumiona. Do tego główka. Rewelacyjna, bardzo… nowoczesna blacha! Tyle dobra w jednym instrumencie.

W praktyce? Jak najbardziej! Sędziwy mistrz i pionier prog rockowych bębnów ochoczo używa tego ride.


Aquiles Priester - 2002 Giga Bell ride "Psychoctopus" 18”
– Mało miejsca? Ten ride został zaprojektowany z myślą o metalowych bębniarzach, którzy muszą mocno ściskać obok siebie blaszki. Aquiles, z racji wielkiego zestawu, ceni sobie przestrzeń. Duża główka, jasne brzmienie, bardzo wyraźne, czyste, troszkę wąskie z racji wielkości talerza. Nie ma w sobie ciężaru dużego ride i to już słychać przy tym rozmiarze.

W praktyce? Gra na nim regularnie w różnych projektach, nawet w WASP, gdzie zestaw miewa znacznie mniejszy niż zazwyczaj. Nie tylko w wersji czarnej, ale też czerwonej!

Do kupienia >TUTAJ

Czerwone wersje „Psychoctopus", z prawej i lewej strony. Foto: Alex Solca AquilesPriester.Com

Danny Carey - Signature Dry Heavy ride "Monad" 22” – Intrygujący? Głośny, ale nieco matowy, co czyni go selektywnym, a to w muzyce Tool jest bardzo ważne. Ostry, jasny, dla tych co wolą krótsze wybrzmienie i nie tak głębokie tło, chociaż uzyskamy tu jasną przestrzeń w konkretnym natężeniu. Trzeba pamiętać wciąż, że jest to talerz z kategorii „heavy”.

W praktyce? Danny cały czas gra na nim na żywo w Tool. W innych projektach? Różnie.

Do kupienia >TUTAJ

Wnioski z Paiste „Artist Inspiration”

13 pozycji i 15 blaszek, gdzie ciężko doszukać się jakiegokolwiek udawania. Panowie zgodnie korzystają ze swoich instrumentów. Wiadomo, jakiś procent przychodu trafia do ich kieszeni, ale czy dla takiego Danny'ego Careya, Nicko McBraina, Alexa Van Halena czy Stewarta Copelanda robi to wielką różnicę? Każdy z tych muzyków połechtał swoje ego, bo to jest oczywiste w takich sytuacjach, ale jednocześnie z dumą prezentuje instrumenty stworzone wspólnie ze swoją ukochaną fabryką. Kupujemy ten pomysł!

Danny Carey ze swoim ridem na ostatniej trasie Tool podczas próby. Foto dzięki Joe Slaby.

Opracował: Staszek Piotrowski i Artur Baran