Przenośny rejestrator Roland R-26

Dodano: 06.05.2013
Rodzaj sprzętu: Akcesoria
Dostarczył: ROLAND

Ponad półtora wieku temu francuski księgarz Édouard-Léon Scott de Martinville zaprezentował światu swój wynalazek nazwany przez niego fonautografem - prymitywne urządzenie, służące do zapisu dźwięku na pokrytym sadzami walcu.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.


Niespełna dwie dekady później Amerykanin Thomas Edison dokonując pewnych zmian skonstruował fonograf, urządzenie zapisujące i odtwarzające fale akustyczne.

Jego następcy, wprowadzając kolejne innowacje, wprawili w ruch technologiczną machinę postępu, machinę, dzięki której technika utrwalania dźwięku przyjęła obecną formę zapisu cyfrowego. Mając w pamięci dokonania wspomnianych wyżej wynalazców przyjrzyjmy się przenośnemu, cyfrowemu rejestratorowi dźwięku R-26 wprost od konstruktorów firmy Roland.

R-26 to nie pierwszy rejestrator od Rolanda, zatem możemy się spodziewać profesjonalnego produktu. Okazała paczka (jak na urządzenie przenośne) zawiera niezbędne wyposażenie: szczegółową instrukcję obsługi, kartę pamięci (SD 2GB), zasilacz wraz z pełnym okablowaniem oraz osłonę przeciwwietrzną. Dodatkowo otrzymujemy płytę z oprogramowaniem Sonar LE (tylko Windows), czyli okrojoną wersję znanego DAW, niezbędnego przy produkcji muzycznej. Sam rejestrator jest dosyć duży i stosunkowo lekki, a wyglądem przypomina radziecką krótkofalówkę połączoną z woltomierzem, czym zyskuje miano mało "dizajnerskiego". Trzymając się myśli "to ma działać, a nie wyglądać" dokonajmy przeglądu możliwości rejestratora.

Przedni panel zawiera duży, dotykowy panel LCD, potencjometry wysterowania sygnału wejściowego (INPUT 1,2), przyciski nawigacyjne i diodę PEAK, sygnalizującą m.in. osiągnięcie poziomu szczytowego. Uszami na świat są dwie pary wbudowanych mikrofonów pojemnościowych w konfiguracji XY (kardioidalne) oraz AB (omni), których czułość ustawimy dzięki przyciskowi SENS. Lewa strona mieści slot na kartę pamięci, domyślnie zawierającą sterowniki dla trybu interface audio (do wyboru po podłączeniu do komputera przez USB), przesuwny przełącznik HOLD/POWER oraz gniazdo na zasilacz i uziemienie. Przeciwległa część obudowy to już potencjometr głośności odsłuchu słuchawkowego oraz wbudowanego głośniczka i gniazdo PLUG IN MIC, rozszerzające R-26 o możliwość podłączenia zewnętrznych miniaturowych mikrofonów, a gniazda ANALOG IN (XLR/TRS) umieszczone w dolnej części dopełniają rozszerzenia o dodatkową parę stereo z możliwością bezpośredniego matrycowania do trybu MS.

Wygląda na to, że funkcjonalność R-26 jest odwrotnie proporcjonalna do jego wyglądu. Cztery pary stereofoniczne o różnej charakterystyce kierunkowej i możliwości rejestracji sześciu śladów jednocześnie dają szerokie zastosowanie podczas nagrań w terenie, na koncercie czy przy rejestracji instrumentów solo. Duże i wygodne przyciski w połączeniu z płynną regulacją czułości wejściowej pozytywnie wpływają na wygodę i prostotę obsługi, a czytelny, dotykowy wyświetlacz dopełnia komfort pracy. Należy również podkreślić intuicyjność obsługi wewnętrznego interface. Poruszanie się po menu nie wymaga użycia instrukcji obsługi, czytelne ikony i widoczne opisy nie budzą wątpliwości, a jedyną przeszkodą może być bariera językowa, gdyż w ustawieniach brak wyboru ojczystego języka.

Po wstępnych oględzinach chciałoby się od razu ruszyć w teren, gdyby nie... zasilanie. To poważna wada Rolanda. W czasach mobilności urządzenie do tego dedykowane powinno posiadać wbudowany akumulator lub przynajmniej możliwość ładowania za pośrednictwem portu USB. Nic z tych rzeczy, R-26 oferuje nam jedynie sposobność zasilania bateriami/ akumulatorami AA w ilości sztuk czterech, a te nie są nawet dołączone do zestawu. Mamy za to zasilacz sieciowy, ale trudno sobie wyobrazić rejestrację odgłosów pasikonika, hasając po ogrodzie z przedłużaczem od kosiarki na plecach. Chyba nie o to chodzi w urządzeniu przenośnym... Obecność zasilania sieciowego tłumaczy fakt użycia rejestratora jako interface audio np. podczas rejestracji próby zespołu bezpośrednio na komputer, zgrywanie overdub?ów itp. Załączenie zasilania phantom dla zewnętrznych mikrofonów zwiększa zapotrzebowanie na energię, toteż użycie zasilacza w przypadku nagrań stacjonarnych jest jak najbardziej wskazane. Uważać należy jednak na ewentualne zakłócenia, wynikające z pętli mas, a jeśli takowe wystąpią, warto użyć wówczas odpowiedniego przewodu oraz śrubki umieszczonej tuż przy gnieździe zasilacza.

NAGRYWAMY, SZYBKO!


Włączenie rejestratora odbywa się poprzez przesunięcie i kilkusekundowe przytrzymanie przełącznika POWER, a po krótkiej animacji wyświetla się ekran główny, na którym zawarte są niezbędne informacje, dotyczące pliku oraz parametrów nagrywania, stan baterii, data i godzina, jak i wysterowanie poziomu wejściowego wybranej pary stereo. Wystarczy wcisnąć przycisk REC, który migając oznajmia gotowość do rejestracji, w odsłuchu słyszymy stan sygnału wejściowego, a na ekranie widzimy jego graficzne odwzorowanie (dBFS). Ponowne wciśnięcie REC rozpoczyna nagrywanie. Zatem wystarczy kilka sekund od momentu uruchomienia, aby rozpocząć nagrywanie, bez zbędnego wybierania katalogu, trybu czy formatu, R-26 zapamiętuje ostatnie ustawienia, co zdecydowanie działa na jego korzyść.

A SZCZEGÓŁOWO?


Po pierwsze należałoby wybrać tryb nagrywania, czyli ilość śladów, jakie będziemy nagrywać. W tym celu wciskamy przycisk MENU i przechodzimy do zakładki REC SETUP, gdzie ustawimy właśnie ilość kanałów (1 mono, 2, 4, 6), wybraną parę mikrofonów wewnętrznych, zewnętrznych lub wszystkie razem, częstotliwość próbkowania, format pliku itd. W przypadku wybrania jednej ścieżki źródłem nagrywania jest wejście ANALOG 1/L czyli mikrofon zewnętrzny, przydatne np. podczas wywiadów. A co w przypadku sześciu ścieżek, skoro mamy tylko dwa potencjometry wysterowania sygnału? No właśnie, wewnętrzne pary XY i AB grupowane są wówczas pod jeden potencjometr, zewnętrzne zaś pod drugi, ale nic straconego, gdyż proporcje odsłuchu pomiędzy nimi możemy ustawić w wewnętrznym mikserze nawet po nagraniu.

Jeśli nie jesteśmy pewni, jak ustawić optymalne wysterowanie, z pomocą przyjdzie funkcja AUTO SENS, wywoływana przyciskiem SENS. Wystarczy nakierować mikrofon na źródło dźwięku, i po krótkiej analizie wyświetlony zostanie sugerowany poziom wysterowania (0-100). Teraz wciskamy dwa razy przycisk REC i gotowe. Podczas rejestracji oprócz monitorowania sygnału możemy złączyć filtr dolnozaporowy oraz limiter, jak i wstawiać markery, organizując pracę przy dłuższych nagraniach. Zarejestrowany plik możemy odtworzyć w oryginalnej prędkości lub zmodyfikowanej o 50% w dół lub w górę, dokonać prostych operacji dyskowych, jak i nieskomplikowanej edycji w uproszczonym edytorze z widokiem przebiegu czasowego. Ciekawostką jest opcja REC MEMO, czyli dogranie komentarza głosowego do wybranego pliku.

TWARZ W PORCIE...


...czyli interface USB. Podłączenie R-26 do komputera umożliwia pracę w dwóch trybach: pamięci masowej lub interface audio. Pierwszy z nich to nic innego jak dysk twardy, z tą różnicą, że nagrane pliki widoczne są jako foldery, zawierające pliki audio i plik tekstowy z informacją odnośnie źródła nagrywania. Tryb interface audio umożliwia nam wykorzystanie R-26 do bezpośredniego zapisu na dysk komputera z wykorzystaniem dołączonej aplikacji Sonar X1 LE. Nie wyklucza to oczywiście jednoczesnego zapisu na rejestrator.

WRAŻENIA


Użytkowanie Roland R-26 można zaliczyć do tych przyjemnych. Brzydkie kaczątko okazuje się być poważnym, cyfrowym rejestratorem dźwięku o dobrej jakości nagrań (do 96kHz/24bit) i funkcjonalności. Cechuje go stabilna praca, łatwa obsługa, szerokie zastosowanie, wykorzystanie popularnych formatów zapisu (mp3, wav/BWF). Wbudowane mikrofony doskonale odwzorowują oryginalną dynamikę bez zbędnej nadwrażliwości na transjenty, ułatwiając tym samym pracę mniej doświadczonym adeptom sztuki przechwytywania dźwięku, a możliwość ich łączenia znacznie poszerza spektrum, jak i bazę stereo. Za drobny mankament można uznać brak podświetlanych klawiszy nawigacyjnych, choć nie jest to aż tak rażące. Brak wbudowanej pamięci rekompensuje obsługa kart SD do 32GB. Największym problemem jest jednak zasilanie, a dokładniej brak możliwości ładowania przez USB oraz brak akumulatora. Stosunek jakości do ceny należy określić jako dobry. Podobnie jest z satysfakcją użytkownika.

Dostarczył: Roland Polska (www.rolandpolska.pl)

Test ukazał się w numerze styczeń 2013

{Podsumowanie Plusy:
+ prostota obsługi
+ funkcja auto sens
+ możliwość łączenia par stereo
+ nagrywanie 6 śladów jednocześnie
+ jakość dźwięku
Minusy:
- zasilanie
- brak wewnętrznej pamięci
- wygląd
Pomiędzy:
+/- cena.}

Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.