Metronom Soundbrenner Pulse
Nie bójcie się! Spokojnie! Wiemy, że niektórzy mają uczulenie na samo hasło "metronom", ale taki już nasz los, że jeżeli chcemy grać swobodnie bez metronomu najpierw musimy pograć bardzo dużo z metronomem.
A prezentowany Soundbrenner wydaje się być bardzo przyjazny… Jaki jest naprawdę?
W przeszłości wielu bębniarzy nie miało regularnej styczności z metronomami, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Ilu mamy Johnów Bonhamów? Większość perkusistów, którzy nie grali wcześniej z klikiem, lądowała ostatecznie za bębnami z metronomem na uszach (np. Dave Lombardo). Poza tym współczesna gra na perkusji to już naprawdę konkretny zbiór dokonań wielu pokoleń, więc poruszanie się w tym wszystkim wymaga porządku. Zresztą, o czym my tu mówimy!? Każdy perkusista powinien kolegować się z metronomem, koniec i kropka!
Dobry metronom to bezwzględne urządzenie, szybko wyłapuje nasze nierówności i nie ma z nim dyskusji niczym z norweskim policjantem. Było za szybko o 1 km i nikt tu oka nie przymknie. Jedni wolą grać z klikiem głośnym, przebijającym się przez nasze uderzenie, co akurat nie jest do końca zarówno zdrowe, jak i praktyczne. Lepsza jest druga metoda, by metronomu zasadniczo nie było słychać w momencie, gdy gramy równo. Powinien być z nami jako kompan, a nie nadzorca. Poza tym czasami lubimy nieco przyspieszyć lub zwolnić z racji dramaturgii utworu, więc taki klik jest mniej inwazyjny i rozpraszający. W takim przypadku, gdy potrzeba nam bardziej tego punktu zaczepienia, możemy spróbować pracować z prezentowanym Soundbrenner Pulse. Metronom zegarek, który działa na zasadzie wibracji.
CO W PUDEŁKU?
Wszystko wydaje się bardzo logiczne, gdy zaglądamy do estetycznego pudełka. Okrągła tarcza metronomu, dwa paski do wyboru, ładowarka z kabelkiem, papierki z informacjami. Podane i przygotowane z niemiecką dokładnością, mimo, że finalnie wszystko składały chińskie rączki.
JAK DZIAŁA?
Zasada jest prosta. Wkładamy uprzednio naładowaną tarczę w jeden z pasków np. ten mniejszy, pasujący na przegub jak zegarek. Metronom możemy założyć na nadgarstek, ramię, łydkę. Udo raczej odpada, chyba, że ktoś mocno nie dojada.
Stukamy dwa razy w tarczę i metronom zaczyna nam wibrować i pulsować światłem. Zmianę tempa regulujemy poprzez kręcenie tarczą metronomu prawo-lewo lub poprzez trzykrotne uderzenie w tarczę celem ustalenia własnego tempa (czyli znana wszystkim funkcja "tap"). Nie ma tu żadnych ekranów i informacji, po prostu sama rytmiczna wibracja, wspierana przez rozbłyski tarczy. Nie wiemy więc, jaka jest faktyczna wartość, którą mamy, nie możemy też ustawić konkretnego np. 112 bpm. Co w związku z tym?
Instalujemy na telefon firmową aplikację do metronomu. Łączymy się "błękitnym zębem" z urządzeniem i otrzymujemy dostęp do wszystkich niezbędnych danych. Tempo, metrum i inne typowe funkcje, jakie możemy znaleźć w dobrej jakości metronomach klasycznych, wliczając w to własną bazę rytmów z opcji "Library". Oprócz tego aplikacja ma oczywiście dźwięk, a także - dla kozaków - możliwość połączenia z DAW. W telefonie mamy po prostu aplikację metronomu, z której możemy również korzystać bez naszego zegarka. Połączmy się jednak i zobaczmy, jak w praktyce będzie wyglądała praca Soundbrenner Pulse.
OGÓLNIE W AKCJI
Ustalamy tempo, moc wibracji w poszczególnych podziałach i odpalamy. Zegarek zaczyna nam wibrować i błyszczeć. Ważną rzeczą jest to, że jednym telefonem szybko i łatwo możemy synchronizować razem do 5 metronomów, czyli w zasadzie cały zespół może nam wspólnie wibrować. Zważywszy na formę trzymania tempa (wibracje) jest to duży plus, bo jak wiadomo, nie zawsze jest dobrze, kiedy cały zespół ma metronom, klikający każdemu w uchu. Znaczna większość bębniarzy ma zawsze jakieś wahania w tempie, mniejsze lub większe, dlatego przy wspólnym, krótkim kliku, może powstać lekka konfuzja, czy wszyscy gramy do klika, czy do bębniarza. A tu przecież jest wibracja a nie ukłucie, więc nie pokazuje nam to dokładnie, jak "kiełbasa" w Logicu czy Pro Toolsie, jakie są ułamkowe rozjazdy w stosunku do siatki. Soundbrenner służy więc bardziej jako ogólny punkt orientacyjny. Jeśli chcemy go wyłączyć, nie musimy sięgać do telefonu i aplikacji, wystarczy dwukrotne puknięcie palcami w tarczę i mamy spokój. Chcemy wznowić, to pukamy dwa razy i lecimy zgodnie z ostatnio ustawioną wartością.
Teraz kilka uwag. Pierwszą jest latencja między aplikacją w telefonie a wibracją, dlatego albo gramy wszyscy do wibracji, albo do typowego klikania z metronomu w telefonie. Granie do jednego i drugiego może być dla czułych bębniarzy mocno mylące. Minusem są z pewnością dość słabe paski, które grożą przy dłuższej eksploatacji szybkim zniszczeniem, a wiadomo, gra się dużo, trzeba się spieszyć, niedbale zapinamy, odpinamy, uderzymy o coś… Dobrze, że nie musimy go za każdym razem wypinać do ładowania, bo wtedy z pewnością szybko byśmy je rozciągnęli lub zerwali. Warto też pamiętać o ładowaniu, ale to akurat jest mocny punkt urządzenia, bo trwa to szybko i sprawnie (kabelek USB).
W AKCJI ZA BĘBNAMI
Gra na bębnach przy wykorzystaniu tego metronomu wymaga oddzielnej adnotacji. Oczywiście uwzględniamy wszystkie elementy opisane powyżej, ale musimy pamiętać, że w przypadku perkusistów dużą rolę odgrywa ekspresja gry. Przy naprawdę dużym szaleństwie, a jest parę osób tak grających, metronom założony na ręku nie będzie bardzo dobrze wyczuwalny, zarówno na nadgarstku, czy też jak założymy go na ramię. W związku z tym lepiej przypiąć go sobie w okolicach kostki u nogi (co może kojarzyć się z sądowym systemem dozoru elektronicznego, ale w sumie…). Tam znacznie lepiej będzie można kontrolować tempo wibracji, ale trzeba go przypiąć dość mocno. Dotyczy to jednak naprawdę szalonych perkusistów pokroju Milos Meier, bo normalnie świadomy fachowiec szybko będzie wiedział, co i jak przy każdej wibracji. Tak, jak wspomnieliśmy wcześniej, jego rola polega na orientacji w terenie i pomocy w tym, by za bardzo nie przeginać w żadną ze stron (przyspieszanie i zwalnianie). Jego rolą nie jest bycie zegarem atomowym.
KOSZT I PODSUMOWANIE
Cena urządzenia to 469 zł, co w perspektywie całej kapeli może być nieco kosztownym wydatkiem, ale chyba warto mieć to urządzenie na składzie. W praktyce jest przede wszystkim bardzo przyjazne. To ciekawy i funkcjonalny metronom - pod warunkiem, że będziemy wiedzieć, kiedy go używać i w jakim zakresie. Nagrywanie "na setkę" wydaje się idealnym przeznaczeniem (brak przesłuchów i swoboda), do tego codzienne ćwiczenia o otwartym charakterze, gdzie chcemy poczuć grę, czerpać radość z gry, a nie non stop łupać sobie w głowę klikaniem.
Dostarczył dystrybutor: Pro Drum - Warszawa (www.prodrum.pl)
Polskojęzyczna strona informacyjna: www.soundbrenner.pl
Plusy: Pomysłowość
i komfort. Możliwość
synchronizacji do 5 urządzeń,
szeroki zakres opcji w aplikacji,
łatwość obsługi pod każdym
względem.
Pomiędzy: Perkusiści,
skaczący za zestawem, muszą
znaleźć czułe miejsce do
mocowania. Cena także nie
jest najniższa.
Minusy: Słabe paski
mocujące.