Talerze Meinl Generation-X
W katalogu talerzy Meinl możemy znaleźć sekcję z blachami, których odpowiedników próżno szukać u innych producentów.
Bardzo specyficzne, z założenia przeznaczone dla świadomych muzyków. Czy tak jest naprawdę? Czy sprawdzają się w boju? Jak powinniśmy z nich korzystać? Zapraszamy na wielki przegląd talerzy efektowych Meinl z serii Generation X!
Meinl Distribution wysłało do nas paczkę o słusznych gabarytach, dzięki czemu mogliśmy sobie pożonglować modelami (co widać na filmie), a sam tester w osobie Pawła Ostrowskiego miał je do dyspozycji przez 2 miesiące, zanim rozpoczął spisywanie swoich przemyśleń.
Talerze Generation X dostały nawet nagrodę m.i.p.a na Musik Messe w 2003 roku (chociaż ta nagroda jest trochę kontrowersyjna). Widać więc, że nie jest to seria najnowsza, ale z racji swojej specyfiki stoi gdzieś na uboczu. Patrząc jednak na opcje, jakie tam mamy, to przy uruchomieniu naszej perkusyjnej wyobraźni szybko można sobie uświadomić, że brzmienia wniosą z pewnością trochę zamieszania do naszego tradycyjnego setu. Czy będzie to zamieszanie w pozytywnym tego słowa znaczeniu?
"Gdy chcesz czegoś zupełnie innego - coś bardziej szalonego niż normalnie - poznaj Generation X. Tu nie ma żadnych zasad. Powodem, dlaczego istnieją te talerze, jest innowacja. Ta różnorodna kolekcja wzorów i brzmień, może i jest szalona, ale ma sens, jeżeli tym, czego chcesz, jest wyjątkowe brzmienie, by stworzyć swoją własną dźwiękową sygnaturę". Tak mniej więcej Meinl tłumaczy istnienie tych talerzy. Słowa słowami, ale bez solidnych batów kota w worku kupować nie będziemy, dlatego na statywy wziął je Paweł Ostrowski. Jego bardzo trzeźwą ocenę (bez wazeliniarstwa) prezentujemy poniżej. Świetny komentarz brzmieniowy macie na obrazku filmowym na media.avt.pl. Pawle, zaczynamy?
IDEA
Zaczynamy! Przetestować całą ferajnę talerzy efektowych serii Generation X - niezłe wyzwanie! Blachy mocno ukierunkowane stylistycznie na gatunki, z którymi, no cóż - na co dzień nie mam wiele wspólnego, ale… Na pierwszy rzut oka był to pomysł szalony, ale z drugiej strony kto wie, może to najbardziej obiektywny sposób, by ocenić przydatność tych instrumentów. Jako ktoś, kto nie jest zanurzony w muzyce elektro, drum and bass, czy extreme drumming mogłem spojrzeć na użyteczność talerzy z zupełnie innej strony - możliwość ich wykorzystania głównie w tzw. muzyce środka. Czy seria Generation X znajdzie zastosowanie w moim czy twoim zestawie? Spróbujmy znaleźć wspólnie odpowiedź na to pytanie.
W AKCJI
Pierwsze wrażenie, wzrokowe - dosyć mieszane. Blachy nie są wykonane z klasycznych stopów (patrz tabelka), jak w ukochanej serii Byzance, są toczone maszynowo, bez najmniejszych śladów młotkowania, świadczących o tym, że konkretny, żywy człowiek włożył swoje doświadczenie i serce po to, by instrument zabrzmiał pięknie i niepowtarzalnie. Jakby tego było mało, talerze wyprodukowane w Niemczech, a nie w Turcji… Hm… Może i ładne, estetycznie wykonane, połyskujące swoją maszynową nieskazitelnością, ale czy uda się z nich wydobyć choć trochę muzyki?
Ponieważ są to blachy efektowe, trzeba je było sensownie ze sobą zestawić. Na pierwszy ogień poszedł Safari Set - 12", 16", 18" (kolejno: hi-hat, crash, ride). Instrumenty selektywne, mocno ukierunkowane gatunkowo, idealne w nurcie drum&bass i we wszelkich jego elektro-odsłonach. Zachowują wąski zakres dynamiczny i brzmieniowy - nie da się wyciągnąć więcej powyżej pewnej głośności - krótkie, przyjemne brzmienie w granicach swojej użyteczności. Po ściągnięciu górnych talerzy hi-hat otworzył się, zaczął grać z szerszą dynamiką, ale ride i crash zaczęły wydawać mało efektowne dźwięki - zbyt blaszane, pokrywkowe, bez czytelnego ataku.
Dalsze modyfikacje setu zaowocowały wymianą 16" Safari Crasha na 15" China Crasha oraz dołożeniu 12" X-Treme Stacka, który służył mi trochę jak zamknięty hi-hat.
- 15" China Crash sprawdził się wyśmienicie - pomimo swoich niewielkich rozmiarów jest to bardzo przyjemnie brzmiąca zabawka - niezwykle czuła, momentalnie eksplodująca, nawet pod delikatnym uderzeniem palca. Orientalne, okrągłe, wybuchowe brzmienie, jednak bez zbędnych brudów - tak, jak błyskawicznie wybucha, równie szybko wygasa.
- 12" X-Treme Stack - mój faworyt wśród Stacków - selektywne, ciepłe brzmienie. Gdy ciasno zamknięty - brzmi bardziej hihatowo, mocniej otwarty daje przyjemny, przestrzenny szmer, trochę na pograniczu otwartego hi-hatu. Instrument stosunkowo cichy, ale mający swój niewątpliwy charakter.
Kolej na zawieszenie Chinek - 14", 16" Filter Chiny. Mimo moich wcześniejszych obaw, pozytywnie zaskoczyły mnie oba instrumenty. Brzmiały dźwięcznie, donośnie, wybrzmiewając konkretnym tonem, bez niepotrzebnych brudów i ciągnących się pisków. Moim faworytem stała się China 14, ale niżej brzmiąca 16" też całkiem przyjemnie dopełniała zestaw.
Nadeszła pora na wymianę Safari Ride na Crasha. 18" Kinetik Crash. Zabawnie wykonany, karykaturalnie mała kopułka połączona z płaskim profilem blachy, jak we flat ride, ale efekt zaskoczenia był miły. Krótki i jasny, eksplodujący niezbyt mocno, ale podobnie jak pozostała większość serii - nie brudzi i nie ciągnie się nadmiernie. Chciałoby się powiedzieć "dający małą chwilę przyjemności i niepozostawiający po sobie żadnego brudu".
Aby nacieszyć się opisanym wyżej setem, wyładowałem na nim swoje emocje, czego efekty znajdziesz w materiale video. Talerze wydały mi się spójne brzmieniowo ze sobą, ale też dobrze osadzone w całość aranżacyjną podkładów i utworu, do którego grałem.
Po paru dłuższych chwilach przyjemności nadeszła pora na zmianę setu… Miejsce 15-calowej Chinki zajęła nieco większa "azjatka" 17" China Crash. Po stronie drugiego hi-hatu zamontowałem dwa Electro Stacki - 8"/10" i 10"/12", a w miejscu ride’a umieściłem drugiego crasha - tym razem był to 17" Kompressor Crash T. Langa. Po swojej lewej stronie założyłem jeszcze 12"/14" Trash Hat, dowiesiłem 10" Filter China, no i na deser… zawiesiłem 8-calowy FX Hat jako hi-hat główny. Dając i tym razem upust swoim emocjom, poczułem talerze w następujący sposób…
- 17" China Crash - równie wybuchowa i "ozonowa", jak jej mniejsza 15-calowa wersja. Blacha z rodziny dobrze nam znanych FXO, jednak pomimo większych rozmiarów nie brzmiała już tak okrągło, bardziej wyczuwało się metaliczny pobrzęk. Miałem wrażenie, że chociaż większa, posiadała mniejszą siłę eksplozji niż 15stka (która zresztą na stałe weszła już w skład mojego setu codziennego).
- Electro Stacki - całkiem przyzwoite, choć dosyć twarde i "blaszane" - nie wtapiały się tak miękko swoim brzmieniem, jak 12"/14" X-Treme Stack, czego można było się spodziewać ze względu na inny stop metalu, z którego zostały wykonane. Nie można im za to zarzucić przenikliwości, to ostre przecinaki, które bez problemu wybiją się na przód zlewających się ze sobą blach (np. serii Byzance, z którą je później używałem w różnych sytuacjach live’owych, by nie było "zbyt miękko i słodko"). Większy Stack brzmiał nieco bardziej hihatowo, ale mniejszy z nich odznaczał się bardziej konkretnym tonem dźwięku, przez co był bardziej charakterny.
- 12"/14" Trash Hat to jak dla mnie instrument trochę bez wyrazu. Zbyt słabo przebijał się swoją dynamiką, ale i mało konkretnym brzmieniem, przynajmniej na tle pozostałych blach, z którymi go zestawiłem, często mniejszych rozmiarami, ale jednak głośniejszych i bardziej odczuwalnych.
- 17" Kompressor Crash to dla mnie całkowita zagadka - w zasadzie jedyny z całej serii Generation X, który nie przekonał mnie w żaden sposób - bardzo wątły, wygasający, zanim jeszcze zdążył w jakikolwiek sposób zaistnieć, zbyt eteryczny i "papierowy", bym mógł poczuć jakąkolwiek jego moc. Pozostawiał po sobie ledwo wyczuwalny szmer powietrza i właściwie tyle.
- 10" Filter China czyli młodsza siostra opisanych wcześniej 14 i 16. Jak pozostałe chinki z tej formuły, całkiem dźwięczna, metaliczna, mocno orientalna, niepozostawiająca żadnych śmieci po sobie. Ze względu na swoje rozmiary, brzmiąca odpowiednio wyżej, a więc posiadająca węższe spektrum wykorzystania.
No i na koniec wrażenia z najmniejszego maleństwa - 8" FX Hat - pomimo bardzo sceptycznego nastawienia (moja córka miała kiedyś zabawkowe talerze do grania tych rozmiarów) - instrument zaskoczył mnie bardzo pozytywnie! Przyjemnie delikatne brzmienie, wysokie, ale niekłujące w uszy, dobra reakcja na dynamikę, przyzwoity sound w całym swoim zakresie użyteczności - od całkiem zamkniętego do otwartego - wbrew pozorom wcale nawet nie taki cichy. Idealnie wkomponował się w elektroniczno-popowe dźwięki czy funkowe beaty. Efekty tej mieszanki także w materiale filmowym.
W ostatniej części testu włączyłem kilka instrumentów opisanej serii Generation X do mojego regularnego zestawu Meinl Byzance, by ocenić ich kompatybilność z innymi blachami. W końcu, gdy mówimy o talerzach efektowych, tak właśnie je traktujemy - jako dodatek do naszego podstawowego setu. Załączam parę beatów i fragment utworu, który być może pozwoli rozwiać ewentualne wątpliwości, związane z wykorzystaniem serii Generation X w muzyce zupełnie innej niż jej potencjalne przeznaczenie.
PODSUMOWANIE
Jakie wnioski nasuwają się po niniejszej prezentacji? Świetnie wykonane talerze pod kątem technicznym. Stop FX9 idealnie wpisuje się w charakter serii pod kątem wizualnym. Do tego subtelne mieszanki innych stopów powodują, że seria jest żywa i atrakcyjna. Jeżeli chodzi o rzecz najważniejszą, czyli brzmienia, to już musimy zapytać sami siebie, czego potrzebujemy. Jeżeli chcemy grać klimaty pokroju Led Zeppelin to raczej nie będziemy mieć z tego pożytku, ale przecież nie samymi Zeppami żyjemy! Współczesna muzyka wymaga dużej różnorodności i tutaj nasze Generation X mogą się sprawdzić. Ludzie coraz bardziej chcą żywego grania i żywych dźwięków, dlatego w tym przypadku te wszystkie studyjne cuda można próbować przekładać na żywe granie właśnie tymi talerzami. Nie możemy tu powiedzieć - idź i kup! Za to możemy powiedzieć, że zanim wklepiesz jakieś elektroniczne brzmienie warto sprawdzić, czy nie znajdzie się jakiś fajny odpowiednik lub zastępstwo w tej serii.
Dostarczył: Meinl Distribution (meinldistribution.pl)
Sprawdź: Meinl Cymbals (meinlcymbals.com)
Prezentacja video do pobrania: media.avt.pl
Test ukazał się w numerze wrzesień 2016