Blachy Soultone Moffett Series
Dodano: 04.02.2010
Rodzaj sprzętu: Blachy
W poprzednich testach Perkusisty mieliśmy okazję zapoznać się z wybranymi modelami talerzy Soultone z poszczególnych serii. Tym razem przyjrzymy się dokładniej całemu setowi - mianowicie Moffett Series, stworzonemu we współpracy z amerykańskim bębniarzem Jonathanem Moffettem.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Perkusista ten ma na koncie współpracę z takimi gwiazdami, jak Michael Jackson, Elton John czy Madonna. Porusza się przede wszystkim w klimatach pop, soft rock, r&b czy soul i jak stwierdził, potrzebował blach niezwykle muzykalnych i uniwersalnych. W ścisłej współpracy z szefem Soultone, Iki Levy, po osiemnastomiesięcznych próbach i eksperymentach, powstała The M-Series.
Talerze perkusyjne w wykończeniu są "brilliant" i trzeba przyznać, że jest ono efektowne i robi bardzo przyjemne wrażenie wizualne. Na wszystkich blaszkach kopułkę otaczają dwa kilkumilimetrowej szerokości pierścienie. Wszystkie talerze są grubości medium.
Do testu otrzymaliśmy po dwa modele ride oraz hihatu, sześć crashy oraz talerze efektowe - chinkę, FXO12 crash z otworami oraz splashe w trzech rozmiarach.
Po ostatnich niezwykle pozytywnych doznaniach z Soultonami, podekscytowani założyliśmy set na statywy. Pierwsze ogólne wrażenie - rewelacyjne, bardzo bogate, jasne, ciepłe, soczyste i szerokie brzmienie.
Talerze perkusyjne w wykończeniu są "brilliant" i trzeba przyznać, że jest ono efektowne i robi bardzo przyjemne wrażenie wizualne. Na wszystkich blaszkach kopułkę otaczają dwa kilkumilimetrowej szerokości pierścienie. Wszystkie talerze są grubości medium.
Do testu otrzymaliśmy po dwa modele ride oraz hihatu, sześć crashy oraz talerze efektowe - chinkę, FXO12 crash z otworami oraz splashe w trzech rozmiarach.
Po ostatnich niezwykle pozytywnych doznaniach z Soultonami, podekscytowani założyliśmy set na statywy. Pierwsze ogólne wrażenie - rewelacyjne, bardzo bogate, jasne, ciepłe, soczyste i szerokie brzmienie.
Hihat 12" i 14"
Na pierwszy ogień poszedł malutki 12-calowy hihat i od razu pierwsze zaskoczenie. Po tak niewielkim rozmiarze nie spodziewaliśmy się zbyt soczystego soundu, a raczej ostrego i metalicznego brzmienia. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Talerz prezentuje się nadspodziewanie uniwersalnie. Ma bardzo ciepły, syczący, acz wyraźny "chick", z bardzo przyjemną dozą "piachu". To blacha o zdecydowanie jasnym charakterze, bardzo dynamiczna, z szybkim i króciutkim atakiem, predestynującym go do gatunków z gęstymi partiami hihatu, jak funk czy reggae. Otwarty również nie odstaje głośnością od modeli większych rozmiarów, potrafi solidnie siać, z przewagą wysokich alikwotów, nie dławiąc się przy tym powietrzem, co często ma miejsce przy mniejszych hihatach.
Większy z testowanych hihatów - 14-calowy, to również bardzo dynamiczny talerz, o jasnym, nieco cieplejszym charakterze, ale mniej punktujący, na pewno bardziej uniwersalny i łatwiejszy w kontroli. Zamknięty posiada bardzo przyjemne i soczyste cyknięcie, świetnie oddając wszelkie artykulacyjne zabiegi. Otwarty nie zmienia drastycznie charakteru, na pierwszy plan eksponują się piaszczyste szmery. Talerz ten znajdzie zastosowanie w bardzo szerokim spektrum muzycznym od jazzu po energiczną rockerkę.
Ride 21" i 22"
Obydwa modele ride?ów dostarczyły nam bardzo przyjemnych wrażeń. Mniejszy z nich posiada bardzo wyraźny ping, selektywny przy bardzo gęstym graniu. Towarzyszy mu niewielkie rozmycie, bardzo ciepła nie utrudniająca kontroli "mgiełka". Większy ride sprawia wrażenie twardszego i bardziej skupionego talerza. Ma niższy dźwięk, z jeszcze wyraźniejszym pingiem, wzbudza się zdecydowanie mniej niż 21", dając maksymalną czytelność każdego uderzenia. Kopułki w obu egzemplarzach są dźwięczne, acz nie wybrzmiewają długo. Mocny i agresywny atak nie powoduje utraty kontroli nad całością, są dobrze wkomponowane w talerz.
Crashe
Seria Soultone Moffett posiada spory wachlarz rozmiarów crashy. Otrzymaliśmy aż pięć różnych modeli 16", 17", 18", 19" i 20". Odnotowaliśmy pomiędzy nimi wyraźne różnice brzmieniowe, ale wszystkie posiadają wspólną cechę - są bardzo soczyste, z ogromną ilością piachu i przyjemnych szmerów, pozostając jasnymi. 16" to najszybszy crash z serii, błyskawiczny, eksplodujący atak i dosyć szybkie gaśnięcie. Świetny do szybszych akcentów i dynamicznej gry. Modele 17" i 18" najbardziej przypadły nam do gustu, mają dłuższe wybrzmienie, są mniej agresywne, ale wciąż bardzo energiczne, dając ogromne możliwości zastosowania w przeróżnej dynamice. Ich brzmienie jest bardzo wyrównane i szerokie. 19" i 20" to talerze już wyraźnie niższe, o bardziej orientalnym charakterze, nie mają tak szybkiego ataku, zwłaszcza model 20". Bardzo długi, dający szerokim pasmem sustain i mniej wybuchowy charakter. 20" pięknie "zagadała" ridowana podczas grania walkingu, dając cieplutkie lekkie rozmycie. Z pewnością każdy odnajdzie wśród tych crashy coś dla siebie, uzyskując ogromne możliwości zarówno barwowe, jak i dynamiczne.
Efekty
W zestawie otrzymaliśmy tylko jedną 20-calową chinkę, która mimo dużego rozmiaru świetnie sprawdzała się w kontekście całego setu. To jasna, nie kłująca metalicznym dudnieniem blacha. Jak na 20" ma bardzo szybki atak, dosyć szybko gaśnie, po czym w wybrzmieniu dominują orientalne przydźwięki. Nieźle sprawdza się przy gęstszym graniu, rozbujana nie traci na selekcji poszczególnych uderzeń, co świetnie słychać w próbkach dźwiękowych na płycie.
Kolejna blacha bardzo nas zaintrygowała - to Crash FXO12 19". Talerz ten posiada dwa rzędy okrągłych otworów, sześć większych tworzących zewnętrzny pierścień i sześć mniejszych wokół kopułki. Musimy tu odnotować, że w testowanym egzemplarzu otwory nie były idealnie wycięte i widać w nich nierówności na krawędziach. Brzmieniowo jednak talerz zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie, barwowo przypominając połączenie crasha i chinki. Jest to niesamowicie energiczna blacha, ma eksplodujący atak, ogromną ilość piaszczystych, orientalnych szmerów i dość długi sustain. W zależności od siły uderzenia "piach" jest bardziej wyeksponowany, przy lżejszym ciosie talerz bardziej przypomina crasha. Wszystko to daje ogromne możliwości brzmieniowe w najróżniejszych sytuacjach muzycznych.
Splashe również świetnie wpasowały się w kontekst całego zestawu. Posiadają ten charakterystyczny dla serii soczysty, ciepły, "piaskowy" charakter, a przy tym typowe cechy splashy - atak i krótkie wybrzmienie. 10" jest trochę ciemniejsza i dłużej wybrzmiewająca, słychać tu niewielką ilość blaszanych przydźwięków. 8" i 6" to blaszki bardzo zbliżone do siebie charakterem, różniące się wysokością dźwięku. Mają jasny, dzwonkowaty atak i wyjątkowo krótkie wybrzmienie. Model 6" przypomina wręcz mały bell.
Podsumowanie
Spora oferta rozmiarów daje nam z czego wybierać, choć osobiście zabrakło nam w zestawieniu mniejszej chinki, na przykład 14-calowej, ale z drugiej strony należy pamiętać, że są to talerze sygnowane, stworzone pod konkretne potrzeby i wymagania Jonathana Moffetta. Brzmieniowo, jak i wizualnie prezentują profesjonalizm i najwyższy poziom, oferując bębniarzom ogromną muzykalność, szlachetny, bogaty sound oraz możliwości barwowe i dynamiczne. Z powodzeniem znajdą zastosowanie w najróżniejszych stylistykach i gatunkach muzycznych, od jazzu po cięższe rockowe klimaty. Nasza ocena to mocne pięć z plusem.
{podsumowanie Talerze z Moffett Series to bardzo udana seria, która rewelacyjnie współgra ze sobą, stanowiąc spójny brzmieniowo zestaw.}
Testowali: Łukasz Chmieliński, Maciej Nowak, Paweł Sapija