Blachy Paiste Wild

Dodano: 15.06.2009
Rodzaj sprzętu: Blachy

Długa jest historia talerzy Paiste i ich modelu 2002. Jest to na pewno jedna z najpopularniejszych i najbardziej klasycznych serii talerzy na świecie. Czasy się jednak zmieniają i firma, pomimo tak ponadczasowego modelu, stara się udoskonalać i prezentować na nowo tą słynną serię. Z jakim skutkiem?

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Powstały dawno bo w roku 1971, czyli prawie 40 lat temu. To robi wrażenie. W 2005 roku firma odświeżyła serię nadając jej więcej dynamitu i dostosowując sprzęt do obecnych realiów, choćby pod kątem wizualnym. Całkiem niedawno Paiste dodało nowy typ talerzy. Obok blach "thin", "medium" czy "power" pojawiły się "wild". Nie jest to seria tak jak 2002 czy Signature, a po prostu zwykły model, który umiejscowiony jest w dwóch seriach - 2002 i Rude. Wybraliśmy do testów wszystkie dostępne rodzaje talerzy "wild" z grupy 2002.

Starannie opakowana paczka (nie wiem jak oni zmieścili to wszystko w to jedno pudło!) wypełniona była blacharką wysokiego szlifu. Talerze nie przypominały dotychczasowych blach 2002, które powiedzmy sobie szczerze nie należały do powalających pod tym względem. Nie były ani krystaliczne jak niektóre Zidjian, ani surowe z pozostawionymi śladami od kucia jak to bywa w tureckich blachach. Dostarczone 2002 to bardzo eleganckie talerze, w których można się niemal ogolić pod warunkiem, że nie trafimy na fragment faktury, charakterystycznej dla każdego modelu.

Najciekawiej prezentowała się chyba China, która już podczas przesłuchań próbek na stronie Paiste wzbudzała we mnie może nie tyle niepokój co zaciekawienie. Ciekawe wykończenie bellu nie przypominało charakterystycznych talerzy china Paiste. Po założeniu całego kompletu prezentowały się bardzo ładnie i zachęcały do gry. Wyraźny, ale bez przesady, blask pozwala dostrzec z daleka grubość poszczególnych talerzy co jest zawsze rzeczą bardzo atrakcyjną. Można rzec, że pod tym względem są to talerze estradowe. Ogólnie blachy te należą do modeli dużych co od razu daje nam do zrozumienia jakie jest ich przeznaczenie. Jednak czy aby na pewno?

Ride 22" - pełna kontrola

Rozpocznijmy naszą podróż od Ride 22" czyli blachy dość dużej jednak niezbyt ciężkiej. Po założeniu na statyw sprawia wrażenie bardzo stabilnej i osadzonej. Jest to talerz z kategorii średnio głośnych jednak rozbudzona może być nawet bardzo głośna. Nie uda nam się tego zrobić poprzez klasyczną grę główką pałeczki. Musimy ją po prostu zwyczajnie rozbujać. Wybrzmiewa naszym zdaniem średnio długo co pozwala na większa kontrolę.

Brzmienie ma bardzo jasne i żywe. Jeżeli potrzebujemy bardzo charakterystycznego bella to będziemy mieć wielki problem. Jest mocno osadzony w talerzu przez co ciężko będzie wyłapać charakterystyczne "ping", szczególnie w szybszym graniu. Potrzeba tutaj na pewno dużej precyzji uderzenia. Natomiast w momencie gdy trafimy uzyskamy brzmienie bardzo ładnie wkomponowane w charakter blachy. Kolejna cecha, która charakteryzuje blachy Paiste i między innymi niniejszy wild ride to fakt, że brzmienie ma bardzo wyrównane i płynnie rozchodzi się po talerzu nie tworząc tak charakterystycznych fal, które możemy spotkać w talerzach bardziej surowo wykończonych. To już jednak kwestia gustu.. Generalnie blacha bardzo żywa z mocnym atakiem przyjemna, dobra do grania energicznego rocka, przygotowana na szybkie uderzenia.

Hi Hat 14" - dopuścić do głosu!

To bardzo dziwny hi hat. Da się go szybko polubić. Ma w sobie bardzo wiele do zaoferowania. Przyglądając się z różnych stron mamy tu ciekawą paletę brzmień. Hi hat jest z kategorii ciężkich chociaż różnica między górna a dolną blaszką nie jest tak duża (na pewno niektórym przydadzą się napisy "top? i "bottom"). Największym atutem jest brzmienie uzyskane na półotwartym hi hacie gdzie dostajemy dużą dawkę mięsistego soczystego syku obu, obijających się o siebie talerzy. Słychać to wyraźnie na próbce dźwięku.

Na próbce słychać również wspomnianą szeroka skalę możliwości talerzy. Jest to hi hat głośny, ale ma jednak też te tyknięcie, które w niektórych sytuacjach muzycznych jest bardzo przydatne. Talerze przeznaczone do muzyki ostrzejszej dają nam bardzo wiele. Nie mamy bowiem hi hatu klasycznie rockowego lecz pełną paletę ciekawych brzmień, które możemy wykorzystywać w różnych momentach w zależności od tego co chcemy uzyskać. Przejdźmy teraz do dwóch najbardziej nietypowych talerzy z kompletu.

China 17" - jak to podejść?

Zacznijmy od Wild China. To dziwna blacha. Bardzo charakterystyczna i trudno ją nazwać uniwersalną i doszukiwać się jakiś konkretnych preferencji stylistycznych. Gdy założymy ją poprawnie na statyw, po pierwszych uderzeniach zaczniemy szukać jakiś niezgodności związanych z instalacją. My akurat zaczęliśmy patrzeć jak się ma sprawa zbyt mocnego jej dokręcenia ponieważ china brzmi jakby ją na sztywno niemal przybito do statywu. Model 17" wybrzmiewa bardzo krótko. Próżno doszukiwać się tak charakterystycznego piachu jak to bywa w wielu chinas. Blacha jest jasna i nie ma w sobie zbyt wiele do zaoferowania po pierwszym kontakcie. Inaczej ma się kwestia gry w kontekście.

Talerz współgra z całą resztą lecz nie zmienia to faktu, że jest to blacha bardzo szybka, można by rzec - rytmiczna, a dopiero w dalszej kolejności akcentowa. Fajnie się sprawdza gdy gramy dość szybko i wybijamy na niej czwórki. Jest agresywna i bardzo żywa. Być może sposób w jaki został wykonany bell ma taki wpływ na brzmienie tego talerza. Jest on bardzo płaski i nie wystaje wyraźnie nad blachę jak to jest zazwyczaj w Paiste. Z racji tego, że jest krótka to łatwo ją kontrolować. Porównałbym ją do mocnych stacks. Brzmi bardzo podobnie. Podejrzewam, że gdyby Mike Portnoy grał na Paiste to zainteresował by się tą blaszką.

Splash 10" - mały nicpoń

W przerwie między dwoma specyficznymi talerzami, ostukajmy zwiewny splash. Ten mały skubaniec bardzo przypadł nam do gustu. Brzmi on jak niespełniony crash ponieważ wyrywa się strasznie do przodu, jest jasny i dość głośny. Ma za to bardzo przyjemny pełny szelest i nie brzmi jak dzwonek. Zwróćcie uwagę na próbkę dźwięku gdzie jest mocno i gęsto obijany. Słychać pięknie jak kolorowy jest to talerzyk i ile potencjału siedzi w tych zaledwie dziesięciu calach! Jest to również blaszka dość uniwersalna i może się odnaleźć w wielu zestawach. Pamiętać należy by dać mu więcej swobody na statywie ponieważ bardzo łatwo można go "udusić". Świetnie się sprawdza również jako "choke" co też dobrze słychać na nagraniach.

Crush/Ride 19" - czyli machanie zza ucha

Kolejny dziwoląg serii. Napis "Crush" przez "u" nie jest bynajmniej pomyłką ponieważ tak właśnie ta blacha się nazywa. To jest dopiero dziwny talerz. Ani to crash, ani to ride. Ma daleko tak samo do jednego jak i do drugiego. Uderzana lekko nie bardzo oddaje charakter talerza crash. Trzeba naprawdę machnąć ją zza ucha żeby odezwała się w całości. Otrzymamy wtedy dość przyjemny głośny crash z lekko ciemnym zabarwieniem i przyjemnym pełnym szelestem. Ma jednak w sobie ten dzwonowaty odgłos, który nie każdemu się podoba. Wybrzmiewa dość krótko więc także łatwo ją kontrolować.

Jeszcze dalej naszym zdaniem ma ona do ride?u mimo, że po pierwszych próbach crashowania wydawało nam się, że sprawdzi się bardziej właśnie jako ride.. Nie ma w sobie wyraźnie wyodrębnionego brzmienia bellu. Oprócz tego bardzo, ale to bardzo szeroko będzie nam odpowiadać na naszą grę tzn. łatwo nam się rozbuja i może zasłonić nam dużo tła. Jest to talerz dość cienki jak na swoje przeznaczenie co z resztą wyraźnie słychać.

Crash 19" - "szybki numerek"

Na koniec mój zdecydowany idol z całego zestawu - wild crash. Świetny, pełny, głośny i soczysty crash. Przydatny w niemal każdym zestawie od heavy metalu do bardzo softowych klimatów gdzie wystarczy, że będzie uderzony raz czy dwa w utworze. Wiadomo, jest dość głośny i po uderzeniu po prostu eksploduje. Tym bardziej, że i w tym przypadku by wydobyć z niego pełnię brzmienia należy uderzyć bardzo odważnie chociaż  nie tak mocno jak w   poprzednika.

Crash wybrzmiewa przede wszystkim bardzo szybko. Dlatego też zaraz po uderzeniu mamy eksplozję, która szybko ale płynnie znika. W odróżnieniu od reszty blach wild, ten model gra zdecydowanie bardziej "ciałem". Dobry na mocne wejście lub zakończenie. Sprawdza się także w sytuacjach gdy gasimy go szybko po uderzeniu co potwierdzają nagrania. Blacha sprawdzi się w każdym miejscu gdzie potrzebujemy silnego i mocnego akcentu bez rozmytego i drażniącego wybrzmiewania.

Podsumowanie

Podsumowując, talerze wild są instrumentami bardzo specyficznymi. Połączone razem w zestawie przeznaczone będą do gry mocnej i energicznej. W większości grają bardzo krystalicznie, a mniej "ciałem". Ciekawe jest jednak to, że blachy te pojedynczo mogłyby się znaleźć w różnych stylistycznie zestawach jako bardzo dobre dopełnienie.

W całości, jak wspomnieliśmy, zdecydowanie kwalifikują się do energicznego grania. Doskonale by się wpasowały w grę zespołów post-grunge typu Foo Fighters czy też kapel pokroju Nickelback. Odnalazły by się również w agresywniejszym brit-popie, ale też w punk rocku czy wreszcie w bardziej agresywnym graniu, ale wymagającym kontroli precyzji i co najważniejsze przejrzystości. W momencie gdy potrzebne jest porządne uderzenie, ale grane przez nas gęste frazy nie mogą być zasłonięte przez zbyt długo wybrzmiewającą blachę śmiało możemy zamontować Paiste wild.

{podsumowanie DOSTĘPNE ROZMIARY
Wild Ride 2002 - 20" 22"
Wild Hi Hat 2002 - 14" 15"
Wild China 2002 - 15" 17" 19" 21"
Wild Splash 2002 - 10"
Wild Crush/Ride - 18" 19" 20"Wild Crash 2002 - 17" 18" 19" 20"}
Testowali: Maciej Nowak, Łukasz Chmieliński, Paweł Sapija.
Zdjęcia: Łukasz Rygało

 

Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.