Caban Drummer Fest 2024

Dodano: 30.09.2024
Autor: Maciej Nowak

Chrzanowski festiwal już na dobre wpisał się w nasz perkusyjny kalendarz. Kolejna edycja w sali Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Chrzanowie za nami.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Przejdźmy w skrócie z subiektywnym komentarzem przez wydarzenie, ponieważ zapis poszczególnych punktów imprezy pojawia się na kanale YouTube i mediach społecznościowych Caban Drummer Fest, do odwiedzenia których zachęcam. Za ten aspekt wytrwale odpowiadał jeden z ojców imprezy, czyli Konrad Wicher. Biegając dookoła budynku i zaglądając w każdy kąt wewnątrz, także w holu, gdzie można było spotkać markę Gretsch, czy też sklep Silesia Drum oraz oryginalną biżuterię DrumShapes. W przerwie zainteresowani mogli pograć sobie z Jarkiem Piotrowskim ze szkoły Port Music.

Ogólny zarys imprezy był bardzo podobny do tego co mieliśmy w zeszłym roku. Gospodarzem imprezy tradycyjnie był Eryk Gruca, którego progres w sztuce konferansjerskiej jest bardzo wyraźny. Eryk czuje wydarzenie, czuje bębny i potrafi naturalnie zbudować przyjemną atmosferę, bez silenia się na jakiekolwiek sceniczne kuglarstwo.

Całość rozpoczęło efektowne wejście grupy perkusyjnej Walimy w Kocioł. Odważnie, rytmicznie i kolorowo, perkusyjna karawana weszła na scenę tworząc sympatyczną rozgrzewkę przed kolejnymi artystami. Idea ekipy Walimy w Kocioł raduje mnie niezmiernie z racji tego, że w Polsce mamy mało zespołów perkusyjnych o swobodnym charakterze. Patrząc z zazdrością na amerykańskie ekipy marszowe zawsze marzyło mi się by taką sieć orkiestr zbudować w Polsce. Co mnie cieszy w Walimy w Kocioł to ich duża oryginalność i wyobraźnia muzyczna. Sięganie po różnorodne instrumenty perkusyjne i przyjazne łączenie z innymi melodyjnymi światami muzycznymi.

Chrzanów dba o swoich artystów, co szczerze doceniam, dlatego część zestawową rozpoczął miejscowy chłop, fan Danny’ego Careya - Kajetan Pyrek. Sprawnie odtwarzający partie bębniarza Tool dał mi się poznać jako perkusista mający pomysł na siebie. Dobry trybut wymaga ciągłego rozwijania i dopracowywania szczegółów. Zawsze jest co robić, szczególnie gdy mówimy o takim gigancie jak Carey. Szanuję taką formę prezencji scenicznej, a Kajetan zrobił to w taki sposób, że bardzo szybko „kupiłem” jego pokaz.

Mariusza Mocarskiego w personalnym „menu” wieczoru możemy uznać za postać swoiście sezonowaną. Doświadczony artysta, znany w naszym środowisku głównie z pracy z bębnami elektronicznymi różnej maści, zagrał recital, będący jednocześnie jubileuszowym podsumowaniem 25 lat profesjonalnej kariery. Pan doktor połączył świat akademicki, w którym aktywnie uczestniczy, ze swoimi inspiracjami i doświadczeniem sidemana.

Oskar Podolski, na którego mówię sobie pod nosem Mr. Marvel. Ależ ten facet doskonale wpływa na nastrój! Ta jego szarmancka brewka do góry i jazda do przodu. Muzyk o amerykańskiej proweniencji w spiętej Polsce. Luz, zabawa, ale za tym wszystkim świetna jakość, warsztat, rzetelność. Tak bardzo kojarzy mi się z etosem bębniarskim zza wielkiej wody. Od grania na kubłach po najpiękniejsze polskie sale z Agnieszkę Chylińską. Jeżeli Tony Stark szukałby bębniarza do Avengers, wziąłby Oskara.

Czas na konkursy, publiczność wkracza na scenę, trwa interakcja, śmiechy, zabawa. Radek Jaszczyszak bombarduje wybrańców pytaniami i nagrodami.

Teraz wreszcie wkraczam ja. A czemuż to? Dwie godziny wcześniej Eryk Gruca w garderobie, poprawiając płynnym ruchem swoje porcięta, pyta mnie żywo: „Chcesz sobie kogoś zapowiedzieć?” Nie zastanawiając się długo odrzekłem literacko: „No”. Eryk rozszerzył oczy w oczekiwaniu aż rozwinę myśl. „Tego”, dodałem równie kwieciście, wskazując paluchem w stronę Maliny. Nie wiedziałem wówczas, że przyjemność zaprezentowania Michała „Maliny” Malińskiego będzie dla mnie także wielkim zaszczytem.

Michał „Malina” Maliński, jego nieodzowna czapeczka i te pieprzone bębny. Rozstawione irytująco karkołomnie, wręcz nieetycznie, ale przy tym jakże wspaniałe, rewelacyjne, wykonane przez polskiego producenta - firmę Tohok. Malina zagrał w towarzystwie Michała „Foxa” Króla, z którym gra wspólnie u Kaśki Nosowskiej. Panowie pięknie się zazębiali i szyli miejscami hipnotyzująco. Malina podczas pokazu solowego sprawiał wrażenie jakby był hologramem emitowanym z jakiegoś odległego kosmicznego miejsca. Nie było to solo wyrachowane, poskładane z odcinków w oparciu o sztywny scenariusz. Muzyk zabrał nas swoim „Sokołem Millenium” na perkusyjny runmageddon. W takich sytuacjach jakże żywe są słowa Franka Zappy, że mówienie na temat muzyki, to jak tańczenie na temat architektury. Malina, skromny facet, który jest jednym z najbardziej wyrazistych polskich perkusistów o nieziemskiej muzykalności i dynamice.

Zgodnie z tradycją nadszedł czas na wielki finał. Wszyscy artyści wspólnie na scenie. Na środku ekipa Walimy w Kocioł, a co do zestawowców, zakręciłem dywersyjnie muzykami i namówiłem by zamienili się zestawami, podobnie jak to było rok temu.

- Mariusz Mocarski zabębnił na garach Oskara Podolskiego,

- Kajetan Pyrek zasiadł za bębnami Mariusza Mocarskiego,

- Malina zagrał na bębnach Kajetana Pyrka,

- Oskar Podolski usiadł odważnie za sterami bębnów Maliny.

„I jak ci się na tym grało?” zapytałem Oskara po koncercie. „W sumie spoko! Tylko te kąty takie, że się wyginać musiałem, ha!” odparł wesoło. Cały Oskar, daj mu snopowiązałkę to i tak ugra.

Caban 2025, 26, 27…

Duży sukces imprezy jest też ważnym sygnałem do tego, by zastanawiać się nad przyszłością. Pierwsze chwile po, pierwsze dni po, to robienie porządków, odpoczynek i słuszne zadowolenie z dobrze wykonanej pracy. Później trzeba jednak zrobić podsumowanie i rachunek sumienia. Nie wolno spać.

Caban Drummer Fest jest w dużej mierze wydarzeniem regionalnym, stał się jedną z wizytówek miasta. Zestawianie organizacji takiej imprezy z wydarzeniami w dużych miejskich aglomeracjach jest błędne z racji innych warunków geospołecznych. Dla Caban ta regionalność stała się olbrzymim atrybutem, niemniej ludzka atencja bywa kapryśna i lubi płatać figle, szczególnie w obecnej dobie dywanowych nalotów impulsów z każdej strony. Tlenu jeszcze jest dużo i na 2025 wystarczy spokojnie, ale moim zdaniem tworzy się niebezpieczna strefa komfortu, która często kończy się urwistym klifem. W 2020 roku Caban z racji pandemii został zmuszony wyjść z podziemi do głównej sali MOKSiR. Okazało się to doskonałą katapultą dla całości i z roku na rok było tylko lepiej. Ale rozejrzyjmy się i bierzmy lekcje z tego co się dzieje w podobnych sytuacjach. Tegoroczna Tama festiwal, na swój sposób równie bardzo regionalna impreza, to maraton schematów, powtarzalności, który ostatecznie nie porwał, mimo takich artystów jak Simon Phillips czy Sput. Ten mechanizm jest uniwersalny i organizatorzy Caban moim zdaniem powinni mieć to gdzieś z tyłu głowy. Sami doskonale wiedzą jakimi środkami i możliwościami dysponują. Uważam, że nie ma co się siłować na wielkie ruchy, jak ten z 2020, ponieważ wspomniane umiejscowienie imprezy tego nie wymaga. Wystarczy troszkę pomajstrować przy konwencji, lekko podlać tę roślinkę, by sobie powoli kwitła dalej, ku radości całej perkusyjnej społeczności.

Wrażeniami podzielił się: Maciej Nowak

Zdjęcia: Anna Nalepa

QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…
Dalej !
Perkusista - online
Platforma medialna
Magazynu Perkusista
Dołącz do nas
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.