Robert Rasz
Fachowiec z własną tożsamością, co jest coraz rzadziej spotykane w świecie instrumentalistów. Muzyk z charakterem, nieulegający szybkim modom, doskonale znający swoje miejsce i zakres obowiązków.
Znany głównie z pracy z Gabą Kulką, Melą Koteluk, często goszczący na ścieżkach dźwiękowych świetnych polskich filmów. Do tego mechanik majsterkowicz i miłośnik ptasiego trylu.
Nie krzyczy, nie komentuje, nie poucza, nie pozuje. Może dlatego Robert Rasz nie jest częstym tematem dyskusji między bębniarzami, mimo, że przecież tak bardzo potrzebni nam są muzyczni indywidualiści, którzy w praktyce oddzielają inspirację od kopiowania. Taki paradoks obecnych czasów. Z jednej strony chcemy odkrywać, poznawać nowe brzmienia i rejony muzyczne, a z drugiej nie dość, że tkwimy w powielaniu tego, co już od dawna znamy, to jeszcze szukamy prostych rozwiązań „last minute”. A wystarczy przyjrzeć się bliżej Robertowi. Muzyk wykształcony, znający doskonale wszelkie schematy nauczania, który ma swoją osobowość, który na hasło wyzwanie reaguje entuzjazmem możliwości poznawania i odkrywania.
Jest perkusistą wszechstronnym, potrafi zaszumieć na blaszkach rózgami, by za chwilę pulsować na werblu w galopującym tempie. Z jednej strony stonowana ścieżka dźwiękowa do filmu „Bogowie”, a z drugiej szaleńczy Hat, Meet Rabbit Gaby Kulki. To wszystko wymaga wielkiej wyobraźni i wrażliwości. Ale to nie wszystko. Robert ma też jasną wizję edukacji muzycznej i sprecyzowane poglądy na kształcenie kolejnego pokolenia. Mimo wszystko muzyka nie jest jego całym światem i stara się zachować równowagę, chociaż wyraźnie podkreśla rolę perkusji w swoim życiu. Ciekawie wyglądałyby warsztaty w jego wykonaniu. Doświadczenie instrumentalne wymieszane z umiejętnościami współpracy i etyką pracy.