Michał Jelonek
W temacie bębniarzy przepytywaliśmy już gitarzystów, basistów, pianistów… Najwyższa pora porozmawiać ze skrzypkiem, szczególnie, gdy jest to muzyk, który lubi, jak bęben jest solidnie wbity.
Znany obecnie przede wszystkim z zespołu Hunter i ze swojej twórczości solowej. Jego ostatni album Classical Massacre to doskonały przykład na „znęcanie” się nad bębniarzami.
Postrzeganie perkusistów oczami wykształconego klasycznie skrzypka wydaje się być niezwykle ciekawe. Klasyka nie ma wiele wspólnego z pracą i rolą zestawu perkusyjnego. Michał jest jednak skrzypkiem wyjątkowym, bo z jednej strony wspomniana klasyka, ale z drugiej cały świat muzyki popularnej w różnych odmianach, opartej na typowych bębnach. Okazuje się, że jest też trzecia strona, czyli muzyka ludowa, a tam nieziemsko interesujące niuanse rytmiczne. To wszystko nie pozostawia złudzeń, że mamy przed sobą osobę, która doskonale wie, czego chce, gdy chodzi o pracę bębniarza.
Magazyn Perkusista: Muzyka, której się uczyłeś w szkole na poziomie akademickim, nie ma chyba zbyt wiele wspólnego z bębnami?
Michał Jelonek: Byłem w klasie skrzypiec, więc miałem do czynienia bardziej z symfonicznymi i orkiestrowymi instrumentami perkusyjnymi, a nie z zestawem rozrywkowym. Powiedzmy, że w muzyce klasycznej werbel jest taki sam jak w rozrywkowej. Kotły to już inna sprawa. Blachy są dosyć podobne, tylko nie ma hi-hatu. Zamiast hi-hatu jest dyrygent.