Wizyta w fabryce Tama cz.1

Dodano: 08.04.2016

Nie ma chyba perkusisty, który by nie znał marki Tama. Marki, która zapisała się w historii muzyki nie tylko wspaniałymi nagraniami, ale też wieloma innowacjami.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Sprzęt Tama stał się też dla wielu perkusistów ikoną, jak chociażby jeden z najsłynniejszych zestawów perkusyjnych w historii metalu, czyli biały zestaw z dwiema centralami i czterema tomami Larsa Ulricha. W odróżnieniu od bardzo charakterystycznych bębnów Simona Phillipsa, zestaw Larsa przerósł swoją sławą grę samego właściciela. Wydawało się, że za tymi bębnami Lars gra lepiej…

Jeden z najsłynniejszych zestawów Tama. Lars Ulrich pojawił się z nimi w okresie płyty…And Justice For All. Bębny towarzyszyły mu na koncertach przez kolejnych 6 lat, czyli wtedy gdy Metallica pięła się na szczyt.

To oczywiście żart, ale pokazujący, jak wielkie znaczenie dla bębniarzy ma konfiguracja bębnów i utożsamianie perkusisty z daną marką. Co bardziej ambitni bębniarze wspominają, że nie jest to istotne i liczy się sama gra, ale nie oszukujmy się, aspekt wizualny jest piekielnie istotny, a widać to chociażby wtedy, gdy jakiś popularny bębniarz zmieni coś w swoim ustawieniu. Od razu pojawiają się komentarze. Nie dotyczy to tylko młodych ludzi, ale też doświadczonych perkusistów. Przykładem jest tu Mike Portnoy, który po płycie 6DOIT rozbudował swoje bębny do niesamowitych rozmiarów. Mike zawsze z lubością wypowiadał się o swoich instrumentach, czy to był Purple Monster z okresu Metropolis, wspominany potwór z 6DOIT czy też eksperymentalny zestaw z Liquid Tension Experiment lub ascetyczny z Winery Dogs.

Mike Portnoy ma już cały arsenał bębnów Tama w różnych konfiguracjach, od klasyki po potężne zestawy z trzema centralami.


Tama dobrze o tym wie i stara się wyjść naprzeciw swoim rodzinnym bębniarzom, zachowując przy tym balans, by nie popaść w skrajność tworzenia customowych bębnów, jak robi to np. DW. Dzięki temu każdy perkusista, widzący swojego idola, może sobie wyobrazić taki zestaw u siebie. Tama jest bliżej przeciętnego perkusisty, bo przy tworzeniu customów, oprócz pieniędzy trzeba mieć też czasami znajomości lub znane nazwisko. W przypadku Tamy wystarczy jedynie wiedzieć, kto jest dystrybutorem.

Tama Drums


W roku 2014 obchodziliśmy 40-lecie istnienia firmy Tama. Podczas targów NAMM Show mieliśmy przyjemność oglądać jubileuszowy koncert, na którym wystąpili tacy mistrzowie, jak Billy Cobham, Lenny White, Charlie Benante, Mike Portnoy, Matt Garstka i wielu, wielu innych. Później impreza przeniosła się do niemieckiego Gutenstetten, gdzie wystąpił m.in. Simon Phillips, a także nasz Daray.

Rok 1910 i księgarnia Hoshino, gdzie sprzedawano też instrumenty.


Będąc bardziej szczegółowym 40 lat obchodziła marka perkusyjna Tama, bo tradycje tworzenia bębnów sięgają dekadę wstecz, a sama firma Hoshino to początek XX wieku. My jednak skupmy się na bębnach... W 1965 roku powstały pierwsze zestawy perkusyjne pod nazwą Star, mimo, że już od 3 lat istniała firma Tama Seisakusho, specjalizująca się w produkcji gitar. Dlatego właśnie Star były pierwszymi instrumentami perkusyjnymi od Hoshino. Firma od początku lat 60 współpracowała z Rolandem Meinlem, co pomogło w imporcie sprzętu do Europy, a w 1968 roku wystawili razem sprzęt na MusikMesse.

Rok 1967 i fabryka bębnów jeszcze pod nazwą Star.


Rozwój był dynamiczny, a początek lat 70 przyniósł bardzo dużo zmian w świecie muzyki. Hard rock eksplodował na dobre w wielu formach. Wśród bębnów firma Gretsch była w mocnym dołku, DW dopiero płakało w kołysce, dlatego też w latach 1971-72 stała się rzecz kluczowa dla całej firmy Hoshino - podpisano umowę z Elger, dotyczącą dystrybucji w USA. Cena od Hoshino była bardziej przystępna niż sprzęt Slingerlanda czy też Ludwiga, sukces był w zasięgu ręki.

W roku 1974 - uznawanym za narodziny współcześnie znanej nam marki - firma oficjalnie nazywa bębny Tama, jednocześnie wchodzi na rynek z wielkimi innowacjami. Pierwszą z nich były podwójne nogi w statywach, ale najważniejszą była teoretycznie prosta rzecz, bez której nie wyobraża sobie gry żadne bębniarz - łamany statyw. Coś, jak wymyślenie koła na nowo, prawda? Tamę uznaje się za pierwszą firmę, która ofiarowała perkusistom ten wspaniały patent. Nie ma wątpliwości co do tego, że prędzej czy później ktoś inny by opracował tę "oczywistą oczywistość", ale to tak, jak z Ameryką, którą prędzej czy później musiał ktoś oficjalnie odkryć, a padło akurat na Kolumba.

Mając w swoim katalogu Swingstara, firma dołożyła jeszcze zestawy Royalstar i Imperialstar. Taki zmasowany atak nie mógł przejść bez echa. Pierwszym perkusistą uznawanym za światowej sławy endorsera marki był Billy Cobham. Legendarny muzyk zrobił kawał dobrej roboty dla marki, ponieważ jego zestaw zawsze robił wielkie wrażenie z racji rozmiarów, a dodając do tego szaleńczą grę muzyka nie można było przejść obok, nie zwracając uwagi. Nie minęły cztery lata, jak firma zaaplikowała kolejną dawkę usprawnień w postaci multi-clampu i dwóch ważnych instrumentów, które weszły do katalogu wielu innych firm. Mowa tu o octobanach i gong bass drum. Podobne instrumenty przewijały się tu i tam w postaci prototypów, ale to Tama wprowadziła je do swoich katalogów jako regularną ofertę.

Rok 1984 i bardzo ciekawy zestaw w rodzinie tama - Techstar!

 

Te bębny nie należały do tanich, jest to Artstar Titanium


W lata 80 firma wkroczyła także z marką Camco, która sygnowała wówczas najlepszą stopkę na rynku. Szczerze mówiąc, już od bardzo dawna konstrukcja stopek niewiele się zmieniła i mimo permanentnych udoskonaleń sens i zasada działania jest praktycznie ta sama. Stopka Camco ze swoim łańcuchowym napędem wyznaczyła standard, który jest w użyciu po dziś dzień.

Rok 1981, biuro firmy Hoshino Gakki, dziś rosną przed nim duże drzewa.


W roku 1988 firma otworzyła nową fabrykę w Japonii, która tworzy po dziś dzień - Akatsuki. W tym miejscu robione są m.in. zestawy Star i to właśnie Akatsuki Factory uznawane jest za serce produkcji Tama. Pięć lat później mamy do czynienia z kolejną falą nowych produktów, które ukierunkują firmę na lata, w sumie do dziś. W roku 1993 pojawiła się jedna z najbardziej znanych stopek perkusyjnych na świecie, która ostatecznie rozrosła się do wielkiej rodziny - Iron Cobra.

Prototyp Iron Cobry, zupełnie nie przypomina dzisiejszej wersji tej jakże uznanej stopki.


Rok później pojawia się Tama Starclassic, flagowy model bębnów, który mimo pojawienia się 2 lata temu serii Star, wciąż jest motorem napędowym Tamy. Światowa gospodarka także przeżywa szybkie zmiany, zaczęło się opłacać prowadzić biznes w Chinach. Hoshino ma tę przewagę, że jest bardzo blisko, dlatego otwarta w 2004 roku fabryka w Kantonie obsadzona jest japońskimi specjalistami, a firma z pewnością odczuła odciążenie portfela tym bardziej, że Japonia należy do jednych z droższych krajów na świecie.

Kolejne eksperymenty w produkcji powodują powstanie korpusów hybrydowych bubingi i brzozy w 2006 roku. 8 lat później firma Yamaha ogłasza światu swój wielki sukces, jakim są właśnie nowe korpusy hybrydowe w ich zestawach. Doprawdy, refleks niczym Internet Explorer. Dwa lata temu pojawiły się bębny Star, które są najwyższym modelem bębnów Tama, nowe stopki dopiero co wyszły na rynek, hardware jest wciąż usprawniany i trwają prace nad nowościami. Firma Hoshino wygląda prężnie i jej przyszłość wydaje się być burzliwa jedynie w kontekście dudniących bębnów.

Wizyta w Hoshino


Informacja o wizycie w fabrykach Tama przyszła do nas z firmy Meinl Distribution, kwatery głównej dystrybutora Tamy w Polsce. Bijemy się w pierś i przyznajemy pokornie, że naciskaliśmy na tę wizytę od bardzo dawna. Wreszcie zapadła decyzja, lecimy! Żeby nadać jeszcze więcej sensu całej wycieczce zaproszono polskich dealerów lub mówiąc normalnie - przedstawicieli sklepów. Skład polskiej delegacji prezentował się następująco: Jola Zalewska (sklep Pasja), Tomek Klinikowski (sklep DrumCenter), Kuba Sochacki (sklep Pro Drum), Tomek Stukan (sklep DrumStore) oraz Michał Ostrowski (sklep M.Ostrowski). Razem z Michą Dimpelem i Konradem Iwanem z Meinl Distribution zaprezentowano nam siedzibę główną firmy oraz poszczególne fabryki z liniami produkcyjnymi. Mieliśmy okazję oglądać wiele zakamarków zarówno w biurze, jak i fabryce, od działu produkcyjnego przez dział rozwoju i innowacji aż po system działania wewnętrznego. Najważniejsze było jednak porównanie linii produkcyjnej w japońskiej fabryce Akatsuki z linią produkcyjną w chińskim Kantonie. Wnioski przedstawimy w drugiej części artykułu, ale już zapowiadamy spore zaskoczenie.

Rockowa etykieta?


Lata 80 przyniosły rozwój muzyki hard rockowej w mocniejszych formach. Tama miała wiele szczęścia trafiając w muzyków, którzy tworząc nową muzykę wynieśli jednocześnie markę na szczyt. Przecież nie tylko perkusiści byli zapatrzeni w szaleńców typu Lars Ulrich czy Dave Lombardo, grających na Tamie (podobnie Charlie Benante z Anthrax, czy Louie Clemente w Testament - wszystko Tama!), logo było widoczne i szybko utożsamiane z muzykami. Dobra passa w metalu była kontynuowana, bo w okresie, gdy Megadeth weszło wreszcie (1992) z hukiem na salony i do ramówek telewizji muzycznych Nick Menza zasuwał na Tamie.

Ciężko wyobrazić sobie Charliego Benante za innymi bębnami niż Tama z dwiema centralkami i trzema mocno przechylonymi tomami.


Na nieco lżejszej scenie także było ciekawie. Kolejny zespół, który mocno zatrząsnął sceną (1987) miał w swoich szeregach perkusistę Tamy, mowa tu o Guns N’Roses i Stevenie Adlerze, a gdy nowy okres w muzyce rockowej został obwieszczony przez Nirvanę to wesołym użytkownikiem Tamy był Dave Grohl. Ale to jeszcze nie koniec innowacyjnych kapel! Parę lat później na scenie i w mediach pojawia się twór o nazwie Korn. Jeden z prekursorów mocno skomercjalizowanego stylu, jakim był nu metal. Gatunku, który jako pierwszy miał wsparcie w postaci szybko rozprzestrzeniającej się innowacji o nazwie Internet. David Silveria bębnił rzecz jasna na Tamie, tak samo, jak Abe Cunningham z Deftones - także ważnego zespołu dla nu metalu.

Jeden z trzech sygnowanych werbli Kenny’ego Aronoffa, mistrza sesji nagraniowych.


A wykolejeńcy z Rammstein, którzy również wytyczyli nowe standardy? Christoph Schneider grał na Tamie, zakręcony System of a Down i John Dolmayan. I tu można by zakończyć podsumowanie, gdyby nie jeszcze jedna rzecz. Nu metal był chyba ostatnim prawdziwie nowym gatunkiem w ostrym rocku, później pojawiały się mieszanki stylistyczne, co widzimy na co dzień, jednak na początku lat 2000 wielką popularność zaczął zdobywać pewien stary gatunek muzyki w nowej odsłonie - rock i metal progresywny. Największym nośnikiem wirtuozerskich wyczynów był zespół Dream Theater, w którym bębnił Mike Portnoy. Mike ma w sobie pewną drażniącą nutę, ale nie wolno mu odmówić tego, że jest jedną z największych inspiracji perkusyjnych ostatnich 15 lat. Jego kolejne zestawy bębnów były przedmiotem legend i westchnień wielu młodych perkusistów. Ostatecznie Tamie została przylepiona etykietka bębnów rockowych lub metalowych, która wisi na niej aż do tej pory.

Simon Phillips jest jednym z najważniejszych perkusistów Tama. Często podkreśla swoje przywiązanie do marki. Tama wykonała dla niego - co jest bardzo rzadko spotykane w tej firmie - specjalny jubileuszowy zestaw klon-bubinga.


Podobnie jest z największym konkurentem Tamy, firmą Pearl, bo gdzie nie było na scenie Tamy, to był Pearl. Ta etykietka nie jest do końca sprawiedliwa. Należy pamiętać, że bębniarzami Tamy byli już wtedy Simon Phillips, Bill Bruford, a także Stewart Copeland. Sęk w tym, że w tym okresie grali dość energiczną muzykę i w tej gęstwinie rockowo-metalowych bębniarzy ginął gdzieś Lenny White. Przez lata przewijającego się logotypu w głośnych kompozycjach został wyrobiony stereotyp, jednak same właściwości bębnów zaprzeczają mu bardzo rzeczowo, trzeba tylko zamknąć oczy i nie "słuchać logówką".

Darek Brzozowski stał się polską twarzą firmy Tama. Mimo wielu wspaniałych rodzimych perkusistów to właśnie Daray został zaproszony jako gość festiwalu jubileuszowego.



Tomek Łosowski jest obecnie związany z firmą DW, jednak to właśnie on był pierwszym posiadaczem w Polsce zestawu z pierwszej, jeszcze limitowanej edycji Starclassic Bubinga. Na zdjęciu za tym właśnie zestawem już w koszulce DW.


Przygotował: Maciej Nowak

Artykuł ukazał się w numerze styczeń 2016




QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…
Dalej !
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.