Blachy Paiste 2002

Dodano: 12.03.2013
Rodzaj sprzętu: Blachy

Nie trzeba chyba nikomu przedstawiać talerzy Paiste 2002. Od kilkudziesięciu lat ochoczo łechcą nasze uszy na nagraniach największych gwiazd. Ciężko przejść obok nich obojętnie. Charakterystyczne czerwone logo towarzyszy muzykom wszystkich gatunków.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.


Paiste 2002 to talerze, które pojawiły się na rynku w 1971 roku jako stop brązu CuSn8 znanym obecnie jako "Brąz 2002". To już wystarczy chyba jako rekomendacja dla tych blach. Na przestrzeni lat wypracowały swoją renomę, współpracując z ogromną liczbą artystów. Ponad 40 lat talerze są praktycznie niezmienne w swoim brzmieniu, co jest charakterystyczną cechą firmy Paiste. Jak dobre muszą być zatem talerze, które przez tyle lat nie potrzebują poprawek? Mamy do dyspozycji set składający się z totalnej esencji 2002. Crash 18", hi-hat Sound Edge 14", ride 20" oraz bonusowy crash 16" to rdzeń całej serii. Ich wykończenie nie jest może najpiękniejsze, ale tak, jak wspomnieliśmy, leci właśnie piąta dekada istnienia serii i jak brzmi stare sportowe powiedzenie - zwycięskiego składu się nie zmienia.

Pierwszą podstawową rzeczą jest fakt, że talerze produkowane są od początku do końca tylko i wyłącznie w szwajcarskiej siedzibie w Nottwil. Cały proces obróbki talerzy obejmuje ręczne kucie za pomocą mechanicznych młotów regulowanych przez majstra, toczenie i ręczne ściąganie ułamków milimetra warstw blaszki, ponowne kucie i finalne "ubranko". Wszystko to jest robione w Szwajcarii przez panów, którzy siedzą tam od lat (spokojnie, nikt ich tam nie głodzi, zbyt długo trzeba szkolić fachowców) i z niesamowitą precyzją szykują blachy, które ostatecznie lądują na statywach kontroli jakości. Tam porównywane są do talerza wzorcowego i albo lądują w naszych sklepach albo są brutalnie rżnięte popularnym "diaksem". Przez lata wiele się nie zmieniło, a zważywszy na to, że Szwajcarzy to naród, który ma zmartwienia nieco innego kalibru niż my, mają więc czas i siły, by dbać o precyzję.

Jak wygląda to po kolei?

HI-HAT


Jako pierwszy pójdzie na warsztat słynny hi-hat. Dlaczego słynny? Sound Edge to model talerzy, który w sumie zapoczątkował eksperymenty z hi-hatem. Jego charakterystyczną cechą jest pofalowana krawędź dolnego talerza. Podobne rozwiązanie zastosował później Zildjian ze swoim Mastersound. Górny talerz jest z kategorii średnich, natomiast pofalowany dół to blaszka o nieco większej masie, w związku z czym możemy liczyć na dobre "tyknięcie". Kluczową rolę odgrywa tu więc dolny talerz. Pofalowana krawędź oznacza, że powietrze podczas naciskania hi-hatu będzie miało spokojne ujście. Z drugiej strony, zamknięty uderzany pałeczką będzie miał lekko surowe zabarwienie i nie mamy tu do czynienia z czystym "czyk". Otwierany stopniowo brzmienie ma wyrównane i płynne. Nie ma tu więc kompletnej różnicy barwy pomiędzy zamkniętym, lekko otwartym, półotwartym i szeroko otwartym. Kolejne fazy przechodzą bardzo płynnie.

Brzmienie hi-hatu zamkniętego jest ciepłe i waha się pomiędzy barwą jasną i ciemną, w czym tkwi między innymi sekret tak dużej uniwersalności talerzy. Jest za to na pewno pełny i soczysty w swoim brzmieniu mimo, że jak wspomnieliśmy, uderzany samotnie, zamknięty może pojawić się nieco surowy blaszany przydźwięk. Fenomenalnie brzmi w kontekście, co słychać na próbkach, zamieszczonych na płycie załączonej do magazynu (ścieżka 2) i od razu wiadomo, dlaczego status 2002 Sound Edge hi-hat jest kultowy. Jedynym mankamentem jest fakt, że jest to hi-hat w miarę cichy. Mimo posiadania motywu "sound edge", który teoretycznie powinien wpływać na większą doniosłość, porównując go do innych hi-hatów Sound Edge (czy to Alpha, Rude lub Signature) nie jest to hi-hat , który przebije się przez głośniejsze blaszki.

CRASH 18" I 16"


Domyślnym talerzem w naszym secie jest crash 18". Firma dorzuca nam w gratisie drugi crash - 16". Oba talerze to po prostu crash, zwykły, standardowy crash bez żadnych epitetów czy innych ozdobników. Klasyczny crash to talerz, który katalogowo można dostać u Paiste w najszerszej skali rozmiarów, bo od 14" aż po 24" (z wyjątkiem 21" i 23"). Osiemnastka jest chyba najbardziej uniwersalna i wszystkie atrybuty, jakie posiada, można uznać za typowe "medium". Ma średnią głośność, chociaż ma tendencje do wybuchowości, wybrzmiewa również średnio. Brzmienie ma jasny i ciepły odcień. Wybrzmiewa szeroko i z bogactwem alikwotów, ale doskonale słyszalnym dźwiękiem podstawowym. Ma przyjemny piaszczysty charakter i sprawdzi się w wielu gatunkach muzycznych.

Mniejszy crash - 16" nie jest jedynym egzemplarzem, który mieliśmy w swoim życiu pod ręką i tak samo w tym przypadku (ta ich powtarzalność!) blaszka wymaga nieco obicia. Pierwszy kontakt z szesnastką ma w sobie dość toporne, blaszane brzmienie, oczywiście nie mówimy tu o ogólnym wrażeniu tylko zauważonych drobnych "skazach". Później, po kilku obiciach blachy, mamy już do czynienia z niczym innym, jak pomniejszoną wersją 18". Mówiąc krócej - pełna konsekwencja brzmienia serii. 16" jest bardziej żywa, ale także piaszczysta i soczysta. Doskonały talerz akcentowy o średniej długości wybrzmieniu.

RIDE 20"


W serii klasycznych ride mamy trzy rozmiary, w naszej paczce znajdował się standardowy 20". To czysty, jasny i ciepły ride, który od razu kojarzy się z brzmieniem klasycznych utworów lat 70-tych. Wyraźny "ping" i przyjemne tło, które nie zasłoni nam całości. Całkiem skutecznie sprawdzi się jako finalny crash, pracuje wtedy całym swoim ciałem i nie wybrzmiewa bardzo długo. Wspominany "ping" jest wyraźny, ale delikatny, dlatego też nie będzie to talerz przeznaczony dla metalowców. Pod kątem głośności jest to również blacha średnia, ale w zestawieniu z hi-hatem Sound Edge wysunie się na pierwszy plan.

Mankamentem ride?a  jest bell. Mimo, że jego brzmienie jest wyraźne i doskonale wpasowane w charakter całej blachy to trafienie będzie raczej kłopotliwe. Bell jest mały i wyciągnięcie jego brzmienia wymaga bardzo precyzyjnego przyłożenia, stąd zaleca się zakładanie bardzo małych filców pod motylek statywu lub też nie zakładanie w ogóle żadnego filca i motylka (uwaga wtedy przy crashowaniu, by blaszka nam nie spadła). Podsumowując, talerz jest kompletny brzmieniowo, ale wymaga fachowej łapy.

PODSUMOWANIE


Mamy do czynienia z klasycznym setem talerzy, przez duże K. Oferowany set sprawdzi się w wielu odmianach muzycznych, może za wyjątkiem ekstremalnego metalu. Cięższe gatunki rocka wymagać będą masywniejszego ride?a. Tak czy inaczej dostajemy w prezencie 16" crash, co jest nie lada atrakcyjne, gdyż mamy wtedy w pełni kompletny zestaw. Chyba najciekawsze jest to, że przez lata powstawały inne serie różnych firm, a mimo to Paiste 2002 wciąż są aktualne ze swoim brzmieniem. Jedyne, co się zmieniło to fakt, że powstały przez ten okres specjalne dedykowane serie talerzy, przeznaczone do konkretnych gatunków muzyki, czy to tradycyjne, czy to ekstremalne. Pod tym względem w porównaniu z takim seriami nasze 2002 zawężają zakres gatunków muzycznych do których będą pasować idealnie. Nie zmienia to faktu, że nadal jest to spora lista stylistyk i miejsc, gdzie możemy pracować razem z 2002.

Zazwyczaj jest tak, że pewne modele są promowane dość na siłę przez różnych zatrudnionych do tego muzyków. Zważywszy, że w Polsce stało się modne knucie teorii spiskowych, powiedzcie sami, czy Paiste byłoby w stanie zorganizować akcję promocyjną samych 2002, do której zatrudniliby takich muzyków, jak: Ian Paice, Brian Tichy, Phil Rudd, Charlie Benante, Tommy Aldridge, Eric Carr, Frank Beard, Alex Van Halen, Abe Laboriel, Jason Sutter, Bobby Rondinelli, John Bonham, Dave Lombardo, Keith Moon, Scott Travis... (wymieniać jeszcze?), Bill Bruford, Aquiles Priester, Tico Torres, Nick Mason i wielu, wielu innych? Chyba nie. Ci muzycy używają tych blach, ponieważ wiedzą, co dobre.

Dostarczył: Gewa Polska (www.gewamusic.com/pl)

Test ukazał się w numerze grudzień 2012.

{Podsumowanie Plusy:
+ spójność brzmieniowa serii,
+ duża uniwersalność,
+ wspaniały, "dojrzały" hi-hat,
+ miękkość i soczystość crash 18".
Pomiędzy:
+/- głośność hi-hatu,
+/- set nie do końca będzie pasował mocnym
metalowcom i ciężkim stonerowcom.}

Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.