Talerze Paiste PST X
W tym roku legendarna firma Paiste zdecydowała się na wypuszczenie całej serii dziurawych talerzy.
Jest to coś, co większość firm robi od dawna, tyle, że Paiste znane jest z niebywałej precyzji, więc przygotowane instrumenty zostały dokładnie przemyślane.
W zeszłym numerze prezentowaliśmy świetne dzwonki, jakie pojawiły się w tym roku. A co z "dziurawcami"? Takie talerze można było znaleźć do tej pory tylko w serii Alpha, która jest przedsionkiem do najwyższych formuł Paiste. Dlaczego więc powstała seria oznaczona jest PST, czyli rodzina talerzy z niższej półki (mamy PST 3-5-7-8)? Mogą się składać na to dwa elementy. Pierwszym jest fakt, że firma bardzo spokojnie i dość mozolnie planuje swoje ruchy, dlatego możliwe, że czeka na reakcję rynku na niniejsze produkty i w razie braku sukcesu nie będzie to tak mocno odczuwalne. Drugi powód jest znacznie bardziej prosty, ale też bardziej miarodajny. Firma największą sprzedaż notuje w klasycznych i znanych modelach talerzy. Wbrew pozorom "dziurawki" nie są tak rozchwytywane przez dojrzałych garowych, jakby się to mogło wydawać. Dlatego Paiste nie inwestuje póki co w dziurawienie chociażby wspaniałej rodziny Signature. Oddzielna seria PST X powinna więc zaspokoić oczekiwania perkusistów. Dziurawe talerze od szwajcarskiej firmy noszą - nomen omen - nazwę Swiss. Jak wygląda ta kolekcja?
SKŁAD
Zestaw talerzy jest dość bogaty. Mamy tu hi-haty Swiss w trzech rozmiarach: 10", 14" i 16", wykonane z brązu B8 (góra) i mosiądzu (dół). Urozmaicona kolekcja crash to: Swiss Thin 14", 16" i 18", Swiss Medium 18" oraz ciekawy, mniej dziurkowany Swiss Flanger 14". Wszystkie crashe wykonane są z brązu B8, znanego jako "Brąz 2002", podobnie jak jedyny Swiss Splash - 10". Zestaw zamyka Swiss Flanger Stack w rozmiarze 14" wykonany z mosiądzu (górna blacha) i B8 (blacha dolna - bazowa). Obie blaszki są oczywiście dziurawe.
BUDOWA
Uff… Sporo tego i po pierwszym rzucie oka na listę i pudło z blachami można się zastanawiać, gdzie tu sens, gdzie logika? Wyciągamy je kolejno i sprawdzamy, jak wyglądają. Dziury w Swiss przypominają szwajcarski ser i powinny spodobać się tym, którzy nie są fanami symetrii. Rozplanowane po całej blaszce nieregularnie tworzą ciekawy wzór. Oczywiście jest on powtarzalny w każdej blaszce. Wszystko wykonane jest jak należy, ale w przypadku Paiste możemy mówić tu o nieco niedbałym podejściu. Nie chodzi o to, że jest tu coś źle, tylko że firma przyzwyczaiła do niesamowicie precyzyjnie wykonanych instrumentów. Można się spokojnie pokusić o opinię, że Paiste ma najdokładniej wykonane talerze na świecie. W tym przypadku mamy jednak do czynienia ze zwykłą średnią. Żadnych fajerwerków, ot, dobrze wycięte dziury, naniesione napisy, ślady celowego ścierania powierzchni, które są charakterystyczne dla całej serii.
Wszystkie prezentowane talerze są w wersji "thin" lub "medium thin", czyli są to zasadniczo blachy cienkie. Przejdźmy więc do ich obijania.
W AKCJI
Wszystkie prezentowane PST X to blachy typowo kontekstowe. Znaczy to, że są to instrumenty, które potrzebują towarzystwa. Same w sobie nie brzmią jakoś specjalnie szlachetnie. Sytuacja ulega zmianie, gdy zaczynamy na nich grać w towarzystwie instrumentów zestawu. Ogólnie Paiste ma to do siebie, że są to talerze, które dokonują niesamowitego jakościowego przeobrażenia w momencie, gdy zaczynamy grać na nich w muzycznym kontekście. Szczególnie właśnie modele, wykonane z brązu B8 (np. 2002. Rude, Alpha), mają te nieco wiercące alikwoty, ale zagrane z gitarami czy jakimiś dobrymi samplami stają się doskonałym i czytelnym akcentem czy też wypełnieniem. Hi-haty są suche, ale bardzo piaszczyste z lekkim metalicznym przydźwiękiem. Mają jasny, lecz ciepły charakter. Zachowana jest konsekwencja brzmienia, jeżeli chodzi o ich rozmiary. Im większy model, tym więcej ciepła i sypkiego szumu. Wyczuwalna jest delikatność talerzy i ich kruchość, szczególnie przy pracy nogą. Czuć ten charakterystyczny brak nabierania powietrza, który jest istotnym składnikiem brzmienia hi-hat. Nie są to głośne instrumenty. Z racji dziur są niezwykle łatwe w kontroli.
Wersja 10" to typowy instrument do muzyki pokroju drum and bass. Crashe idą w parze z hi-hatami. Ten sam charakter i typ brzmienia z równie lekko metalicznym przydźwiękiem, co słychać szczególnie w Medium 18". Thin jest bardziej piaszczysty i czuć w nim więcej miękkości. Medium jest mocniejszy i bardziej "postawiony", mniej piachu, a więcej żwiru - używając budowlanych porównań. Flanger 14" z racji gabarytów i mniejszych dziur jest po prostu mocnym, szumiącym większym splashem. W odróżnieniu od Thin 14", Flanger jest bardziej miękki i czuć jego "ciało", jak i wpływ na brzmienie umieszczonych przy małej główce otworów. Co ciekawe jest to dolna część Flanger Stack. Splash 10" jest krótkim, piaszczystym i cichym splaszykiem. Bardzo zwiewnym i lekkim. Ciekawy jest Flanger Stack. To połączenie nie ma w sobie nic z industrialnego, rdzawego trzasku. To średniej głośności mocny i krótki szum. Długość wybrzmienia i kruchość regulowana jest przez ścisk obu talerzy. Doskonale sprawdzi się jako rytmiczny talerz, zastępując nawet drugi hi-hat.
PODSUMOWANIE
Najważniejszą cechę zostawaliśmy na koniec, bo brzmienie wszystkich talerzy jest bardzo podobne do siebie, jeżeli chodzi o ich ogólny charakter. Słychać, że jest to jedna rodzina blach. Talerze są jasne i tak, jak mówiliśmy na wstępie, grane same bez kontekstu nie powalą na kolana. Inaczej jest, kiedy zaczynamy z nich korzystać w grze. Ich jasność i przenikliwość powoduje, że doskonale przebijają się przez pozostałe instrumenty. O ile talerze pokroju Meinl Byzance Jazz, Dark czy szczególnie Vintage to instrumenty świetnie brzmiące w grze solo, to prezentowane tu Paiste PST-X są blachami typowymi do zestawu i zespołu. Nie każdy z tych talerzy nam przypasuje, ale jest w czym wybierać, od cichego splasha po mocny medium crash i uniwersalny Flanger Stack.
Sprawdzajcie sklepy, testujcie modele i świadomie dobierajcie poszczególne blaszki!
Dostarczył: Gewa Polska (www.gewamusic.com/pl/)
Test ukazał się w numerze czerwiec 2015