Cajon Pedal i werbel MCS1-BK

Dodano: 30.11.-0001
Rodzaj sprzętu: Perkusjonalia

Uliczne muzykowanie staje się w naszym kraju coraz popularniejsze. Od kilku tygodni poszukuję hardware’u, który zmieni mojego cajona w secik perkusyjny, bym mógł wyjść do ludzi i pograć.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.


Na rynku dostępnych jest kilka pedałów do skrzynek, a nawet kompletny i ciekawie wyposażony zestaw Meinl Cajon Drumset. Ponieważ posiadam kilka cajonów, ale nie sprawdzałem wcześniej "w boju" cajonowej stopki Meinla, poprosiłem producenta o sampla testowego wraz z enigmatycznym "werblem" MCS1-BK.

Zacznę od werbla, bo z całego tego setu interesował mnie najbardziej, a i jako pierwszy wyjąłem z pudełka. Wygląda jak przerośnięty krążek do hokeja. Wykonany z twardego i stosunkowo lekkiego tworzywa. Pusty w środku, z podłużnie wyciętym otworem rezonansowym. Ale pewnie bez strun werblowych tak, jak w cajonach - przyciętych i przykręconych do górnej ścianki, w którą uderzamy rodsami - nie miałby tak oryginalnego brzmienia. Bezdyskusyjnie jest jednym z najciekawszych instrumentów percussion, jakie w ostatnim czasie pojawiły się w masowej sprzedaży.

Obstukiwany rodsami na różne sposoby, brzmi naprawdę ciekawie. Jak cichutko, ale bardzo wyraźnie grany werbel. Pod względem głośności, idealnie pasuje do basu cajona, który to tradycyjny werbel po prostu by przekrzyczał. Cajon i MCS1-BK brzmią ze sobą porównywalnie głośno. Żaden z instrumentów nie dominuje i o to chyba też chodziło konstruktorom z Meinla. Bardzo nieciekawie brzmi ten werbelek uderzany konwencjonalną pałką do perkusji. Ostro, wysoko. Struny skrzeczą. Można go nią też po prostu uszkodzić. Za to atakowany rodsami, filcami, miotełkami czy innymi szczotkami - jak to w świecie percussion - za każdym razem brzmi inaczej i warto kombinować w poszukiwaniu brzmienia.

 

W AKCJI


Pierwsze wrażenie, jakie po wyjęciu z pudełka robi stopa TMCP do cajona firmy Meinl, jest bardzo pozytywne. Atrakcyjna wizualnie, solidnie wykonana, ciężka, bo masywna, precyzyjna w działaniu. Jak to u Niemca. Bardzo łatwo montuje się moduł z bijakiem przy instrumencie poprzez specjalny docisk dokręcany do skrzynki. Do niego mocuje się mechanizm bijaka, który napędzany pedałem poprzez skrętną linkę pracuje właściwie bezszelestnie. Także dynamiczniej niż się tego spodziewałem. Z jednym tylko mankamentem, o którym dalej.

Godnym uwagi jest bijak. To krążek o średnicy około 4 cm, wykonany z miękkiej pianki. Osadzono go na ruchomej główce, która dostosowuje powierzchnię bijaka do powierzchni drewnianej membrany cajona. Podczas uderzenia, jakby kleił się do niej, dając bardzo głęboki bas, jeśli przytrzymamy go chwilę po uderzeniu wzorem na płycie. Mechanizm działa na tyle dynamicznie, że gdyby nie drobny feler na footboardzie, możliwym byłoby bardzo sprawne wybrzmiewanie gęstych 16, a nawet 32. Owym felerem jest logotyp producenta, który wystaje z gładkiego footboardu na ponad milimetr i w relacji z podeszwą buta podczas grania "slide", jest niemiłym hamulcowym dla stopy. Była to jedyna rzecz, która denerwowała mnie w tym sprzęcie, gdy chciałem zagęścić bas. Gdyby był mój, pofatygowałbym się szlifierką przez kilka minut. Z sympatii do producenta mogę jedynie zasugerować, że skoro udało mu się wyprodukować tak sprawny mechanizm, niech popracuje nad logotypem na footboardzie. Zupełnie gładki sprawdziłby się najlepiej.

Półtorametrowa linka stalowa pozwala perkusjoniście komfortowo osadzić pedał przed cajonem i... zmienić ten prosty, drewniany instrument perkusyjny w... perkusję? Czy o to chodziło? Zawsze, praktykując tego typu wynalazki, lubię zadać sobie pytanie: "Po co?". Znając sprzęt trochę wcześniej, zastanawiałem się podczas obfotografowywania go i ogrywania, po co taka kombinacja, skoro jest perkusja, która brzmi bardzo podobnie, jeśli uzbroimy cajon w pedał i dodamy do niego hi-hat z krążkiem imitującym werbel. Na kameralne joby sprzęt idealny. Na ulicę - niby też. Ale bez dywanu ani rusz. Pedał jest na platformie, ale rzep nie złapie się chodnika. Będzie jeździł mimo stalowych kolców. Pomocny byłby po prostu kawałek miękkiej gumy pod spodem, by blokował przesuwanie się podczas grania na ulicy.

Z drugiej strony, gdy zastanawiam się, po co komu cajonowy secik, myślę, że zmusza perkusjonistę do pracy nad groove’em i skupianiu się na brzmieniach stopa, werbel, hi-hat, z czym wielu muzyków, obładowanych talerzami i milionami kotłów ma problemy. Tu mamy czystą sytuację: - masz się skoncentrować na trzech brzmieniach i ich gęstości. Wszystko.

 

REASUMUJĄC?


Fajne! Kupuję to, bo choć kocham brzmienie cajona, uderzanego konwencjonalnie - rękoma, choćby przez takiego pana jak Mino Cinelu (po solówce którego całkiem nieświadomie wstałem z wrażenia przy pełnej widowni Teatru Wielkiego w Łodzi), to trzeba główkować i takie rozwiązania, jakie proponuje Meinl z osprzętem do cajonów i "werblem" do nich, są po prostu potrzebne. Z żywymi naprzód trzeba iść...

Tekst i fot: Wojtek Andrzejewski

Test ukazał się w numerze październik 2016

{GAL|4831}

Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.