DADI BG6575
Dwa niewielkie bębny mają wielkie możliwości w świecie rytmu. Nieprzypadkowo są prawie nieodłącznym elementem dużych zestawów percussion.
Przechodząc obok sklepu muzycznego RNR.pl, część wierszówki roztrwoniłem na tanie i ciekawie brzmiące bongo marki DADI, prowokacyjnie wystawione na wystawie.
Nie ukrywam, że skusiła mnie cena. Niewiele ponad 100 zł za nowe, solidnie wykonane bongi z frezowanego, litego klonu, to okazja, by zasmakować w tym instrumencie. Drewno, niestety, nielakierowane, lecz schowane przez osłonę z twardego tworzywa polakierowanego matową czernią. Za to naciągi z krowiej skóry zamiast syntetyków. W rozmiarze 6,5 - 7,5 cala świetnie prezentowały się na instrumencie. Po wstępnym ograniu bongów zaryzykowałem stówę i porwałem bongi ze sklepu. Dla niewtajemniczonych bongosy to kubański instrument, który składa się z dwóch niewielkich, połączonych ze sobą bębnów. Z hiszpańskiego większy nazywa się "hembra", a mniejszy "macho". Klasyczne bongosy mają drewniane korpusy i naciągi z koziej skóry. Bongosy trzyma się pomiędzy kolanami. Macho umiejscowiony jest na zgięciu kolana, natomiast hembra opiera się na łydce.
Wbrew forumowym opiniom na temat bongosów DADI - ćwiczenie na nich przeróżnych rytmów nie znudziło mi się po upływie trzech miesięcy. Mimo tego, że przez moje ręce przeszły bongosy z naprawdę wysokiej półki, brzmiące o wiele lepiej i kosztujące proporcjonalnie więcej. Ale nie o nich chciałem, tylko o stereotypie, że tani instrument wart jest funta kłaków. To nie zawsze jest prawda, czego najlepszym przykładem jest tani secik DADI. Producent znany jest m.in. z niskobudżetowych produktów, które nie odstraszają ani ceną, ani wykonaniem, choć wśród koneserów danego instrumentu nie zawsze znajdujących klienta.
Zanim przejdę do zalet bongosów BG6575, opiszę ich wady. Największą jest metalowa obręcz, która została osadzona niemalże na równi z powierzchnią naciągów. Choć na bongosach gra się przeważnie opuszkami palców, tak zamocowana obręcz napinająca przeszkadza trochę w grze mniej doświadczonym muzykantom. Z czasem przyzwyczaiłem się do bólu palców... Szkoda, że producent nie pozwolił sobie na odrobinę więcej wyobraźni lub fantazji i konstrukcyjnie nie obniżył jej położenia choć o centymetr niżej. Wielka szkoda, bo (i teraz zalety) jest to instrument, który w rękach amatora, pasjonata, całkiem fajnie brzmi. W rękach zawodowca, takiego, jak choćby Jacek Fimiak z zespołu EKT Gdynia, który przy mnie ogrywał niniejszy instrument w sklepie, brzmi jeszcze lepiej. Wbrew obiegowym, forumowym opiniom o tym tanim instrumencie, warto pamiętać, że o tym, jak on brzmi najbardziej decyduje warsztat grającego.
Nie stroiłem bongosów ani w kwarcie, kwincie czy oktawie. Po prostu nastroiłem macho bardzo wysoko, a hembrę odpowiednio niżej, zgodnie z moimi preferencjami brzmienia bez przydźwięków. Nie zauważyłem też, żeby maszynki w trakcie naciągania, wyginały się, co byłoby największą wadą tego taniego instrumentu. Niestety, skóra ma to do siebie, że instrument rozstraja się w trakcie zmiany temperatury czy wilgotności powietrza. Warto też pamiętać o tym, że naciąg macho może pęknąć, jeśli jest pozostawiony w ciepłym miejscu, zwłaszcza, jeśli stroiliśmy bęben w chłodnym pomieszczeniu. Dlatego warto kontrolować stan membran i ewentualnie popuszczać strój, by dostosować go do warunków w trakcie grania. Służy do tego specjalny kluczyk, dołączony do zestawu.
Reasumując, dostępne na rynku tanie bongosy, sygnowane marką DADI, są ciekawym produktem dla osób, które chcą wejść w temat gry na tym instrumencie, a nie chcą lub z różnych przyczyn nie mogą zainwestować większych pieniędzy w instrument wyższej klasy. To świetny instrument do wprawiania się w pierwsze rytmy grane na bongach, zgłębiania techniki. Jakość wykonania tego instrumentu jest - jak na niską cenę - wysoka, a brzmienie całkiem przyjemne.
Tekst i fot: Wojtek Andrzejewski
Test ukazał się w numerze luty 2017
{GAL|4903}