Werbel Mapex Chris Adler

Dodano: 06.04.2010
Rodzaj sprzętu: Werble

Werbel Mapex Black Panther Chris Adler, sygnowany nazwiskiem bębniarza z metalowego składu Lamb of God, zrobił na nas wrażenie. Dlaczego postanowiliśmy przyznać mu rekomendację? Sprawdź sam!

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Mapex w swoich materiałach promocyjnych deklaruje, iż model ten jest pierwszym sygnowanym werblem firmy (zapomnieli o mosiężnym werblu serii Pro-M sygnowanym przez Cezarego Konrada).  Instrument powstał na zamówienie i według wytycznych Chrisa Adlera z myślą o nagraniu ostatniej płyty Lamb of God - "Wrath". Punktem wyjścia stała się konstrukcja poprzednika omawianego werbla, również Mapex Black Panther, użytkowanego przez Adlera od 1995 roku i obecnego na wszystkich dotychczasowych nagraniach formacji. Ponoć dopiero wtórnie, na fali popularności tak zespołu, jak i samego Chrisa A. powstał pomysł komercyjnej produkcji nowo powstałego modelu. Na ile to prawda, na ile zręczny marketing - nie mnie rozstrzygać, faktem jest, że charakterystyczne brzmienie werbla Chrisa Adlera od początku było jedną z wizytówek Lamb of God a instrument okrywała otoczka legend, domysłów i pożądania, stanowiąca skądinąd doskonałą pożywkę dla niemałego potencjału rynkowego. I tak oto Mapex dał nam szansę, by za niewygórowaną kwotę posiąść i stanąć oko w oko z następcą nieosiągalnej dotąd legendy. Nie będę ukrywał, że sam będąc miłośnikiem "Adlerowskiego" stylu i brzmienia, z wielkim entuzjazmem przywitałem okazję do własnoręcznego, czy też własnousznego przetestowania tego instrumentu i skonfrontowania efektów pracy realizatorów z jego rzeczywistymi możliwościami.

Wygląd

Black Panther Chis Adler Signature jest werblem pod wieloma względami charakterystycznym i rozpoznawalnym, nie tylko od strony brzmieniowej, ale i czysto wizualnej.

Pierwsze, co rzuca się w oczy to jego niewielkie rozmiary: 12 na 5,5 cala. Kojarzą się one raczej z werblami efektowymi jak Pearl "Firecracker" niż głównymi i z pewnością w niejednej głowie zrodzą pytanie, czy taki malec jest w stanie sobie poradzić ze ścianą dźwięku gitarowych riffów i blach. Ale o tym za chwilę...

Drugim elementem decydującym o charakterze tego werbla to wykończenie. Cały osprzęt jest w kolorze "black chrome", pokryto go ciemnografitową, przypominającą oksydowanie powłoką (nie jest to lakier), która bardzo przyjemnie współgra z głęboką, ciepłą  barwą orzechowego korpusu. Sam korpus ozdobiony został motywem orła zaprojektowanym przez nadwornego grafika Lamb of God - K3n. Zarówno specyficzna, komiksowa stylistyka, jak i sam motyw ("Adler" w j. niem. oznacza "orzeł") jednoznacznie wskazują na pomysłodawcę i głównego użytkownika tego modelu - Chrisa Adlera. "Wisienkę na torcie" spersonalizowanego charakteru instrumentu stanowi dobór naciągów, w jakie jest on fabrycznie wyposażany - są to te same Aquarian Hi-Energy uderzany i CCSN rezonansowy, których używa Adler.

Dla niektórych suma tych wszystkich nawiązań może przekraczać granice dobrego smaku i dryfować w kierunku typowo amerykańskiej obsesji. Z drugiej strony, jeśli ktoś chce poczuć się posiadaczem werbla Chrisa Adlera, Mapex umożliwia mu to w 300%.

Mnie osobiście nie przeszkadza to wszystko o tyle, że z czysto wizualnej strony, mimo pewnej dozy ekstrawagancji nie można temu werblowi odmówić urody i wdzięku.

Budowa i wykonanie

Jak początkowo wspominałem, werbel wyróżnia się niewielkimi rozmiarami - 12 na 5,5 cala. Również jego grubość - 5,1 mm jest zaskakująco mała, szczególnie jak na werbel dedykowany do cięższych gatunków. Także materiał jest niestandardowy -  ? warstw orzecha włoskiego (walnut).

Orzech pewnie niektórym bardziej kojarzy się z budulcem kolby karabinu niż werbla, jednak nie po raz pierwszy pojawia się w arsenale Mapexa - od dłuższego czasu występuje w jednej z serii werbli "Deep Forest" oraz, w połączeniu z klonem, w korpusach zestawów serii "Saturn".

Korpus nie posiada pierścieni wzmacniających, jego krawędzie są zeszlifowane pod kątem ?. stopni. Werbel wyposażony został w standardową dla całej serii Black Panther maszynkę z dwustronną regulacją napięcia, 20-strunową sprężynę oraz jednopunktowe lugi, odizolowane od korpusu gumopodobnym tworzywem. Zastosowano obręcze typu Powerhoop grubości 2,3 mm.

Werbel jest strojony ośmioma śrubami na stronę. Pod każdą ze śrub znajduje się elastyczna podkładka mająca zapobiegać rozstrajaniu.

Różne opinie krążą odnośnie jakości wykonania instrumentów przez firmę Mapex, jednak oglądając testowany egzemplarz nie dopatrzyłem się żadnych wad czy znaczących niedokładności. Oczywiście nie ma tu perwersyjnej perfekcji DW Collectors czy najwyższych modeli Pearla, jednak - jak na produkt seryjny - odznacza się bardzo przyzwoitą jakością wykonania. Krawędzie są równe i gładkie, elementy odlewane bez skaz, śruby chodzą płynnie i pewnie, maszynka jest dość cicha. Może nie jestem pedantem i podchodzę do instrumentów czysto użytkowo, ale nie znalazłem powodów do narzekań i z pewnością zaufałbym temu werblowi nawet w wymagających warunkach.

Dużym plusem dla Mapexa jest to, że jako standard do każdego werbla dodają profesjonalny, twardy futerał.

Brzmienie

Właśnie, wróćmy do pytania, czy konfiguracja karłowatego rozmiaru, cieniutkiego jak skorupka jajka korpusu i mało popularnego drewna ma jakąkolwiek rację bytu, szczególnie w obszarach stylistycznych, w których liczy się siła, agresja i potęga, gdzie szansę przetrwania ma tylko najgłośniejszy...? Czy przy istnych armatach, jakimi są konstrukcje sygnowane przez Viniego Paula, Larsa Ulricha czy rodzimego Inferno, ten malec nie wypadnie licho? Już po pobieżnym nastrojeniu i kilku pierwszych uderzeniach na mojej twarzy zagościł uśmiech godny psychopaty, a wszelkie wątpliwości uszły jak sublimat świątecznego bigosu. Pierwsze, co cisnęło się na usta to okrzyk: "Morderca!". Brzmienie werbla jest zwarte, agresywne i przeszywająco głośne, jednocześnie zaskakująco, jak na te wymiary instrumentu soczyste, z wyczuwalną głębią. Barwa jest bardzo charakterystyczna - jasna, wybuchowa, z metaliczną nutą - jak wystrzał z broni. Głośność i projekcja przypominają werbel typu piccolo, zarazem brzmienie nie jest tak płaskie - ma coś z głębi i pełni standardowych werbli - wręcz "czuć" go w płucach. Mała średnica, co prawda, powoduje, że naturalny strój werbla jest trochę wyższy niż w przypadku "większych kolegów", ale co może dziwić, nie powoduje to drastycznej zmiany w charakterze brzmienia czy dużych strat w niższych pasmach.
 
Stojąc po stronie słuchacza nie ma się wrażenia, że jest to werbelek efektowy czy znacznie odbiegający rozmiarem od standardowego. Bez najmniejszej wątpliwości mogę polecić go jako werbel główny. Uwagę zwraca również duża czułość instrumentu - nawet przy najlżejszych "duszkach" odzywa  się zarówno korpus, jak i sprężyny. Dzięki temu grający niezbyt mocno, np. techniką palcową, nie będą musieli się obawiać o słyszalność. Poszczególne uderzenia są niezwykle selektywne, brzmią niemal jak wypreparowane sample - przy gęstym graniu nie pojawia się zjawisko zlewania uderzeń czy wzbudzania korpusu. Grany rimshotem wręcz boleśnie "kąsa" charakterystycznym dla nagrań Lamb of God zadziornym, lekko metalicznym wystrzałem. Skąd te właściwości? Prawdopodobnie zmniejszone wymiary sprawiają, że energia uderzenia jest szybciej przekazywana na korpus i naciąg rezonansowy, powstała fala nie rozprasza się i nie traci siły rozchodząc w większej objętości instrumentu, przez co atak jest natychmiastowy i pełny, za to wybrzmienie dość zwarte i krótkie. Cieniutkie ścianki z twardego orzecha łatwo wchodzą w rezonans, co nadaje brzmieniu dźwięczny charakter, ale dzięki małej powierzchni i dużej gęstości tego drewna wybrzmienie jest krótkie i kontrolowane. Werbel wypróbowałem zarówno "na sucho", jak i podczas kilku prób. Mimo braku nagłośnienia, był doskonale słyszalny zarówno dla mnie, jak i pozostałych członków zespołu (2 gitary nagłośnione zestawami head + paczka 4 x 12" oraz bas 4 x10" +  1 x 15"). Padło nawet parę niewymuszonych komplementów... Pierwszy raz tak wyraźnie słyszałem partie blastu grane "z palca", triolki i przednutki. Nie wyobrażam sobie, by grać na nim rimshotem bez stoperów lub słuchawek... Groziłoby to wyciekiem mózgu przez uszy lub przynajmniej dwudniową "infolinią".
 
Przetestowałem również dwa, inne niż fabryczny, naciągi uderzane - Evans G1 i Remo Emperor. Muszę przyznać, że z Hi Energy Aquariana werbel brzmiał mi najlepiej. Z G1 brzmienie stało się dłuższe, jaśniejsze, bardziej miękkie i otwarte. Jednocześnie pojawiło się trochę nie do końca pasujących mi alikwot. Werbel nieco stracił na agresji i stał się bardziej puszkowaty. Remo Emperor natomiast sprawił, że brzmienie było bardziej "twarde"i szczekające, mniej soczyste. Pozostaje żałować, że Aquarian Hi-Energy w rozmiarze 12 cali jest w Polsce prawie niedostępny. Polecam odwiedzenie strony Mapexa, na której również można posłuchać próbek brzmienia.

Rekomendacja

Od pierwszej chwili słychać, w jakim celu Black Panther Chis Adler Signature został skonstruowany. Jest to werbel bezkompromisowy pod względem głośności i agresji, zadziorny w swym charakterze. Dedykowany przede wszystkim do szybkich i ciężkich gatunków, ma pełnić rolę CKM-u zmiatającego wszystko, co znajdzie się w polu ostrzału, przebić przez ścianę gitar, blach i wokalu. Szczególnie powinien przypaść do gustu bębniarzom "śmierćmetalowym", którzy do tej pory stosowali werble typu piccolo. Dzięki dużej czułości i głośności zapewni on blastom odpowiednią czytelność, a w wolnych, walcowatych partiach, w których piccolo brakuje ciosu, da moc i przyłożenie. Zdeklarowanym miłośnikom brzmienia Lamb of God oczywiście nie muszę go polecać. Jedyne, co mogę dodać to potwierdzenie, że pomijając cały wkład i realizatorów, i obróbkę śladów, słychać, że to ten sam werbel, co na "Wrath". 

Inną grupą potencjalnych odbiorców opisywanego modelu mogą być bębniarze poruszający się w stylistyce funk, drum?n?bass i podobne, szukający nowoczesnego, wyrazistego i kontrolowanego brzmienia do złożonych groovów. Rewelacyjna selektywność i zwartość pozwoli wyeksponować wszystkie niuanse rytmiczne, bez obaw, że coś się nie przebije, rozmyje lub będzie nieczytelne.

Rozważając jego nabycie powinni jednak wziąć pod uwagę dużą głośność - jeśli posiadacie minimalistyczny zestaw, gracie z instrumentami akustycznymi, lub w małych klubach - może to być zbyt mocna armata.

Na pewno nie jest to werbel uniwersalny. Jeżeli posiadacie klasyczny, głęboki, klonowy werbel i jego charakter Wam odpowiada, sygnatura Chrisa Adlera nie jest rozwiązaniem dla Was.    Zdecydowanie też odradzam go miłośnikom vintage, perkusistom lubiącym niski strój lub suche brzmienie, jazzmenom szukającym miękkości, szlachetnych smaczków czy brudków. Nie jest to werbel do bluesa, rock'n'rolla czy kotleta. Trawestując hasło z kampanii społecznej: "Służy do zabijania, nie do grania!"
 
{podsumowanie Plusy:
Atrakcyjny wygląd
Brzmienie
Przystępna cena
Profesjonalny pokrowiec i naciągi w zestawie

Minusy:
Ograniczony zakres zastosowania}
 
Testowali: Jan Englisz, Maciej Nowak, Paweł Sapija

Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.