Maciej Gołyźniak Trio - The Orchid
Perkusista znany dotychczas z ambitnych projektów, utrzymanych w stylistyce pop i prog rock, postanowił rozwinąć skrzydła, zmieniając kierunek artystycznych poszukiwań i założyć własną formację.
Napęd: Maciek Gołyźniak
Typ silnika: jazz
Trasa: Ostatnio na rynku ukazała się płyta Macieja Gołyźniaka. Perkusista znany dotychczas z ambitnych projektów, utrzymanych w stylistyce pop i prog rock, postanowił rozwinąć skrzydła, zmieniając kierunek artystycznych poszukiwań i założyć własną formację.
Nagrana przez zespół płyta zawiera siedem kompozycji. Album utrzymany w jazzowej stylistyce z pewnością zaskoczy fanów perkusisty. Stanowi on świadectwo otwartości leadera formacji na inne niż dotychczas muzyczne rozwiązania i zgoła inną paletę barw. Jest również bardzo ambitną, choć świeżą, próbą odkrywania i tworzenia muzyki „jako takiej” jako narzędzia służącego do tworzenia zestawień ciekawej rytmiki i często plastycznych, jesienno-pastelowych brzmień ze smaczną przestrzennością, zawartą w partii fortepianu, syntezatorów i trąbki. Taka kombinacja może przypaść do gustu wielu słuchaczom o otwartych głowach i sercach.
W tym miejscu należy pochwalić decyzyjność Macieja Gołyźniaka w kwestii zaproszonych do współpracy artystów. Towarzyszący kompozytorowi w jego muzycznych poszukiwaniach to: Robert Szydło (bas), Łukasz Damrych (piano) oraz gościnnie występujący na płycie Łukasz Korybalski (trąbka). Słuchając tego projektu nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek inny mógł godnie zastąpić tych panów. Muzycy wyśmienicie sprawdzili się w nowej konstelacji, nadając całości konkretnego wyrazu i bardzo swobodnie dysponując pomysłowymi frazami, czy też malując dźwięki w poszczególnych improwizacjach. Pojawiające się na płycie subtelnie ukryte przestrzenne dodatki zdobią cały materiał, nadając tzw. prawdziwie artystycznych wartości dodanych.
Prawie cały materiał dźwiękowy, z wyjątkiem ostatniego utworu, oparty jest na groove’ie, co stanowiło zawsze najmocniejszy element rozpoznawczy leadera grupy. Wcześniej wspomniana przeze mnie stylistyka jazzowa może zaskoczyć słuchaczy, ale chyba jedynie pozytywnie, bo szeregu kompozycji odbiegających od mocno oklepanych standardów jazzowych słucha się również z wielką przyjemnością.
Czy można mówić o jakichkolwiek skojarzeniach słuchając tej płyty? Być może niektórym miłośnikom całokształtu historii muzyki mogą nasunąć się różnorakie skojarzenia z wcześniej powstałymi albumami artystów takich, jak Randy Brecker, Pat Metheny, Wynton Marsalis, Keith Jarrett, a nawet Steps Ahead, Herbie Hancock, czy ze względu na malowniczość instrumentów klawiszowych Weather Report. Szczęśliwie jednak dla prezentowanej dziś płyty nie ma tu mowy o jakimkolwiek kopiowaniu wcześniej dokonanych dzieł. Sam powód jest tylko jeden i bardzo prosty. Otóż wyśmienici muzycy wybrali ze swoich pomysłów tylko to, co najciekawsze i jak słychać włożyli w to wiele serca. To właśnie zaangażowanie pozwoliło na realizację nagrania wbrew pandemicznym utrudnieniom i ograniczeniom.
Zatem gorąco polecam zapoznanie się z albumem Maciej Gołyźniak Trio „The Orchid”, by móc samemu odnieść się do prezentowanego dziś materiału i osobiście wystawić mu stosowną ocenę. Warto jednak pamiętać, że to zaledwie początek nowej drogi, pierwsza próba, pierwsze szkice, spotkania i... dopiero pierwsza płyta. Oczywistym jest fakt, że każdy zespół potrzebuje dużo czasu na zgranie się, na lepsze wiązanie dźwięków w coraz to zgrabniejszy warkocz dźwięków, poezji i magii. Pozostaje trzymać kciuki i życzyć formacji wytrwałości w poszukiwaniach, by z każdą płytą stawał się bardziej dojrzały i świadomy zarówno koncepcji, jak i wykonań.