TSA (Kapłon, Michalski, Niekrasz) - Niezwyciężony
Album sprawdzi się do jazdy autem lub charakternego lokalu z kuflami z grubego szkła.
Napęd: Marek Kapłon (Black Mustache, 2023)
Typ silnika: classic hard rock/heavy metal
Trasa: O tym jak do tego doszło i co jest „tym właściwym” TSA nie będziemy tu rozprawiać. Odwieczne roszady w tym zespole, obok Kombi czy Alibabek, powodują, że jest to nawet temat zajęć na studium prawa własności intelektualnej. Po prostu mamy przed sobą płytę z logo TSA, okraszonym dopiskiem, gdzie wymieniony jest skład zespołu. Z tego grona muzycy, którzy mogą pochwalić się tworzeniem polskiej legendy TSA to Marek Kapłon (bębny) i Janusz Niekrasz (bas), czyli sekcja. Dwie gitary i wokal to ekipa dość świeża, ale już od dobrych kilku lat wspólnie grająca i koncertująca.
Płyta „Niezwyciężony” to możliwość posłuchania Damiana Michalskiego w pełnym repertuarze w wersji studyjnej. Porównania są nieuniknione i podobieństwo do tembru głosu Marka Piekarczyka jest zauważalne, ale nie jest to tak grubymi nićmi szyte jak np. w Accept między Udo i Markiem Tornillo. Pamiętać trzeba jednak, że TSA jest zespołem o konkretnie ustalonym kierunku, a stare drzewo ciężko przesadzić.
Najważniejsze, że Michalski niczego nie naśladuje, ma głos mocny, potrafi krzyknąć, potrafi zaśpiewać, jest w tym wszystkim czytelny, ponadto bardzo smacznie używa ozdobników. Fakt, że płyta jest polskojęzyczna także świadczy o tym do kogo jest skierowana i gdzie panowie upatrują swoich odbiorców. Język polski to bardziej skomplikowana materia niż się wielu osobom wydaje, łatwo wpaść w banał, a do tego dochodzi kompletnie inna od np. angielskiego dźwięczność oraz brzmienie wyrazów. Zespół, głównie w postaci Damiana Michalskiego (ale nie tylko on jest autorem tekstów) trafił dobrze. Nie jest to poezja Adama Asnyka, ale też nikt takiej nie oczekuje, wręcz nie chce. Ma być rock and rollowo i jest rock and rollowo, wprawdzie w niektórych momentach balansuje na granicy trywialności, ale ostatecznie jej nie przekracza tworząc spójny obraz klasycznego hard rocka.
Owszem, jak to bywa w takim gatunku muzycznym, zdarzają się miejsca sztampowe, ale ku miłemu zaskoczeniu nie jesteśmy tym zalani i cały materiał nie bazuje na oklepanej konstrukcji i nostalgicznych pojękiwaniach, mimo że ogólna zasada jest znana od dziesięcioleci. Zespół umiejętnie składa dobrze znane klocki charakteryzujące stylistykę.
Mocną stroną jest praca gitar. Obaj panowie doskonale wiedzą, jak obsługiwać swoje wiosła (np. solówki w „Żarłacz”). Gitary klarownie i ostro tną przestrzeń, ale mają w sobie ten hardrockowy płomień z chrypką, dając dojrzały kształt solidnie osadzonej całości. Nic tu nie zamula, ale też nic nie galopuje.
Na plus trzeba zaznaczyć także układ albumu, z odpowiednią dynamiką i dramaturgią, która nie powoduje znużenia. Nie mamy podziałów powodujących dyskomfort, a z drugiej strony nie wpadamy w monotonię.
Bardzo pozytywnie trzeba wypowiedzieć się o pracy Marka Kapłona. Facet jest w formie! Gra kąśliwie, zawadiacko, a przy tym bardzo energicznie i z entuzjazmem. Można było nieco lepiej dopracować brzmienie bębnów w miksie i dodać więcej dołu bez tak dużego pogłosu, ale nie jest to rzecz, która negatywnie wpływa na odbiór materiału. Co do samej gry, Marek dobrze wie, kiedy grać proste 4/4, a kiedy sypnąć po zestawie. Nie bawi się w niepotrzebne budowanie nieparzystych rytmów czy pretensjonalne unisona. Zespół gra piosenki i rola perkusji jest wiadoma.
Wrażenia z jazdy: Przede wszystkim ma się wrażenie, że panowie naprawdę mieli głód wydania tej płyty i pokazania się od strony kreatywnej, rozwijającej oficjalnie koncertowy repertuar o nowe utwory (kilka z nich zespół już od dawna gra). Ciężko mówić o odkrywczej - a tym bardziej zmieniającej muzyczny bieg wydarzeń - płycie w tej stylistyce w roku 2023. Jest to muzyka dla wszystkich fanów klasycznego heavy rocka, nie tylko sentymentalnych seniorów spod znaku dawnego TSA. Chociaż zagorzali fani kapeli, często „krzyczący” na różnych forach internetowych o tym co i jak powinno wyglądać z TSA, powinni dać temu graniu szansę. Powinno „kliknąć”. Album sprawdzi się do jazdy autem lub charakternego lokalu z kuflami z grubego szkła. Na zdrowie!
Odcinki specjalne: „Jak jest” lub „Ostatni pociąg” to dobrze grzejący na baniakach Marek Kapłon, fajne granie.