Nietaktownie z Wojtkiem Deręgowskim: Kreatywna improwizacja
Zagadnienie improwizacji często przyprawia o dreszcze zarówno początkujących, jak i nieco bardziej zaawansowanych perkusistów.
Nic dziwnego, bo sztuka ta zazwyczaj wiąże się z wielką swobodą w grze na instrumencie, płynnością w poruszaniu po nim oraz świadomością rytmu i dźwięków, które wydobywamy. Chciałbym nieco przybliżyć dany temat oraz pokazać, że tak naprawdę nie ma się czego bać. W kilku punktach przedstawię pomysł na kreatywne podejście do improwizacji przy użyciu podstawowych narzędzi, czyli jedynek. Niejednokrotnie jest to również baza moich improwizacji, pewien punkt startowy, który dalej rozwijam tworząc bardziej skomplikowane struktury.
Zacznijmy od pierwszego kroku naszego zagadnienia, a więc najzwyklejszych szesnastkowych jedynek, gdzie lewa ręka pozostaje na werblu, a prawa przeskakuje pomiędzy ridem a werblem. Dodajemy do tego hi-hat grany lewą nogą, który przypada na każde „i”, a więc dokładnie pomiędzy ridem, razem tworząc ósemkowy rytm. Wszystko powinno być grane w dość cichej dynamice (głośności), równocześnie zważając na jej stałość oraz powtarzalne brzmienie instrumentów. Zacznijmy od komfortowego tempa – dla każdego jest ono inne, dla mnie to około 85 bpm.