Pieprz i Sól II – Maciek Gołyźniak
Niby jeden kulinarny przepis, a kilka zupełnie różnych efektów smakowych. Podobnie jest z grą na bębnach. Jeden podział, rytm, a możliwości interpretacji i tworzenia emocji pełne szuflady.
W tym wszystkim zawsze lepiej trzymać się kogoś, kto wie, jak zamieszać chochlą w kotle lub kiedy odpuścić jakieś uderzenie. W niniejszym cyklu Maciek Gołyźniak będzie mieszał niejedną ósemką w garach.
Wiecie, że – gdy do rozbełtanych na jajecznicę jaj – dodać mleko, powstanie omlet? Tzn. nie tak od razu. Po kolei.
Nic się specjalnie od pierwszego odcinka nie zmieniło. Nadal uważam, że to wspominany uprzednio „smak” decyduje o wszystkim. Właściwy dobór składników, metoda prób i błędów, a na koniec ostateczny efekt. Tylko smak – z pozoru – może różnić dwie przygotowane z tego samego przepisu potrawy, bo przygotowało je dwóch całkiem różnych ludzi. Oczywiście sposób serwowania i wszelki entourage pomijam jako oczywisty.
W świecie, w którym nowe technologie przyniosły natychmiastowy i nieskończony dostęp do wiedzy i „przepisów na sukces”, podawanych przez absolutnie wszystkich i we wszystkich dziedzinach życia, łatwo nabrać się na szczególnie suto okraszone (nomen omen) przykłady jej użycia. I rzeczywiście, trzeba mieć sporą świadomość, żeby nie ulec tym, bądź co bądź często spektakularnym perkusyjnym popisom czy wykonaniom. Wszystko ma jednak swoje konsekwencje i dobrze jest nie zapomnieć o zwykłej niestrawności, kiedy to, cytując staropolskie przysłowie „za dużo grzybów w barszczu”.