Pieprz i Sól IV – Maciek Gołyźniak
Niby jeden kulinarny przepis, a kilka zupełnie różnych efektów smakowych. Podobnie jest z grą na bębnach. Jeden podział, rytm, a możliwości interpretacji i tworzenia emocji pełne szuflady.
W tym wszystkim zawsze lepiej trzymać się kogoś, kto wie, jak zamieszać chochlą w kotle lub kiedy odpuścić jakieś uderzenie. W niniejszym cyklu Maciek Gołyźniak będzie mieszał niejedną ósemką w garach.
Nie ukrywam, mam pewne nadzieje, że poprzednie nasze spotkania na łamach magazynu potraktowaliście jako zachętę do poszukiwań, ale też i przypomnienie, jak wiele możliwości dają proste rozwiązania. Daleki jestem od podsumowań, bo temat rudymentów w służbie gry na bębnach jest tyleż oczywisty, co właściwie nieskończony. Toteż w temacie pozostaniemy, jednak rozwiniemy ten wielce inspirujący element sztuki perkusyjnej.
Bęben basowy. Stopa. Taktowy. Bohater niestworzonych teorii, anegdot i żartów. Zwykle wielce zaniedbany w kwestii artykulacji i brzmienia. Z racji swoich gabarytów oraz nowoczesnych aparatur, traktowany „dziurą” od frontu, dla upuszczenia powietrza i pozbawienia sustainu. I choć z rozkoszą pochyliłbym się nad tymi teoriami oraz ich twórcami, nie taki jest cel tego cyklu. Być może zostawimy to na inną okoliczność. Tymczasem potraktujmy poważnie możliwości naszych dolnych kończyn.