Pieprz i Sól VI – Maciek Gołyźniak
Niby jeden kulinarny przepis, a kilka zupełnie różnych efektów smakowych. Podobnie jest z grą na bębnach. Jeden podział, rytm, a możliwości interpretacji i tworzenia emocji pełne szuflady.
W tym wszystkim zawsze lepiej trzymać się kogoś, kto wie, jak zamieszać chochlą w kotle lub kiedy odpuścić jakieś uderzenie. W niniejszym cyklu Maciek Gołyźniak będzie mieszał niejedną ósemką w garach.
Nasze spotkania na gościnnych łamach magazynu w cyklu „Pieprz i Sól” dobiegły końca. Trudniejsza to praca niż groovienie w 11/8 i nie na darmo mówią „Obyś cudze dzieci uczył”. Zagadnień tyle, że gdyby tylko czasu wystarczyło, można by z powodzeniem pisać dzień i noc. Nieskończone są możliwości, toteż cały cykl służył jedynie naprowadzeniu was, czytelników, na – mam nadzieję – nowe drogi do osiągania coraz to lepszych efektów w grze. Przedstawiałem wam proste i przydatne sposoby na szersze zastosowanie codziennych prostych rudymentów. Poświęciliśmy uwagę artykulacji, akcentowaniu, używając tych arcyważnych elementów perkusyjnej sztuki do kreatywnego podejścia do zestawu.
W dzisiejszym odcinku uwagę poświęcimy hi-hatowi. Z radością napisałbym małą rozprawkę o poszukiwaniu najlepszego dla brzmienia sposobu montażu górnego talerza i tego, jak wpływa on na brzmienie, ale może innym razem i w innym cyklu. Tymczasem przyjrzyjmy się roli tego instrumentu. Break maszyna to skarbiec brzmień i sposobów wyrazu. Na przemian z blachą, ride stanowi nieodzowny element trzymania time’u, ma jednak nad talerzem tę przewagę, że grać można i ręką, i nogą. Przykłady gry stopą pojawiały się jako środki wyrazu w poprzednich odcinkach. Pochylmy się zatem nad grą rękami. Spróbujmy pomyśleć o partii hi-hatu jak o instrumencie perkusyjnym, jak o dodatku do głównej partii bębnów. Myślę, że po pięciu odcinkach możemy opuścić podstawowy, grany oburącz beat na hi-hacie, choć na jego podstawie zbudujemy naszą zagrywkę. Zacznijmy od razu, od takiego oto patternu, na samym hi-hacie.