100 polskich płyt (100-51)
Prezentujemy drugą pięćdziesiątkę naszego rankingu najważniejszych polskich płyt, opracowanego pod kątem perkusji. Oto miejsca 100-51!
Marek Surzyn powiedział kiedyś w naszym wywiadzie: „Kto, oprócz paru bębniarzy, zna solowe płyty Weckla? Ludzi nie interesują wyścigi na werblu. Główny księgowy zauważył, że fakt, że gra Colaiuta u Stinga nie zwiększa sprzedaży płyt Stinga.” Trudno się z tym nie zgodzić, rola perkusisty jest jasna, chociaż nie każdy zdaje sobie z tego do końca sprawę.
Wybór najważniejszych polskich płyt pod kątem perkusji był niezwykle trudny i postanowiliśmy oprzeć go na bazie dwóch podstawowych wytycznych.
PO PIERWSZE – PERKUSJA.
Od razu rzuca się w oczy układ i kolejność płyt. Niemal naturalnie pojawia się w głowie myśl, a gdzie ta czy inna pozycja? Dlatego trzeba mieć świadomość, że nie kierujemy się samą popularnością czy też kultowością danego albumu, ale tym, jaką rolę odegrał na nim bębniarz. Wiadomo, słuchamy jako całość, a nie tylko linię bębnów. Bywa więc tak, że potęga danego albumu, zbudowana w ogólnej świadomości odbiorców, pokrywa się z pracą i rolą perkusisty, jednak nie zawsze. Są płyty, które spowodowały, że za bębnami zasiadły kolejne zastępy zainspirowanych zapaleńców. Czy piękne nagrania Marka Grechuty miały większy wpływ na przyszłych bębniarzy niż jedno przejście perkusyjne w Kombi?