Charlie Watts - Anthology
„…czuć tu dużą swobodę i zdaje się też - większą radość gry. Mówiąc po perkusyjnemu – on tu bardziej „siedzi”.
Napęd: Charlie Watts (BMG, 2023)
Typ silnika: jazz
Trasa: Nieodżałowany Charlie Watts (1941-2021), podpora zespołu Rolling Stones, zawsze podkreślał swoje fascynacje jazzem. Zajęło mu jednak troszkę zanim zdecydował się na swoje pierwsze solowe publikacje. Zaczął od albumu koncertowego w 1986 roku, czyli w wieku 45 lat. Wtedy to Charlie już nic nie musiał, co najwyżej mógł. W sieci możemy znaleźć wiele analiz jego stylu gry i wpływu na kolejne pokolenia perkusistów. Niezależnie od wszelkich rozważań rodowód muzyczny perkusisty Stonesów jest oczywisty i słychać to na tym albumie.
Kompilacja stanowi bardzo sprawne połączenie jazzowej twórczości Charliego w różnych konfiguracjach. Słuchamy tu zarówno dobrze zrealizowanych nagrań koncertowych, studyjnie wykonanych standardów (m.in. Charliego Parkera), kompozycji autorskich Petera Kinga, saksofonisty Charliego, a także utworów stworzonych przez samego Wattsa w kooperacji z Jimem Keltnerem. Na sam koniec dostajemy też trzy niepublikowane do tej pory utwory w wersjach scenicznych. Całość spina się w bardzo urozmaiconą i atrakcyjna formę, niezwykle przyjemną w odbiorze. Duży wpływ na to ma przemyślane rozplanowanie kompozycji, które ułożone są w swoiste segmenty tematyczne np. po części bepopowej jest seria utworów niezwykle klimatycznych, „nocnych nowojorskich”, śpiewanych elegancko przez Bernarda Fowlera. Po bloku sześciu takich kompozycji wchodzimy w bardziej nowoczesne rejony, które mogą zaskoczyć wielu słuchaczy, znających bardzo ogólnie postać Charliego Wattsa. Perkusista wraz z kolejnym uznanym bębniarzem – Jimem Keltnerem prezentuje zabawę na zestaw i programowane bębny w bardzo transowym utworze o jakże wymownym tytule „Roy Haynes”. Segment kooperacji z Jimem Keltnerem kończy „Elvin Suite”, co także fanom perkusji może nasuwać oczywiste skojarzenia. Dalej znów wracamy do bardziej klasycznych jazzowych brzmień, gdzie nagle pojawiają się na chwilkę nawet tematy latynoskie. 3 premierowe kompozycje na końcu to mieszanka jazz-bluesowa, bardzo rześka i hucznie zamykająca antologię.
Szczerze mówiąc, gra Charliego Wattsa w wersji jaką mamy na niniejszym zbiorze, może być bardziej przekonująca od tego co robił w swojej rockowej odsłonie, gdzie tak naprawdę skupiał się na bardzo prostym trzymaniu rytmu pod to co robiła nieco bardziej charyzmatyczna część zespołu. Nie ulega wątpliwości, że Charlie także i tu jest bardzo dobrze „otulony” muzykami i nie sili się w żadnym momencie na jakieś próby wyjścia przed szereg. Mimo to czuć tu dużą swobodą i zdaje się też - większą radość gry. Mówiąc po perkusyjnemu – on tu bardziej „siedzi”. Potwierdzają to chociażby utwory młodsze, kiedy to muzyk ma już troszkę lat na karku, ale mimo to w jego grze czuć polot i przestrzeń. Większość partii Charliego oparta jest na prostym walkingu i bujaniu na ride, zostawiając partie solowe swojej ekipie, jednak w całości trzyma się to wszystko razem i daje efekt w postaci bardzo przyjemnych do słuchania utworów.
Wrażenia z jazdy: Rock otworzył mu drzwi na muzyczne salony, ale w duszy wciąż grał mu jazz, co doskonale słychać w prezentowanym przeglądzie solowej twórczości perkusisty The Rolling Stones. Urozmaicona, dobrze skompilowana składanka utworów. Rytmicznie bardzo stabilna. Dobre towarzyszące granie w różnych typach nastrojów.
Odcinki specjalne: Nie jest to płyta perkusyjna i Charlie tworzy tu głównie stabilne tło, ale pod kątem perkusyjnym można wyróżnić tu segment utworów z Jimem Keltnerem, czy też otwierający „Stompin’at the Savoy”, który doskonale obrazuje jazzowy styl muzyka.