Z czym do ludzi?! – Take Five
Dlaczego poświęcamy czas na jakieś nudne ćwiczenia? To pytanie zadaje sobie wielu perkusistów, nie tylko amatorów, ale też zawodowców.
Celem niniejszego cyklu artykułów jest uzmysłowienie, jak regularne ćwiczenie danego elementu przekłada się w praktyce. Co zrobić, żeby odnaleźć się w danej sytuacji muzycznej i później naturalnie inkorporować te elementy do innych, podobnych stylistycznie momentów.
Jak zabrać się za granie nieparzystych rytmów?
W ostatnim artykule zaprezentowałem i omówiłem funkowy numer Jamesa Browna, do którego zagrania potrzebna była jedynie stopa, werbel i hi-hat. Dzisiaj nie będzie nam potrzebne wiele więcej, ponieważ przyjrzę się bliżej jednemu z najbardziej znanych standardów jazzowych. Take Five to świetny, swingujący numer, który jest doskonałym wprowadzeniem do zabawy z „odd times” czyli właśnie granie w nieparzystym metrum, w tym wypadku jest to 5/4. Nie ma chyba lepszego utworu do tego celu, ponieważ z jednej strony uczymy się bardzo ważnej karty historii muzyki, a z drugiej prosta struktura rytmiczna utworu nie powinna sprawić większych problemów, chociaż wiadomo, że najważniejsze jest doskonałe czucie gry.
Take Five to kompozycja stworzona przez Paula Desmonda, saksofonistę grupy The Dave Brubeck Quartet. Nagrana i wydana w 1959 roku na płycie Time Out, szybko stała się jednym z najsławniejszych jazzowych standardów dzięki charakterystycznemu motywowi przewodniemu granemu na saksofonie, podkreślanemu monotonnym akompaniamentem fortepianowym. Utwór zawiera solo perkusyjne Joe’a Morello (wówczas członka zespołu), natomiast sama nazwa Take Five wzięła się nie od piątego ujęcia nagraniowego, ale właśnie od metrum 5/4. Take Five wykorzystywany był w wielu filmowych ścieżkach dźwiękowych (np. w Miasteczku Twin Peaks), a w Polsce rozpoczynał w latach osiemdziesiątych program TVP Studio Lato.
Naukę utworu polecam rozpocząć od ćwiczeń walkingu w metrum 4/4 z wykorzystaniem ride i hi-hat, granym na 2 i 4.
Gdy już opanujemy dobrze walking, a nasze myślenie oraz czucie gry jest swingujące (triolowy charakter), to możemy przejść do nauki Take Five. Proponuję zacząć od zagrania podstawy groove’u w 5/4 samymi ćwierćnutami, granymi na ride, z dodatkową stopą na 1 i hi-hatem na dwa i cztery.
Ważne jest to, żebyśmy liczyli do pięciu i oswoili się z tym metrum. Liczyć możemy na kilka sposobów. Po polsku: raz-dwa-trzy-cztery-pięć lub raz-dwa-trzy-raz-dwa, przy czym drugi sposób jest bardziej rytmiczny, ponieważ nie zawiera pozycji „cztery”, na którą trzeba uważać, gdyż posiada dwie sylaby. Na początku może to być mylące i wybijające (dlatego np. Mike Portnoy podczas gry, licząc do siedmiu, mówi sev, a nie seven). Kolejny sposób to tak zwane liczenie po amerykańsku, czyli one-two-three-four-five. Należy pamiętać o tym, że podczas grania tych samych ćwierćnut, powinno się myśleć triolowo, żeby nie wypaść z bujającego swingu.
Kolejny krok to dodanie na 2 i 4 walkingu na ride (rys.3).
Tu proponuję zatrzymać się na chwilę i pograć go w takiej formie minimum 5-10 minut non stop z głośnym liczeniem tak, aby bardziej osiąść w tym metrum.
Ostatni etap to dodanie werbla, który gramy w dwóch dynamikach, w cichej czyli tzw. ghost notes i akcentowanej, ale w tym przypadku bez rim shot.
Reasumując. Tak wiele elementów w jednym historycznym utworze! Mamy tu ćwiczenie swingowego charakteru, mamy tu naukę liczenia według własnych preferencji, no i wreszcie przeskoczenie z wygodnego parzystego grania na nieparzyste. Sam sposób czucia takiego grania uzależniony jest od indywidualnego podejścia. Nie ma tu jednej idealnej drogi i sposób pojmowania nieparzystego grania w wykonaniu np. Mike’a Manginiego i Gavina Harrisona jest zupełnie inny.
Tak, jak ze wszystkimi omawianymi przeze mnie groove’ami, polecam przed samym ćwiczeniem posłuchanie nie tylko tego utworu, ale też innych jazzowych standardów. Pozwoli wam to lepiej poczuć swing oraz ćwiczyć i grać w odpowiednim charakterze. Dla osób, które chcą bardziej wdrożyć się w ten gatunek muzyczny, polecam świetną szkołę pt.: „Advanced Techniques for Modern Drummer” Jima Chapina.
Przygotował: Grzegorz Krawczyk
Foto: Łukasz Kowalski