Felieton Piotra Pniaka: Stołek, delay, krupnik – myślenie perspektywiczne
Oczywistym jest fakt, że „trening czyni mistrza”. Rosnąca obecnie tendencja do wzmożonej treningowej aktywności wielu muzyków, a w tym w szczególności perkusistów jest wyraźnie odczuwalna.
To bardzo cieszy i dobrze wróży na przyszłość, bo dobry perkusista w zespole znacznie podnosi muzyczną jakość. Wiemy, że systematyczność pomaga w podtrzymaniu dobrej formy i sukcesywnym rozwoju umiejętności gry. Staramy się grać nowe utwory, rytmy i stosować nowe techniki. Co bardzo ważne, próbujemy coraz częściej ustalić jakiś schemat ćwiczeń, by te dały jak najlepsze rezultaty naszych regularnych praktyk. Taki plan często zawiera wprawki grane rękoma, nogami oraz wszelkie rytmy na zestaw perkusyjny.
Należy tu wspomnieć, że taki rodzaj „modlitwy” na instrumencie, czy imitujących instrument przyrządach do ćwiczeń, powinien być dostosowany do naszych możliwości czasowych, a także obecnych umiejętności, by iść „krok po kroku” tj. bez rzucania się na zbyt głęboką wodę. Małe, lecz systematyczne kroki czynią cuda! Podczas trwających w czasie eksperymentów, z tworzeniem schematu treningu, bardzo ważnym czynnikiem jest jego modyfikacja. Proces taki będzie nieustannym, jeśli ma być skutecznym, a więc pewne elementy będą stałe, a pewne będą się raz po raz zmieniać.
Na przestrzeni lat słyszałem wiele dziwnych i ograniczających muzyków teorii dotyczących ćwiczeń. Zdecydowana większość dotyczyła dylematu: „z metronomem czy bez?”. Z własnego doświadczenia wiem, że dobrze jest grać bez metronomu i z metronomem, pętlami perkusyjnymi (i innymi sekwencjami) oraz drum-maszyną czy sekwencerem oraz nagraniami naszych idoli. Polecam również grę synchroniczną ze wszelkiego rodzaju „arpeggiatorami” oraz urządzeniami typu „delay”. Największym jednak wyzwaniem pod względem precyzji gry jest wspólne wykonanie przez dwóch perkusistów (lub więcej, patrz np. „marching ensemble”) ze względu na charakter dźwięku instrumentów perkusyjnych.
Dla poprawy pulsacyjnej „kleistości” w zespole warto bębnić (pomiędzy próbami zespołu) z muzykami grającymi na basie, gitarze czy instrumentach klawiszowych itp. Każda z tych metod pomaga zrozumieć istotę muzyki wraz z jej poszczególnymi składowymi, a kluczowe dla poprawy jakości muzykowania będzie użycie własnej wyobraźni na całokształt działań muzycznych.
Załóżmy, że mamy komfort w postaci czasu na naukę i rozwój, mamy plan ćwiczeń, spotkania z poszczególnymi muzykami oraz całościowe próby zespołu. Z pewnością odczuwamy satysfakcję z wyników naszych prac. Z czasem jednak ten piękny obraz może zostać zburzony. Bywa, że na pewnym etapie przestajemy słyszeć zmiany tj. poprawę. Bywa, że odczuwamy zmęczenie, za którym pojawia się element znudzenia i frustracji. Taki moment z pewnością przyjdzie do wszystkich tych, którzy podejdą do gry na instrumencie w sposób rzetelny.
Warto pamiętać, że przy niewystarczająco ustawionym aparacie mogą wystąpić bóle w palcach, przegubie, łokciu, ramionach oraz bóle szyjne. Ból kręgosłupa może wystąpić ze względu na złą pozycję siedzenia. Dodam, że w trosce o kręgosłup powinniśmy siedzieć bardziej na brzegu stołka niż na jego środku. Sam stołek powinien być jak najtwardszy, czyli zwykły stołek kuchenny będzie lepszy niż zdecydowana większość produkowanych dla perkusistów tronów. Najgorszym dla kręgosłupa wynalazkiem są siedzenia z oparciami. To nasze mięśnie powinny trzymać kręgosłup, a nie oparcie!
Inne stany bólowe dotyczą najczęściej samych mięśni lub ścięgien wokół stawów. W kwestii dolnej części ciała. Mogą wystąpić bóle kolan i stóp oraz tkanki miękkiej wokół nich. Jak wygląda sytuacja u osób posiadających dobrze wypracowany aparat i odpowiednią swobodę gry? Ręce i nogi zniosą nawet po 12 godzin codziennego treningu nawet 7 dni w tygodniu! Niestety, inaczej wygląda kondycja głowy, a konkretnie naszej percepcji. Częsty w skali tygodnia i wielogodzinny stan skupienia podczas ćwiczeń można przypłacić silnym przemęczeniem.
I tu zaczyna się bardzo poważny kłopot. Tu pojawiają się dylematy. Na pewnym etapie systematycznie ćwicząc nie widzimy żadnych efektów naszej pracy. Odnosimy wręcz wrażenie, że nasze wszystkie wykonania są niezgrabne pod względem brzmieniowym i pulsacyjnym. W takim momencie bardzo szybko pojawiają się zniecierpliwienie i niechęć do dalszych praktyk. Bywa też, że część osób nie poddaje się i usiłuje walczyć z takim stanem, ale takie podejście jest – jak się później okazuje – stratą czasu i energii, ponieważ nie przynosi ono żadnej poprawy.
Jak zatem postępować w tak trudnych momentach naszej muzycznej aktywności?
Po pierwsze, należy zdać sobie sprawę, że wyćwiczone miesiącami ręce i nogi nie przestały nagle grać brzydkim dźwiękiem, czy też nierówno pod względem dynamicznym, rytmicznym i artykulacyjnym. Należy niemal automatycznie skojarzyć, że niemuzyczna całość, której obecnie doświadczamy, wynika ze złudzeń słuchowych, powstałych w wyniku zmęczenia. Wynika ono ze zbyt długo trwającej koncentracji oraz pojawiającej się nadwrażliwości dźwiękowej. Jedynym słusznym, bo skutecznym rozwiązaniem takiego problemu będzie przerwać treningi i odstawić nie tylko perkusję, ale muzykę w ogóle.
Czym zająć czas, który wypełniony był na nasze własne życzenie tylko ćwiczeniem na perkusji? Czymkolwiek, czymkolwiek innym. Po pierwsze dobrze jest zamienić dźwięki perkusji na ciszę, bo im więcej ciszy, tym lepiej. Proponuję więcej koncentracji na zupełnie innych sferach naszego życia. Warto poświęcić trochę czasu na odrobienie zaległości. Może być to również zmiana otoczenia. Przebywanie w innym miejscu czyni cuda. Sama podróż potrafi być wypoczynkiem i przynieść ulgę. Dodatkowo pomóc mogą: książka, film, sen, dobra dieta, spotkania rodzinne czy towarzyskie. Bardzo dobre rozwiązanie to także aktywność fizyczna, która wyrwie nas z siedzącego trybu życia. Basen! To chyba najlepsze rozwiązanie, które powinno stanowić stały element w kalendarzu, zwłaszcza w przypadku zawodu muzyka.
Wracając do „zajętości”. Tak naprawdę cokolwiek innego niż same dźwięki może być dla nas lekarstwem i tu zalecam znaleźć indywidualne rozwiązanie. Każdy z nas sam powinien określić formę relaksu i moment taki świadomie wykorzystać. Oczywiście, trudno określić wspólny dla wszystkich muzyków mianownik czasu trwania regeneracji. Każdy człowiek jest inny, każdy ma inny system pracy. Każdy pod względem energetycznym, ale też nawykowym jest istotą niepowtarzalną. Stąd stosując metodę „prób i błędów” należałoby znaleźć taką wartość w czasie, która pozwoli powrócić do trybu pracy.
Tydzień lub dwa intensywnego wypoczynku to w mojej opinii najlepsze rozwiązanie problemu. Oczywiście zdarzają się inne przyczyny zmęczenia np. zmęczenia sezonowe, zmiany ciśnienia itd. itp., ale te częściej powodują ospałość i brak koncentracji, i na całe szczęście nie trwają w nieskończoność.
Teraz czas powrotu do akcji. Tu zalecałbym „małe kroki”, by stopniowo nabierając rozpędu osiągnąć właściwe tempo prac. Ktoś mógłby zapytać o to, jakie odczucia będą towarzyszyć muzykowi w chwili powrotu do muzykowania na instrumencie. Czy takowe istnieją?
Tak. Z pewnością powrót do instrumentu po zorganizowanej przerwie jest niczym wspaniała nagroda. Pozytywnym zaskoczeniem i właśnie nagrodą za wakacje bez muzyki jest szokująca lekkość, zadziwiająca prędkość oraz płynność gry. A co dla nas najważniejsze, ogromna satysfakcja. Wszystko smakuje znacznie lepiej! Warto w takim momencie zarejestrować naszą grę i przeanalizować ją.
Pytanie: Czy lepiej gramy po przerwie, czy jedynie lepiej odbieramy nasze dźwięki? Myślę, że i jedno i drugie, ale niech każdy sam sobie na to pytanie odpowie.
Uwaga! Nie polecam relaksu przy zastosowaniu gier komputerowych czy Internetu. Taki relaks to złudzenie. Nasz organizm bardziej potrzebuje powrotu do natury niż wlepiania oczu w ekran. Lepiej będzie obserwować zieloność roślin, błękit nieba, docenić „morza szum, ptaków śpiew”.
Pomóc może również zmiana smaków. Fast foody proponuję zastąpić lepszym i zdrowszym jedzeniem. Zamiast napojów słodzonych i gazowanych polecam kompoty lub sok z kiszonej kapusty tudzież ogórków. Dobra będzie też zdrowa zupa, jak np. zalewajka, krupnik, ogórkowa lub „pomidorowa taka, jak lubisz...”.
A zatem mój wniosek jest następujący. Tworzeniu schematów ćwiczenia na perkusji powinno towarzyszyć planowanie wypoczynku i relaksu, a wszystko to dla przyjemności, zdrowotności i jeszcze lepszej twórczości dźwiękowej. Z pewnością w taki oto sposób powstało myślenie perspektywiczne.