Felieton Piotra Pniaka: Pandemia rytmu, czyli twórcze szaleństwa podczas kwarantanny na kwadracie
Pisałem niedawno o zarazie, lecz w innym zupełnie ujęciu. Pisałem również o przetrenowaniu, zmęczeniu i konieczności odpoczynku dla głowy i ciała.
Teraz, gdy mamy odgórnie zaplanowaną zmianę, a ta dotyczy głównie życia zawodowego, warto zastanowić się nad tym, jak bardziej produktywnie wykorzystać ten trudny, bo nowy i zaskakujący okres. Z pewnością lepiej zostać w domu i nie stwarzać niepotrzebnego ryzyka, związanego z utratą zdrowia naszych najbliższych, ale też nas samych.
Oto kilka moich propozycji:
1. Możemy nadrobić wszelkie zaległości dotyczące snu i regularnego odżywiania.
2. Możemy uważniej wsłuchać się w muzykę, poczytać książki, analizować nowe materiały nutowe.
3. Wypoczęci, zrelaksowani i mentalnie obudzeni możemy przejść do działania!
Możemy uczyć się online, udzielać lekcji online, ćwiczyć na padach lub elektronicznej perkusji, chyba, że nasza sytuacja jest na tyle komfortowa, że mamy kontakt z instrumentem akustycznym. Z pewnością warto zastanowić się nad tym, co chcielibyśmy poprzez nasze prace osiągnąć i jak rozłożyć je w skali dnia, tygodnia, a nawet miesiąca, bo mniej więcej takim czasem zmian będziemy dysponować. Naprawdę nie ma większego problemu, by działać w sposób łudząco podobny do tego, co przed kwarantanną.
Nie byłbym sobą, gdybym nie zaproponował wam nowej metody pracy i zarazem szalenie przyjemnej zabawy w kreatywność. Sam od wielu lat obserwuję dźwięki i bawię się nimi bezustannie. Czasami łączę je z choreografią czy wizualizacją, ale dziś proponuję skupić się jedynie na tym, co słyszalne.
Dziś wszystkim zainteresowanym budowaniem nowych rozwiązań muzycznych, rytmicznych, perkusyjnych o charakterze aranżacyjnym i kompozytorskim proponuję obudzenie wyobraźni w sposób inny niż dotychczasowy. Inny, bo nieintuicyjny, a wręcz z premedytacją mechaniczny. Na czym to polega? Obieramy sobie temat np. „Jak stworzyć nowe rytmy, brzmienia, współbrzmienia?”.
Zaprezentuję dziś jeden z moich ulubionych sposób pracy tj. tworzenie mapy. Będzie to mapa pełna inspiracji, podpowiedzi i co najważniejsze – wyzwań!
Na dużej kartce bloku rysunkowego lub technicznego wypiszmy kilka informacji czy też słów-haseł. Mogą być ułożone w kolumny i taką metodę również stosuję, ale te na „dzień dobry” wydają mi się jako zapowiedź odważnych działań zbytnio uporządkowane. Dlatego też dla poczucia większej swobody zapisywania pomysłów zdecydowanie wolę rozrzucać treści, skacząc frywolnie po całej kartce. Pomimo emocji i tempa, które zwykłem sobie narzucać, staram się pamiętać o czytelności treści. W tym celu stosuję najczęściej wielkie litery i przestrzeń pomiędzy słowami czy też oznaczeniami metrycznymi.
Niektórych muszę od razu uspokoić, to wszystko jest bardzo proste. Wystarczy poświęcić kilka chwil i przejść przez ten DZIECINNIE łatwy proces. Od czego jednak zacząć? Co zapisać?
Poniżej w postaci punktów tworzę różne zachęty do pisania:
1. nazwy rytmów, stylów (np. hip-hop, tango)
2. charaktery i sposoby (np. spokojnie, przyspieszając)
3. metrum (np. 11/16)
4. elementy gry lub konkretne figury rytmiczne (np. tremolo, dwie szesnastki i ósemka)
5. nazwiska perkusistów (te pozwolą nam działać skojarzeniowo np. Phil Collins, Buddy Rich)
6. miejsca, zdarzenia, osoby (np. sklep, bitwa o papier toaletowy, toruński naczelnik „duszmediów”).
Czy jesteście gotowi? Zaczynamy.
Powstałą mapę elementów i inspiracji możemy rozbudowywać praktycznie bez końca. Warto tworzyć ją w coraz to nowszych wersjach, wtedy liczba kombinacji wzrośnie niepomiernie. Taka metoda potrafi stać się wielką pasją, a przełamywanie barier w procesach orkiestracji oraz kompozycji pozwoli nam uzyskać bardzo różne i często zaskakujące nas samych efekty.
Niektóre pomysły na połączenie zawartych w mapie elementów w całość przyjdą szybciej, a inne za miesiąc, rok. To nie ma znaczenia. Systematyczność w stosowaniu takiej metody pozwala otworzyć się na to, co z założenia, ale też z naszego przyzwyczajenia w postrzeganiu różni się i zupełnie do siebie nie pasuje. Należy jednak pamiętać, że sam dźwięk jako zjawisko jest czymś szalenie elastycznym, a w wyćwiczonym umyśle może łączyć się na wiele sposobów z jakimkolwiek innym dźwiękiem.
Inspirowany od wielu lat różnymi książkami, dotyczącymi muzyki oraz wszelkiej kreatywności, ale też własnymi obserwacjami, bawię się słowem i dźwiękiem, stosując również zaprezentowaną dziś metodę. Wiedzy w tym zakresie nie otrzymałem jako uczeń czy student. Podkreślam, jest ona wynikiem moich wieloletnich muzycznych i pozamuzycznych poszukiwań. Kochani, czytajcie książki i nakarmieni inspiracjami pozwólcie sobie zaszaleć.
Większość ludzi usilnie powiela utarte szlaki i kopiuje konkretne pomysły obawiając się, że nie posiada wystarczającej do tworzenia wyobraźni. Ci, którzy wiedzą o jej posiadaniu, często poprzestają na tworzeniu w sposób intuicyjny, czyli ten najbardziej naturalny i przyjemny w odbiorze. Taki „od serducha”.
Są jednak i tacy, dla których wymyślanie nowych, większych formuł lub też mikrostruktur stanowi prawdziwe życiowe wyzwanie. Ci uszanują każdą wolną chwilę, zorganizują sobie warunki do tworzenia i rejestracji i pójdą znacznie dalej. Będą obserwować to, co „dziś”, to, co „kiedyś” (bo wyobraźnia żadnych granic „nie widzi”), systematycznie sięgając po coraz to nowsze inspiracje, ale też sposoby, czyli wręcz techniki, by jeszcze bardziej się pobudzić, a nawet wymusić na sobie tworzenie własnego świata nowych dźwięków, instrumentów, słów, obrazów, a nawet i z prawdziwego zdarzenia wynalazków. I tu dochodzę do sedna. Już dawno zauważyłem, że sama tylko gra na instrumencie to dla mnie zdecydowanie za mało. Tworzenie muzyki, jej koncepcji, detali, formuł, następnie rejestracja i produkcja. No właśnie, muzyka jest zbyt żywa i zbyt szeroka, bym ograniczał się w działaniach. Odkąd sięgam pamięcią, lubię dzielić się moją wiedzą i doświadczeniami, więc taki temat postanowiłem wam dziś zaprezentować.
Kochani! W tym trudnym (bo nowym) dla nas wszystkich momencie życzę wam wielu ciekawych eksperymentów i niech nagrodą oprócz samej radości z uczestniczenia w procesie twórczym będzie korona na waszych głowach. I na Boga, niech będzie to tamburyn!
P.S. Czy zalecałem ograniczenie się do połączenia jedynie dwóch elementów? Chyba nie. To teraz polecam, by zacząć od zestawiania właśnie dwóch, a następnie kojarzyć DOWOLNĄ liczbę wypisanych tu haseł. Nie bójmy się stworzyć w muzyce – jak ja to nazywam – „wuzetki ze śledziem”, bo po to m.in. jest sztuka, by zaskakiwać, przełamywać stereotypy i wprowadzać nas w nowe światy wrażeń i odczuć. Nie uduśmy się, zjadając własny ogon i nie kopiujmy innych artystów. Każdego z nas stać na znacznie więcej!
Hallo, hallo. Jest tu kto?
Moje „P.S.” umieściłem w ramach tzw. „zamiany kolejności”. To też ciekawa i godna wykorzystania metoda w całej gamie procesów kreatywności! Polecam.
Ok. Nikt nie powiedział, że to definitywny koniec procesu twórczego na dziś. Owszem, tak być może, ale też nie musi. Znów wszystko zależy od was samych. Otrzymane wyniki zestawień możemy zachować (dobrze jest je nagrać i odsłuchać, by ocenić muzyczną wartość, przydatność oraz ewentualną siłę życiodajną dla nowej kompozycji) lub też poddać kolejnym przetworzeniom.
Zatem ponowne przeturlanie się po naszej planszy, by okleić nasz świeży koncept w nowe wdzianko lub napisać drugą stronę z inspiracjami na wypadek chęci skorzystania z kolejnych modyfikacji. Wynik takiej zmiany, znów – nie musi, ale może być również użyty jako rozwój aranżacyjny, brzmieniowy czy też przestrzenny, zastosowany np. w kolejnej części utworu. Dla przykładu: pierwsza wersja użyta zostanie w zwrotce, a druga w refrenie lub też zwrotce drugiej, jeśli w ogóle zakładamy, że forma utworu będzie nawiązywała do klasycznej budowy piosenki, choć też nie musi. Znów wszystko zależy od naszego wyobrażenia i świadomych decyzji w każdym dosłownie zakresie budowania dźwięków w całość.
Ok. Poniżej prezentuję moje dzisiejsze pomysły na planszę, czy też mapę nr 2. Tym razem numeruję każdy pomysł. Powód pierwszy to zdecydowanie dłuższa treść, powód drugi – założyłem, że wymuszę na sobie presję wygenerowania około 30 nowych pomysłów.
Oto one:
Już na koniec podzielę się z wami moim dawno powstałym mottem. Brzmi ono następująco:
„...W TYM, CO ROBISZ, BĄDŹ LEPSZY OD SIEBIE SAMEGO!...”.