Rammstein - Zeit
Tytułowy zeit (czas) dosięga panów z zespołu.
Napęd: Christoph Schneider (Universal 2022)
Typ silnika: metal industrialny
Trasa: Jak na standardy ostatnich lat, Rammstein wydał płytę dość szybko, bo raptem 3 lata od swojej poprzedniczki. Niemiecki sekstet operuje jednak w zupełnie innej rzeczywistości niż reszta świata. Każda płyta musi być okraszona teledyskami, które wykraczają swoim rozmachem poza to, co do tej pory stworzyła branża muzyczna. Kiedyś rządził w tej kwestii Michael Jackson, teraz obrazy do „Zeit”, „Angst", i „Zick Zack” (kręcony w Polsce) utwierdzają w tym, że to Rammstein jest królem audiowizualnych superprodukcji. Z jednej strony budzi to zasłużony zachwyt – szczególnie, gdy obejrzymy filmy z wcześniejszej płyty - z drugiej jest wodą na młyn dla antagonistów, którzy zarzucają kapeli przeciętność muzyczną kosztem oprawy, którą przy odpowiednim budżecie, znacznie łatwiej zachwycać. Z komponowaniem nie jest już tak łatwo, biorąc pod uwagę samą muzykę rockową jak i konwencję, w której kapela operuje. Na tej płycie, Rammstein nie wychodzi za bardzo poza utarte ramy, chociaż robi to bardzo zachowawczo. Po mizernym „Rosenrot” (2005) wrócili z dobrą „Liebe Ist Für Alle Da” (2009), niestety tutaj „Zeit” nie idzie za ciosem zupełnie przyzwoitego „Rammstein” (2019). Jest tu mniej agresywnie, mniej energicznie, bardziej miękko i zwyczajnie - mimo swoich stałych rytmicznych kwadratów, szorstkości i podobnego frazowania wokali. Na pozór jest to kolejny album Rammstein, ale słuchając tych dwóch płyt, jedna po drugiej, czuje się różnicę na niekorzyść nowej płyty. Czekaliśmy na koncerty trasy w związku z płytą „Rammstein”, a tymczasem dostaniemy promocyjny zestaw z dwóch płyt i akurat nie jest to jakoś specjalnie kuszące.
Christoph Schneider jest zdecydowanie bardziej sprawnym perkusistą niż się wielu osobom wydaje. Operowanie we wspomnianej konwencji zmusza go do trzymania się w ryzach i z pewnością jest jednym z ważniejszych czynników budujących ogólny obraz zespołu. Mamy tu miarowe bębnienie bez pirotechniki, osadzone w utworach, w ogromnej większości w dwudzielnych podziałach. Brakuje w tym większego zaangażowania i o ile nikt z nas nie liczy na jakieś perkusyjne cuda, to przynajmniej przydałoby się poszukać, na swoim fantastycznym zestawie, kilku ciekawszych układów brzmieniowych.
Wrażenia z jazdy: Chyba trzeba się skupić na kolejnych materiałach video zespołu, bo muzycznie sprawia to wrażenie pozostałości z sesji i usilnego szukania urozmaicenia w tym samym, bo taki ostatecznie efekt otrzymujemy. Tytułowy zeit (czas) dosięga panów z zespołu. Może będzie to początek nowego rozdziału w ich twórczości? Na tę chwilę mamy płytę, której spokojnie mogłoby nie być i nikt by specjalnie na tym nie stracił.
Odcinki specjalne: Perkusyjnie jest podobnie, więc może wskażmy „Armee der Tristen” oraz „OK”. Ciekawostka – w dość zwykłym „Angst” w pewnej chwili słychać w tle metronom.