Inferno (Behemoth)
Wszyscy, którzy „życzyli” zespołowi i Inferno wszystkiego najgorszego muszą jeszcze się wstrzymać i zaczekać na kolejną okazję.
Behemoth w najbliższych kilkunastu miesiącach zwiedzi cały świat i zagra koncerty w jeszcze większych salach niż dotychczas. Najnowsza płyta I Loved You At Your Darkest przyciągnie nowe grono fanów i nie ma wątpliwości, że bilans zysków i strat w tej kwestii będzie mocno na korzyść polskiej kapeli. Najbardziej znany polski zespół na świecie – to hasło powtarzane od lat, ale nie ma drugiej grupy muzycznej, odnoszącej takie sukcesy na arenie międzynarodowej. Mamy wspaniałych muzyków jazzowych, ale jeden koncert na trasie Behemoth to czasami frekwencja całej trasy jakiegoś jazzowego trio. Pogódźmy się z tym faktem i zamiast próbować walczyć z wiatrakami, postarajmy się poznać i zrozumieć istotę rzeczy, a być może w jakiś sposób nas to zainspiruje?
Zespół idzie konsekwentnie do przodu i nie wykonuje żadnych nieprzemyślanych ruchów. Czasami zdarzają się jakieś impulsywne wypowiedzi lidera, ale jest to zupełnie bez znaczenia, gdy spojrzy się na Behemoth jako cały mechanizm. Jest to zespół niemal kompletny, w każdym calu. Zarządzanie, marketing, inwestowanie, planowanie i wykonanie. Realizuje kolejne punkty swojego planu i stara się to robić najlepiej jakościowo, jak to jest tylko możliwe. Przykładem jest chociażby sesja nagraniowa partii bębnów do najnowszej płyty. Opisywaliśmy to dokładnie w artykule „Jak w pień! Inferno w studio.” W numerze grudniowym 2017 (artykuł dostępny obecnie na naszej stronie www.magazynperkusista.pl). Konkluzja była bardzo prosta i sprowadzała się do tego, że życzylibyśmy każdemu mieć taki komfort pracy w studio. Nie ma co ukrywać, że wiąże się to z dużymi nakładami środków, na które Behemoth może sobie pozwolić, ale pamiętajmy, że dojście do tego miejsca nie było dziełem przypadku i nie polegało na wciskaniu zarobionych pieniędzy w skarpetę.