Meinl Stick & Brush czyli po pałce do celu
Marka Meinl Stick & Brush powoli zdobywa zaufanie wśród kolejnych perkusistów, którzy stają się oficjalnymi artystami, używającymi tego sprzętu.
Powiecie zapewne – za darmo, to biorą. Nie do końca tak jest, zważywszy na jakość artystów i ich wymagania co do jakości, tym bardziej, że zawodowi muzycy mają bardzo małą cierpliwość do pękających pałeczek. Zresztą słusznie. Przyglądamy się bliżej marce i sprawdzamy, z czym mamy do czynienia.
Pałki Meinl prezentowaliśmy już na naszych łamach. Byliśmy obecni podczas premiery marki, chociaż wiadomo, że w takich sytuacjach producenci starają się zaprezentować jak najlepsze egzemplarze. Testy, jakie wykonywaliśmy później, wypadały pozytywnie i w zasadzie jedynym problemem była tak naprawdę cena kompletu, bo jeżeli chodzi o ich ogólną prezencję i jakość nie odbiegały od produktów topowych firm.
POCHODZENIE DREWNA,
czyli jeden z kluczowych elementów. Firmy chwalą się zazwyczaj amerykańską hikorą w różnych odmianach, która to ma być idealnym budulcem dobrych pałek. Jak radzą sobie z tym środkowoeuropejskie Niemcy?
Meinl wykonuje w tej chwili pałki z dwóch rodzajów drewna. Jest to właśnie amerykańska hikora oraz klon zwany cukrowym, rock lub po naszemu twardym (hard). Jak na początek działalności jest to chyba wystarczający wybór. Oczywiście można próbować robić ciężkie pałki dębowe czy też brzozowe, ale nie są one zbyt popularne. Poza tym pamiętajmy, że kilka dębowych kompletów ma Tama, która jest mocno po drodze firmie Meinl.