Planując zakup sprzętu do domowego studia zdarza się, że dokonujemy wyboru pod wpływem działań tuzów marketingu, którzy potrafią nawinąć przysłowiowy makaron na uszy.
Tegoroczna nowość od słynnego bębniarskiego giganta została tak naprawdę nieco wymuszona przez postanowienia konwencji waszyngtońskiej, której Japonia jest jedną ze stron. Ojoj, zabrzmiało poważnie? I słusznie, to poważna konwencja, ale Japończycy nie takim wyzwaniom dawali radę. Jak jest w tym przypadku?
Nie ukrywam, że zelektryzowała mnie wieść o reaktywacji marki „Polmuz” – w kwestii zestawów perkusyjnych, hardware’u i cajonów.
Nie ma wątpliwości co do tego, że moda na „vintage” trwa w najlepsze. Powiedzmy sobie jednak szczerze – wiele osób zapytanych, o co dokładnie w tym wszystkim chodzi, miałoby problemy z określeniem, czym charakteryzuje się sprzęt „vintage”.
Perkusjonista dostał kilka e-maili, w których pytaliście o poradę w sprawie zakupu cowbella. Kryterium przez was wskazywanym była cena. To oczywiste, że gra ona ważną rolę, ale... To nie cena gra, tylko instrument. Postanowiłem odwiedzić warszawski sklep muzyczny „Pasja”, w którym przyjrzałem się bliżej trzem cowbellom.
Tego właśnie szukałem, by móc ćwiczyć grę palcami na cajonie, gdy karmnika brak. Np. w biurze czy podczas postoju w samochodzie. Meinl Wood Side Snare, czyli zewnętrzna przystawka, brzmiąca jak werbel, okazał się w tej kwestii doskonałym rozwiązaniem.
W sklepach z aplikacjami na smartfony roi się od metronomów. Najwięcej, rzecz jasna, jest tych bezpłatnych, bo jak mówią sami programiści – jest to stosunkowo prosty program do napisania.
Tegoroczna nowość, która dzięki dystrybutorowi, firmie Musik Meyer, pojawiła się w naszej redakcji jeszcze przed targami NAMM, gdzie była prężnie prezentowana. Jest to jedna z dwóch zupełnych nowości 2019 od najstarszej firmy perkusyjnej świata.
Schlagwerk umacnia w opinii, że bardzo dobrze brzmiący cajon nie musi kosztować połowy średniej krajowej płacy. Nawet wtedy, kiedy instrument został wytworzony po części z orzechowego drewna.
Inwestycja w bębny conga to wyzwanie dla portfela. Zwłaszcza, gdy planujemy kupić zestaw z egzotycznego drzewa, ze skórami, a nie syntetykami na bębnach.
Otwieracz do konserw. Takie było moje pierwsze skojarzenie z tym akcesorium, niezbędnym dla każdego cajonera, który pragnie ze swojego „karmnika” uczynić porządny bęben basowy, zarządzany stopą, a nie – jak Afrykańczycy z Peru przykazali – dłonią.
Jak to jest z tymi Crescent? To Sabiany, czy może zupełnie oddzielna linia talerzy kuta w Turcji? Widnieją w katalogu Sabian, mają nawet oznaczenia Sabiana, ale nigdy nie przedstawiano ich jako nową serię. Do jakiego grania są przeznaczone? Czy mają coś wspólnego z płytą Johna Coltrane’a?