Tak się wykuwała stal!
Na przestrzeni kilkudziesięciu lat tworzyli i promowali kulturę metalowego bębnienia w Polsce. Nie było łatwo pod każdym względem. Żeby było wszystko jasne - nie jest to ranking umiejętności.
Polska perkusja metalowa swoje początki miała w czasie, kiedy ciężko było u nas o wytrzymałe zestawy perkusyjne, nie mówiąc już o jakimkolwiek, przyzwoitym brzmieniu. Do tego dochodzi gabaryt instrumentu, który opierał się na dwóch bębnach basowych, ponieważ temat mechanizmu podwójnej stopy w Polsce był równy temu, co oglądało się w Gwiezdnych Wojnach. Pękające krążki zwane blachami, nierówno działające pedały, naciągi z kraterami lub dziurami zaklejonymi plastrami. Podobnie z połamanymi pałkami – każdy ogryzek z innej parafii. Mało kto miał szczęście dostać zużyty set skór np. po Nicko z koncertów Iron Maiden w Polsce.
Tak się wykuwała stal
Obecnie mamy perkusistów iście wyczynowych, szybkich, precyzyjnych, świetnie ułożonych, zapewne zdecydowanie lepszych technicznie od większości perkusistów z niniejszej listy. Sam metal rozczłonkował się na style niesamowicie skrajne, które rządzą się różnymi prawami bębnienia.
Jednak zanim doczekaliśmy się takich perkusistów jak Krzysiek Klingbein, Daniel Rutkowski, Michał Andrzejczyk czy też już mocno ugruntowanych jak Pawulon lub Darkside, musiała powstać cała scena i zespoły, które rozwinęły społeczność metalowych bębnów.
8 NAJWAŻNIEJSZYCH POLSKICH PERKUSISTÓW METALOWYCH
Kolejność? Nie tylko kolejność, ale sam dobór nazwisk to zawsze temat do dyskusji. Uwzględniając wpływ na następne pokolenia widzimy to w następujący sposób:
8. Beata Polak
Perkusistka, która z powodzeniem przecierała szlaki wszystkim polskim PERKUSISTKOM i to nie tylko w metalu. To, że działała w ostrej muzyce, opartej na kipiącym testosteronie, jeszcze mocniej wyróżniało ją z tłumu. Nie zmienia to faktu, że jest muzykiem piekielnie solidnym, pewnym i rzetelnym, podejmującym się różnych wyzwań. Nieustannie szorująca za bębnami chociażby w thrashowym Wolf Spider czy też projekcie Polish Metal Alliance, ponadto nauczycielka i perkusjonistka w… chórze Skowronki, z którym jeździ po całym świecie.
7. Witek Kiełtyka (odszedł w 2007 r.)
Co by było, gdyby… Zginął w 2007 roku w wypadku samochodowym, w wieku zaledwie 23 lat, a już był rozpoznawalnym bębniarzem nie tylko w Polsce (wspominał go chociażby Gene Hoglan), do tego bardzo lubiany i szanowany. Wspólnie z bratem Wackiem w Decapitated tworzyli zespół na skalę światową. Wielka inspiracja dla nowej fali perkusistów metalowych spod znaku Joeya Jordisona. Każdy z kolejnych perkusistów w Decapach poznał na własnej skórze jakość partii bębnów i gry Witka. Można się tylko zastanawiać, co by było, gdyby…
Najbardziej demoniczny wąs polskiej perkusji! Kiedy go zgolił, ludzie przestawali rozpoznawać Irka na ulicy. A zupełnie poważnie - legenda polskiego metalu lat 80 i 90. Zespół KAT przez wielu uznawany jest za prekursora thrashu w Polsce. Nieważne co działo się w zespole w ostatnich 15 latach (chociaż jest to dość smutny temat), z naszego punktu widzenia istotne jest to, jak Kat z nieustannie bijącym Irkiem, działał na wyobraźnię polskich fanów metalu. Tym samym jego wpływ na kształtowanie tej muzyki w kraju, a przez to bezpośrednia inspiracja dla kolejnych perkusistów, jest faktem bezsprzecznym. Z resztą, zapytajcie Inferno.
5. Inferno
Postać nietuzinkowa. Perkusista najpopularniejszego polskiego zespołu w świecie, jednak Behemoth to nie wszystko czym zajmuje się Inferno. Przede wszystkim do granic brutalny Azarath, który urósł do rangi zespołu kultowego w swym środowisku. Dalej rewelacyjnie stylowy Terrestial Hospice. Nie wspominając już o starszych nagraniach Inferno z innymi zespołami. Człowiek z groty, człowiek z podziemia. Może dlatego Inferno jest perkusistą, który nie pcha się na afisz, woli stać w cieniu i tworzyć swoje „leśne” projekty w spokoju i w swoim tempie. Nie uświadczymy go więc na warsztatach, klinikach czy prostych filmikach social-mediowych.
4. Daray
Darek Brzozowski niewątpliwie odniósł muzyczny sukces. Jednego dnia potrafił zagrać na Pol’and Rock Festival z Hunter, by dzień później zagrać na niemieckim Wacken w barwach norweskiego Dimmu Borgir. Szkołę życia przechodził w Vader i to w mocno zaawansowanej formie, zastępując legendę. Jest bębniarzem aktywnym w sieci, grającym pokazy perkusyjne i chętnie wchodzącym w interakcję z fanami. Myślał o założeniu szkoły, która skupiałaby się nie tylko na grze, ale też na aspekcie biznesowym. W odróżnieniu od perkusistów typowo social-mediowych, Daray ma za sobą bogatą karierę studyjną i sceniczną, ma za sobą nazwy zespołów i festiwali. Występował na typowo perkusyjnych wydarzeniach wielkiego formatu, jak festiwale Meinl czy Tama, nie są mu obce warsztaty w krajach europejskich.
Wyróżnienie
Scena mocnego uderzenia miała znacznie wielu znakomitych perkusistów, którzy wpłynęli na kształt współczesnych polskich bębnów. Jedni grali bardziej ekstremalnie, inni opierali się na miarowych groove'ach: Marcin „Ząbek” Gołębiewski ze zmarnowanego potencjału jakim był Yattering, do bólu solidny Paweł Herbasch z Illusion, klasyczny Marek Kapłon z TSA, Alan Sors z Turbo - którego tak miło wspomina Tomasz Goehs, Wojciech Szymański z Kobong – kapeli, która wyprzedzała swoje czasy, niesamowicie punktujący Zbigniew Kraszewski z późniejszej wersji TSA oraz O.N.A., a skoro mowa o ciosach to zdecydowanie Piotr Pniak i atomowa precyzja w Proletaryat. Nawet Piotr Kozieradzki, z progowego Riverside, lata 90 dudnił w mocno zaawansowanym grzmocie.
3. Tomasz Goehs
Jest bezwzględnie „Ojcem Chrzestnym” polskiej perkusji metalowej. Od ćwierć wieku gra w zespole Kult, co młodszym perkusistom może nieco rozmydlić obraz zasług jakie Tomasz ma dla sceny metalowej. Sceny, na której wtedy nie rozróżniano jeszcze ekstremalnych bębniarzy od tych bardziej klasycznych, chociaż Tomek szedł ewidentnie w kierunku mocno wyczynowym, szczególnie jak przyjrzymy się jego ówczesnym metodom treningowym, czy też pojedynkom z zachodnimi perkusistami. W latach 80 jego zespoły to Turbo i Wilczy Pająk. Z tym pierwszym piekielnie podkręcił tempo i zagęścił piosenki. Podobno miał też ofertę gry w Kat, co by było sytuacją iście wyjątkową. Szkoda, że zespół Creation of Death nie miał swojej kontynuacji. Od kapeli Kr’shna Brothers w połowie lat 90, Tomek zaczął się perkusyjnie uspokajać, ale jest wielką inspiracją dla perkusistów, którzy później stali się również inspiracjami dla kolejnych pokoleń.
2. Docent (odszedł w 2005 r.)
Absolutna potęga! Pierwszy polski bębniarz, który wszedł do świadomości zagranicznych fanów metalu. To on trzymał zespół Vader w muzycznych ryzach. Budził wielki respekt, a jego partie stały się wyzwaniem dla całej armii perkusistów. Krzysztof Raczkowski to już metal ekstremalny - death i black, chociaż później wchodził też stopniowo w mniej „sportowe” odmiany, jak chociażby Hunter czy Sweet Noise. Za zestawem kamienna twarz i stoicki spokój, mimo że z kończyn leciały okrutne pociski karabinów maszynowych. Tragiczna śmierć powstrzymała pochód Docenta w kolejne muzyczne rejony. Był tak niesamowicie barwną postacią, że strasznie ciężko sobie wyobrazić jak by wyglądał muzycznie dziś, czy w ogóle zajmowałby się jeszcze bębnami? Docenta wciąż pamiętają wybitni fachowcy z branży.
1. Ślimak
W przypadku Maćka Starosty trzeba mieć świadomość tego, jak wyglądała polska scena muzyczna połowy lat 90, czyli okresu zaraz po zmianie ustrojowej, kiedy to rynek wewnętrzny dostał nowe narzędzia i możliwości. Granie na perkusji nadal nie było rzeczą łatwą i wciąż opierano się na złomie Polmuza, Amati czy bębnach Szpaderskiego, ale ewidentnie scena złapała oddech świeżego powietrza, a metal powoli przestawał być muzyką bagatelizowaną.
Niekwestionowanym liderem gatunku został błyskawicznie zespół Acid Drinkers, który w połowie lat 90 osiągnął apogeum popularności. Podpisywanie płyt np. w Warszawie to olbrzymie kolejki przepychających się fanów. Poza tym kapela łączyła tych bardziej ekstremalnych z klasycznymi hardrockerami.
Kolosalną rolę odgrywał w tym wszystkim Ślimak i jego żywiołowa, efektowna gra. Na koncercie w klubie Proxima w Warszawie dwóch fanów pobiło się o przepoconą bluzę, rzuconą przez perkusistę (wyobraźmy sobie taką scenkę obecnie z jakimkolwiek polskim perkusistą). Do tego doszedł projekt Flapjack, gdzie bębny również miały wielkie znaczenie. Jaki były klucze fenomenu Ślimaka? Grał partie, które fizycznie były w zasięgu młodych perkusistów. Dobrze się go nie tylko słuchało, ale i oglądało. W odróżnieniu od Vader, kapela nie zrobiła nigdy kariery zagranicznej, ale w Polsce żadna inna metalowa formacja nie otarła się o taką popularności jak Acidzi w połowie lat 90, z perkusistą, którego naśladowały całe tabuny bębniarzy.
Przygotowali: Staszek Piotrowski, Maciej Nowak