LEGENDY SPRZĘTU PERKUSYJNEGO – GALERIA SŁAW
Sprzęt, który słyszymy na tysiącach nagrań, sprawdził się na niezliczonej ilości koncertów. Legendy rocka, jazzu oraz popu, tworzyły ponadczasowe kompozycje w akompaniamencie tych właśnie instrumentów. To także sprzęt, który pomógł rozwinąć sztukę perkusyjną i propagować grę na bębnach.
Amerykanie zwykli nazywać takie zestawienia Hall Of Fame, czyli miejsce, gdzie zamieszczane są największe sławy w danej dziedzinie. Na przestrzeni niemal stu lat istnienia nowoczesnej perkusji pojawiło się wiele różnych instrumentów i akcesoriów, które trwale wryły się w świat bębnów tworząc kolejne epoki. Niezależnie czy była to kwestia mody, wymogu stylistycznego, użyteczności czy faktycznie ponadprzeciętnej jakości lub innowacyjności, sprzęt ten był i jest symbolem budzącym konkretne skojarzenia. W wielu przypadkach stał się swoistym punktem odniesienia dla kolejnych produktów. Dość uroczym faktem jest też to, że często samo wykorzystanie danego sprzętu podnosi podświadomie jakość odbioru, co jest ewidentną oznaką zdobytej renomy, mimo że w testach porównawczych nie zawsze ma to swoje odzwierciedlenie. Każda stylistyka i okres w historii muzyki niósł ze sobą kolejne sprzętowe „sławy”, które w ogromnej większości przypadków przetrwały do dziś.
Obserwujemy, słuchamy i rozpatrujemy kolejne propozycje!
1. Ludwig Supraphonic 400
Niepozorność tego werbla jest wprost proporcjonalna do jego możliwości. Prosta konstrukcja, która uległa modyfikacjom na przestrzeni bez mała 60 lat swojego istnienia. Werbel był absolutnym liderem u perkusistów jazzowych i rockowych lat 60 i 70, a i teraz mimo tłoku na rynku cieszy się uznaniem. Jest jednym z najczęściej nagrywanych werbli w historii i znajduje się w arsenale chyba każdego perkusyjnego zawodowca.
Nieco bliżej: Nazwa Supraphonic 400 pojawiła się w 1963 roku w chwili, gdy werbel był już od dwóch lat robiony z aluminium – najogólniej mówiąc, ponieważ spotyka się też nazwę Ludalloy, która oznacza po prostu mieszankę aluminium z różnymi dodatkami. Historia werbla sięga jednak troszkę dalej, do końca lat 50 i nazwy Super Ludwig (później Super Ludwig 400). Werble wykonywane były wtedy z mosiądzu i stanowią kolekcjonerski rarytas. Co ciekawe w sieci znajdują się artykuły, które pomagają w określeniu czy posiadany stary egzemplarz jest mosiężny czy aluminiowy, co wbrew pozorom nie jest tak proste na pierwszy rzut oka. Supraphonic przechodził różne zmiany, zarówno pod kątem wizualnym (np. badge), ale też konstrukcyjnym, które dotyczyły, m.in. sprężyn, tłumienia, łoża oraz obręczy. Wielokrotnie był też deską ratunku, kiedy to plan werbli na sesję nagraniową brał w łeb, sięgało się po Supraphonica, który nie zwykł zawodzić. Specyfika tego werbla polega na świetnym paśmie, które doskonale sprawdza się pod mikrofonami.
Dystrybucja w Polsce: Music Media
Supraphonic oferowany obecnie przez Ludwig. Wersja klasyczna 14”x5”.
2. Yamaha Recording Custom
Bębny, które obrosły legendą i są mile wspominane przez perkusistów, którzy są związani kontraktami z innymi firmami. W latach 80 i na początku 90 były absolutnym obiektem westchnień perkusistów, którzy chcieli pracować w studio. Korzystali z nich (a niektórzy wciąż korzystają) m.in.: Peter Erskine, Dave Weckl, John Jr Robinson, Vinnie Colaiuta, David Garibaldi, Tommy Aldridge, Sheila Escovedo, Mickey Curry, Carter Beauford, Cozy Powell, Ian Mosley, Larry Mullen Jr, a w Polsce Michał Dąbrówka i Tomek Łosowski.
Nieco bliżej: Korzenie serii Recording sięgają roku 1975, kiedy to firma poszerzyła swoją ofertę o profesjonalny zestaw YD9000. To, co wyróżniało 9000, to w 100% brzozowe korpusy oraz długie podwójne lugi wzdłuż bębna. Seria przechodziła wiele transformacji, łącznie z bardzo rzadką, kolekcjonerską wersją tajwańską z końca lat 70 z pojedynczymi lugami. Wreszcie pojawił się model YD9000R. Ze względu na wykorzystanie zestawu i literę R na końcu nazwy modelu, zaczęto tytułować bębny mianem Recording, co stało się oficjalną nazwą od 1985 roku. Dodajmy, że oprócz wspomnianych wyróżników, są to jedne z pierwszych lakierowanych bębnów, w odróżnieniu od oklein, które były wówczas w powszechnym użyciu. Recording przyczynił się też do zwiększenia świadomości wśród perkusistów w kwestii rozróżniania drewna do budowy korpusów i ich wpływu na brzmienie. Sam Steve Gadd mówił: „Wiedziałem o rozmiarach bębnów i typach naciągów, ale tak naprawdę nie wiedziałem, jaka jest różnica między drewnem.”
Dystrybucja w Polsce: Yamaha
Zestaw Steve’a Gadda, ambasadora marki Yamaha i wielkiego wielbiciela Recordinga.
3. Remo Ambassador
Tworzywo zwane Mylarem o grubości zaledwie 10 mil (1 mil to 1/1000 cala), które zmieniło świat perkusji. Chyba nikt sobie nie wyobraża, by grać wciąż na membranach wykonanych ze zwierzęcej skóry. Siła Remo tkwi nie tylko w samym naciągu, ale też sposobie mocowania w obręczach, o czym często się zapomina. Ambassador to najpopularniejszy naciąg perkusyjny na świecie i to właśnie on jest punktem wyjściowym brzmienia, które dopiero później jest układane przez korpusy i obręcze bębnów.
Nieco bliżej: Geneza współczesnych membran perkusyjnych sięga połowy lat 50 i z pewnością nie były one oznaczone nazwiskiem Remo D. Belli, ponieważ taka firma miała dopiero powstać. Historia powstania mylarowych skór jest dość zawiła i wiąże się z wieloma prototypami wykonanymi przez różnych konstruktów. Teoretycznie pierwszym, który sprzedawał takie naciągi był „Chick” Evans, ale jakość i skala produkcji była na fatalnym poziomie. Dopiero Remo razem z chemikiem Samem Muchnickem opatentowali sposób układania Mylaru w aluminiowe obręcze, zalewane żywicą epoksydową i ostatecznie rozkręcili na dobre cały biznes. Te wszystkie wydarzenia działy się na przestrzeni raptem kilkunastu miesięcy. Zbierając to do kupy mamy odpowiedź, dlaczego ani Evans ani Remo nie grają mocniej kartą pierwszeństwa, ponieważ każdy ma swoje argumenty za i przeciw. Faktem niezaprzeczalnym jest, że to Remo odniosło nieporównywalnie większy sukces i stało się symbolem wytrzymałych i świetnie brzmiących naciągów. Ostatecznie stając się punktem odniesienia dla innych.
Dostępne rozmiary to: 6” – 40”.
Dystrybucja w Polsce: Gewa Drums
Remo u swoich początków. Firma bardzo szybko opanowała światowy rynek membran.
4. Gretsch Broadkaster - Round Badge
Mimo, że bębny o nazwie Broadkaster sięgają swoim istnieniem lat 30, to cała legenda Broadkastera jest udziałem zestawu z lat 50. Udział w rozwoju serii mieli tacy mistrzowie, jak Elvin Jones, Art Blakey, Max Roach, Roy Haynes czy Philly Joe Jones, a w 1954 powstał słynny slogan „That Great Gretsch Sound”, który oczywiście wykorzystywany jest przez firmę także dziś.
Nieco bliżej: W latach 50 XX wieku zestaw Broadkaster przeszedł przeobrażenie i m.in. otrzymał okrągłą blaszkę znamionową, która stała się charakterystycznym elementem rozpoznawczym, ale najważniejsze było, rzecz jasna, wprowadzenie zmian, które idealnie wpisały się w bardzo popularny na świecie nurt bepop. Bębny zmieniły swój rozmiar, stały się bardziej poręczne i mieściły się na ciasnych scenach nowojorskich klubów jazzowych, no i oczywiście brzmieniowo odnajdowały się doskonale w improwizowanych formach. Prym bębnów Gretsch trwał do roku 1964, kiedy to na scenę wszedł Ringo Starr i zmienił świat perkusji, ale to już inna historia. Prawdziwy powrót Gretscha do formy nastąpił w 2016, gdy stosunkowo młoda firma DW Drums wpompowała sporo energii i funduszy, by odbudować pozycję legendarnej marki, oczywiście z Broadkasterem w katalogu, opartym na konstrukcji korpusów z lat swojej świetności. Pomimo początkowego sceptycyzmu większości fanów, DW zrobiło to dobrze i w zaledwie 3 lata Gretsch wybił się na pułap, na jakim z pewnością nie był od lat 60 zeszłego stulecia.
Dystrybucja w Polsce: Gewa Drums
Współczesny Gretsch doskonale nawiązuje do czasów, gdy zmieniał oblicze gry na bębnach.
5. Paiste 2002
Talerze, które stworzyły historię muzyki rockowej. W latach 70 i 80 były najczęstszym kompanem największych tuzów mocnych brzmień. John Bonham, Ian Paice, Cozy Powell, a później Nicko McBrain, Dave Lombardo, Charlie Benante czy wreszcie Danny Carey. Do tego Jeff Porcaro, Bill Bruford lub Ndugu Chancler. A to tylko część wielkiej rodziny, która korzystała lub wciąż korzysta z tych talerzy.
Nieco bliżej: Wszyscy, którzy interesują się nieco bliżej tematem blach wiedzą, że najbardziej popularnym i pożądanym stopem do wyrobu talerzy jest brąz B20, czyli najogólniej mówiąc składający się w 80 procentach z miedzi i 20 cyny, daje to olbrzymie możliwości kreowania ciepłych brzmień w różnych odcieniach. Tymczasem Paiste 2002 to talerze wykonane ze stopu B8, gdzie czystej miedzi mamy aż 98 procent przez co instrumenty są bardziej dźwięczne i szkliste. Większość firm wykorzystuje ten stop w niższych, tańszych seriach, ponieważ nie cieszy się tak dużym uznaniem wśród perkusistów. Skąd więc fenomen Paiste 2002? Powstały w odpowiednim momencie historii muzyki, czyli w chwili eksplozji hard rocka. Ich siła, ale przede wszystkim pasmo, idealnie miksowały się z brzmieniem gitar. O ile grane same i do tego pojedynczo nie są specjalnie pieszczotliwe, to w kontekście sprawdzają się doskonale. Poza tym Paiste bardzo starannie podeszło do procesu tworzenia tych talerzy, wyciągając obróbkę B8 na zupełnie inny poziom.
Dystrybucja w Polsce: Gewa Drums
Ian Paice z Deep Purple to jedna z wielkich legend rocka, która od dziesiątek lat korzysta z 2002.
6. Vic Firth 5A American Classic
Vic Firth to najczęściej wybierana marka pałek perkusyjnych na świecie. Statystyki są w tej kwestii wręcz miażdżące. Z ogromnego katalogu Viców, najczęściej wybierany jest właśnie ten model, co czyni go logicznie najczęściej wybieranym modelem pałek na świecie. Grubość .565"/1.44cm. Długość 16”/40.64cm. Lakierowane, o średnim balansie, z główką typu Tear Drop. Materiał – rzecz jasna hikora. Istnieje kilka odmian 5A, różniących się głównie formą wykończenia.
Nieco bliżej: Kiedyś na naszych łamach pisaliśmy, że pałeczki perkusyjne wydają się teoretycznie czymś bardzo prozaicznym. Perkusiści w burzliwych rozmowach koncentrują się głównie na bębnach, talerzach, werblach, hardware, naciągach i w sumie dopiero na samym końcu pojawia się temat: „A, no i jeszcze pałki.” Troszkę inaczej wygląda to jednak od strony praktycznej, szczególnie, gdy przyjdzie nam grać regularnie. Wszystko miało swój podręcznikowy początek – w piwnicy. „Miałem do czynienia z wszelkimi instrumentami perkusyjnymi o różnych brzmieniach, różnych barwach. W tym czasie do nabycia nie było zbyt wiele modeli dobrych pałek. Więc zamiast siedzieć i użalać się nad sobą powiedziałem - Dlaczego się nie zamknę i nie zrobię pałeczek sam!” - tak wspominał swoje początki w biznesie na początku lat 60 zeszłego stulecia Everett „Vic” Firth, kotlista Boston Symphony, wychowanek polskiego klasycznego perkusisty – Romana Szulca. Popularny Vic nie ma wątpliwości, że hikora jest najbardziej zbalansowanym drewnem tzn. jest zarówno wytrzymałe jak i elastyczne, a do tego świetnie brzmi. Firma ustanowiła standardy i jest punktem odniesienia dla wielu innych firm.
Status: Produkowane niezmiennie w bostońskiej fabryce, będącej obecnie własnością firmy Zildjian.
Dystrybutor: Music Meyer
7. Pearl Export
Już trzydzieści lat temu Japończycy z Pearl informowali, że Export to pierwszy zestaw, który sprzedał się w ilości ponad miliona egzemplarzy. Perkusyjna „Toyota Corolla” doczekała się kilku wersji wykonanych z różnych materiałów, dlatego zestawy brzmieniowo potrafiły się różnić. W pewnym momencie zostały zastąpione przez serię Vision, ale taka marka jak Export musiała wrócić i wróciła.
Nieco bliżej: Zaprezentowane w katalogu w 1982 roku – wtedy jeszcze w nieco staromodnym kształcie - na dobre ruszyły w świat dwa lata później. Trafiły w rynek idealnie! Głównym użytkownikiem była grupa bębniarzy mainstreamowego „pudel metalu” (glam metalu) i to właśnie Tico Torres z Bon Jovi był jednym z największych ambasadorów tych zestawów. Wystarczyło nieco ponad dekadę, by licznik wyprodukowanych i sprzedanych zestawów samego Export osiągnął niesamowity poziom miliona egzemplarzy. Firma dała młodym perkusistom solidną jakość w przystępnej cenie, do tego poczucie, że nie gra się na tanim zestawie, tylko bębnach „takich jak maja ci najwięksi”. No i wreszcie bardzo aktywna działalność Pearl w USA. To wszystko wywindowało markę do poziomu jednego z liderów rynku. Nic więc dziwnego, że firma zaczęła kombinować z różnymi wersjami, które były lepsze lub gorsze. Wreszcie trzeba było zrobić sobie przerwę, która nie trwała jednak długo.
Dystrybutor: Polska firma Silesia Music Center.
Tico Torres z Bon Jovi był jedną z twarzy reklamujących atrakcyjne zestawy Export.